Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podpalacze promenady w Trzebieży czekają na wyrok. Do końca miesiąca

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
Archiwum
W Policach odbyła się kolejna rozprawa w procesie Dawida M. i Daniela S., którzy odpowiadają za pożar spacerowego pomostu nad Zalewem Szczecińskim. Ich czyn wstrząsnął lokalną społecznością. Sprawcom podpalenia grozi kara do dziesięciu lat więzienia.

Sprawa toczy się w Policach, przed wydziałem zamiejscowym Sądu Rejonowego Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie. 5 października miał zapaść wyrok, jednak - jak nas poinformował Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie - w procesie została ogłoszona przerwa do 28 października.

Pierwszy raz oskarżeni stanęli przed temidą w styczniu tego roku.

Nie ukrywali swojego czynu. Straty na ponad 3 mln zł

Daniel S. i Dawid M. już krótko po zatrzymaniu przez policję przyznali się do winy. Straty spowodowane pożarem oszacowano na trzy miliony 663 tys. 378 zł. Akt oskarżenia Prokuratury Rejonowej Szczecin - Zachód dotyczy nie tylko podpalenia promenady w Trzebieży.

- Ponadto obejmuje zarzut nieodpłatnego udzielenia przez jednego ze sprawców drugiemu sprawcy podpalenia środka psychotropowego w postaci amfetaminy, za co grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności - mówi Maciej Jóźwiak z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

ZOBACZ TEŻ:

Oni jako pierwsi widzieli pożar

Przed sądem zeznawały m.in. osoby, które jako pierwsze zauważyły pożar promenady. To dozorcy kompleksu Ośrodka Sportu i Rekreacji oraz ośrodka "Passat". Czesław M., stróż "Passata" zauważył wysokie płomienie - w sumie dwa ogniska na deptaku. Zawiadomił straż i dozorcę trzebieskiego kompleksu, który nie widział zarzewia ognia,. bo widok na tę stronę kompleksu, gdzie wybuchł ogień zasłaniały drzewa.

- Nie było zadymienia. Nie było sensu gasić. Jak wyszedłem, to była już straż pożarna. Ogień od stróżówki był jakieś 30 metrów - mówi Bogusław Z., dozorca kompleksu OSiR.

Mężczyzna powiedział też, że feralnej nocy nie był na obchodzie w rejonie skateparku i wieży widokowej. Obrońcy sprawców pytali m.in. o materiał z jakiego wykonano pomost. Zdaniem zeznającego dowódcy akcji, żeby pomost się zapalił, musiał być dodany środek łatwopalny.

- Naszym zadaniem było ochrona tego, co było możliwe. Ognie biły kilkanaście metrów w górę - zeznaje Artur P., strażak, który w chwili pożaru był dowódcą zmiany i dowodził akcją ratunkową w Trzebieży. - Były trzy miejsca, które się paliły, a potem rozprzestrzeniło się na całą ścieżkę. Prewentysta (specjalista od prewencji - przyp. red.) powiedział mi, że materiał ,z którego wykonano pomost jest trudnozapalny.

ZOBACZ TEŻ:

Jak wyglądała akcja?

Akcja była trudna, bo w hydrantach było niskie ciśnienie, wodę dowoziły dwie cysterny.

Wiadomo, też czyje zeznania - oprócz zapisu z monitoringu kamer w kompleksie - pomogły w ustaleniu sprawców.

- Strażak-ochotnik poinformował o tym, że jadąc na akcję samochodem spotkał dwóch mężczyzn, którzy pokopali jego auto i powywracali śmietniki - mówi Marzena T., kolejny świadek.

Przypomnijmy, że 24 listopada 2018 roku o godzinie 1.48, strażacy z Trzebieży otrzymali informację o tym, że palą się pomosty. Po przyjeździe na miejsce zobaczyli ogrom żywiołu. Pożar w Trzebieży gasiło siedem zastępów straży pożarnej. Nikt nie ucierpiał podczas pożaru. W akcji uczestniczyło 39 osób wspartych przez 10 pojazdów.

ZOBACZ TEŻ:

Bądź na bieżąco i obserwuj:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na police.naszemiasto.pl Nasze Miasto