Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policja już raz go miała!

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Policja złapała, a następnie wypuściła podpalacza. Kolejnych pożarów można było uniknąć.

– Gdy zobaczyłam w "MM" zdjęcie zatrzymanego podpalacza, byłam w szoku – mówi Natalia Doręda, właścicielka spalonego sklepu spożywczego. – To ten sam chłopak, którego policja zatrzymała po podpaleniu mojego sklepu. Wypuścili go wolno i dzięki temu spalił kolejne trzy.

Była druga w nocy, gdy pani Natalia dostała telefon, że pali się jej dobytek. Przyjechała na miejsce w kilkanaście minut. Na miejscu był młody chłopak, który przyglądał się pożarowi. Twierdził, że jest na spacerze z psem.

– Gdy policjanci go zatrzymali tłumaczył się, że mnie zna, że zna mnie jego matka – mówi Natalia Doręda. – Powiedziałam, że to nieprawda. Mój mąż zauważył, że chłopak jest cały w farbie. Tłumaczył, że wybrudził się na jakiejś klatce. Mąż zaproponował by pokazał na której, ale policjanci nie podchwycili tego tropu. Usłyszałam jak powiedzieli, że chłopak coś kręci.

Potem zawieźli go na komisariat. Na komisariacie chłopak został przesłuchany i wypuszczony do domu. Dlaczego?

– Chłopak podał swoją wersję wydarzeń, była dość spójna – mówi asp. szt. Elżbieta Świerzewska z komisariatu policji „Nad Odrą”. – Nie mieliśmy powodów, by go zatrzymać.

Następne dwie noce nie były łatwe dla sklepikarzy z Arkońskiego. Spłonęły kolejne dwa sklepy na osiedlu i jeden na Książąt Pomorskich. I tym razem Krystan T. przypatrywał się pożarom. Gdy w pobliżu palącego się sklepu z odzieżą zauważyli go policjanci, tak jak za pierwszym razem tłumaczył, że jest na spacerze z psem.

Dlaczego tym razem funkcjonariusze nie dali się przekonać?

– Policjanci znaleźli w pobliżu jego bluzę nasączoną łatwopalnym płynem – mówi Elżbieta Świerzewska. – Tym razem sprawa była dość oczywista.

Czy farba, którą państwo Doręda zauważyli na ubraniu podpalacza dwa dni wcześniej, posłużyła do wywołania pożaru?

– O tym dowiemy się ze specjalistycznej ekspertyzy – mówi asp. szt. Elżbieta Świerzewska. – Z reguły czeka się na nią około miesiąca.

Pani Ewa Kundo, właścicielka spalonego sklepu zoologicznego jest zaskoczona tym, że można było uniknąć zniszczenia jej dobytku. Przyznaje, że słyszała pogłoski o wypuszczonym podpalaczu.

– Rozumiem jednak, że przy podpaleniu ogień zaciera wszystkie ślady i niezwykle trudno jest cokolwiek udowodnić – mówi Ewa Kundo. – Nie dziwię się więc, że policjanci go wypuścili.

17-letni Krystian T. tuż po zatrzymaniu tłumaczył, że podpalał sklepy, bo lubi oglądać jak strażacy gaszą pożar. Spowodował straty na sumę 200 tysięcy złotych. Okazało się też, że na początku marca napadł na taksówkarza w okolicy osiedla Książąt Pomorskich. Spalił również piwnice w jednym z bloków na osiedlu.

Za podpalenia grozi mu kara 8, a za napad 12 lat więzienia. Ofiary podpaleń jeszcze długo będą borykały się ze skutkami jego przestępczego „hobby”.

– Chłopak urządził mnie na dobre –mówi Ewa Kundo. – Ubezpieczenie pokryje tylko część strat. Na razie pozostaję bez źródła utrzymania.

– Ten człowiek pozbawił pracy mnie, mojego syna i naszą sprzedawczynię – mówi Natalia Doręda. – Przez jakiś czas nie chcę oglądać miejsca pożaru. Ten człowiek spalił dorobek naszego życia. Mam do niego duży żal.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto