Mieszkańcy, którzy wyruszyli dziś rano do pracy wracali w połowie drogi.
- Cała stocznia nie pracuje – mówi Janusz Jaworski z os. Kormoranów. – Wyszedłem około godziny 5 i wtedy kolega powiadomił mnie, że dziś nie będzie żadnych rozładunków. Mamy w mieście totalny paraliż. Największy problem jest z żywnością.
Duże osiedlowe markety nie działają. W małych sklepach nie można kupować nic na wagę. Lodówki i zamrażarki nie pracują – sklepikarze boją się, że jedzenie się zepsuje. Moment wyłączenia prądu odczuli zwłaszcza piekarze.
- Pracowaliśmy całą noc – opowiada Ryszard Jaszewski. – Na szczęście zdążyliśmy z wypiekiem. O godzinie 3.30, kiedy wszystko padło mieliśmy już gotowe bochenki. Dzięki temu m.in. do sklepu „Malinka” przy ulicy Thugutta trafiło pieczywo.
W Centrum Handlowym „Wilcza” działają tylko sklepy spożywcze. Mieszkańcy kupują jedzenie, bo boją się, że awaria potrwa do jutra.
- Nie wierzę, że uda im się szybko naprawić tak poważną awarię – stwierdza Bogumiła Daszyńska z os. Bandurskiego. – Najważniejsza jest woda do picia, pieczywo i produkty, które szybko się nie psują. Kupiłam jogurty, pakowane rogaliki, biszkopty.
Niektórzy mieszkańcy domków jednorodzinnych na Warszewie nie mogli wydostać się ze swoich osiedli i domów. Automatycznie otwierane bramy nie działały.
- To horror – mówi Dominik Kręcki z Warszawa. – Mój garaż zamyka się za pomocą pilota. Nie mogłem dziś wyjechać z domu. I tak lepiej dziś nigdzie nie wyjeżdżać. Na drodze jest niebezpiecznie, nie działa sygnalizacja i trudno się do kogoś dodzwonić.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
