Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pochodzi ze Szczecina, współpracuje z wielkimi nazwiskami świata muzyki. Kim jest?

Dariusz Zymon
Muzyczna kostka Rubika - ten lekko enigmatyczny tytuł nasunął mi się już na etapie rozmowy z Kubą Wojciechowskim działającym pod pseudonimem OBWN. Jego praca polega na łączeniu osobnych dźwięków pochodzących z różnych instrumentów, syntezatorów w jedną, wygładzoną, pasującą do siebie całość. Poznajcie szczecińskiego producenta, współpracującego z wielkimi nazwiskami ze świata muzyki, ale przede wszystkim człowieka kochającego swoją pracę.

Czym właściwie zajmuje się producent muzyczny? Jakbyś opisał swoją pracę przypadkowemu gościowi w barze?

- Powiedziałbym, że urzeczywistnieniem wizji oraz pomysłów klientów, czyli artystów. Potencjalnie brzmi to jak dość trudne zadanie. Czasami jednak, kiedy współpracuję z ciekawym twórcą i nasze wizje się spotykają, to często zapominam o tym, że jest to praca i wychodzi z tego czysta przyjemność. Z drugiej strony, bywają trudniejsze przypadki lub bardziej wybredne osoby i wtedy skupiam się na efekcie oraz tym, żeby mój klient był po prostu jak najbardziej zadowolony ze swojej piosenki. Zakres obowiązków jest najczęściej dość spory i zależy to już od indywidualnych wymagań osoby, z którą pracuję. Często dostaję bliżej nieokreśloną pulę pomysłów lub referencji, z którą muszę się zmierzyć i stworzyć coś, co urodzi się początkowo w mojej głowie, lecz będzie odwzorowaniem pomysłu artysty. Poza tym do innych codziennych obowiązków mogę zaliczyć również sound design, miks oraz mastering piosenek, nad którymi pracuję, czyli nadawanie odpowiedniego brzmienia moich czy w tym przypadku naszych utworów.

Ile czasu zajmuje wyprodukowanie podkładu muzycznego? Oraz z jakimi nieoczywistymi przeszkodami się przy tym mierzysz?

- Trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć, bo bywa z tym bardzo różnie i wpływa na to wiele czynników. Nie zapominajmy, że ja również jestem artystą i miewam swoje lepsze i gorsze momenty (uśmiech). Jednak ogólnie do stworzenia szybkiego draftu powiedzmy, że jestem w stanie zamknąć jeden utwór w ciągu dnia i wysłać demo do artysty, żeby mógł się zapoznać z kierunkiem, w którym zdecydujemy się pójść. Potem najczęściej zaczynają się schody lub do naszej puli pomysłów i inspiracji wpadają kolejne rzeczy, z czego tworzy się coś na kształt efektu kuli śnieżnej: więcej i więcej. Jest to dobre, bo w moim rozumieniu oznacza to, że kierunek jest odpowiedni, a artyście podoba się to, co stworzyłem. Przeszkód jest wiele, najczęściej napotykam na nie w przypadku pracy nad utworem, który napisałem od początku sam i zaprezentowałem go komuś, z kim pracuję, bo piosenki traktuję mocno osobiście, trochę jak... dzieci, więc jakieś drastyczne zmiany bądź nieoczekiwane pomysły nie zawsze mi odpowiadają, ale jednak jeśli jest to collab, to najważniejszym jest potrafić znaleźć tę nić porozumienia i wypracować kompromis. Chowanie ego do kieszeni jednak nie jest takie proste. (uśmiech) Często problemem jest porozumienie się za pomocą słów i tego, co chce przekazać mi artysta - rozmawiamy tutaj o muzyce, której nie widać a jedynie ją słyszymy i odczuwamy (w dodatku każdy inaczej), więc komunikacja i wyrozumiałość jest
kluczem.

Jak rozwijałeś swój warsztat?

- Zaczynałem od gry w zespołach, a potem to już tylko praca, praca i jeszcze raz praca. Później podstawowy kurs produkcji muzyki i różne materiały ogólnodostępne w Internecie. Skończyłem też realizację dźwięku w Warszawie. Ta wiedza również była i jest do dziś nieoceniona. Żyjemy w takich czasach, że to grzech nie korzystać z możliwości. Naprawdę mamy tam bardzo dużo jakościowego contentu, podanego na tacy, wystarczy dobrze poszukać. Robię to do dziś, bo jestem perfekcjonistą.

Jak opisałbyś swój nurt muzyczny?

- Uuuuu trudne pytanie, bo nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Na mój nurt czy styl składa się bagaż życiowych doświadczeń i inspiracji, które z wiekiem ewoluują. Zaczynałem od zespołowego grania punk-rocka i alternatywy, żeby później zakochać się bezpowrotnie w elektronice, która jest ze mną do dziś (i na pewno zostanie na zawsze), bo uważam, że daje najwięcej możliwości do łączenia ze sobą gatunków. Romansowałem również z trapem i rapem, bardziej popowymi stylami, i myślę, że w końcowym rozrachunku daje to dość niezłą fuzję. Generalnie producent muzyczny powinien być w moim rozumieniu osobą uniwersalną, umiejącą się dopasować do danego gatunku, znać zasady nim rządzące, ale jeśli chodzi o mnie to odpowiedziałbym, że tworzę po prostu muzykę elektroniczną czy współczesną, nie lubię się ograniczać (uśmiech).

Z jakimi muzykami udało ci się nawiązać współpracę?

- Było ich naprawdę wiele przez ostatnie 8 lat. Ostatnio współpracowałem na przykład przy singlach Julii Żugaj, Ratela czy Gosi Majerskiej (Gono). Pracowałem również ze szczecińską wokalistką Gosią Romanowską (Gree), której napisałem debiutancki album oraz towarzyszyłem na koncertach. Jej nowy materiał to również w większości moje kompozycje. Współpracowałem z folkową wokalistką Lesją Szulc. Współprodukowałem single finalistów i uczestników Voice of Poland. Robiłem bity dla chłopaków wydających dzisiaj w SBM Label. Współpracowałem również z kompozytorem Pawłem Górniakiem - tworzyliśmy razem muzykę i sound design do gry na VR „Overflight”. Pisałem muzę orkiestrową do trailerów gier m. in dla Platige Image, do reklam i spotów np. Polskiego Związku Siatkówki. Moje gitary są również w wielu różnych albumach, jak i produkcjach moich kolegów z branży. Pod koniec 2022 produkowałem debiutancki album zespołu Highflyers. Jednak teraz duża część mojego czasu jest przeznaczona na rozwijanie mojego projektu producenckiego z Bartoszem Utrackim, którego nazwaliśmy Utracki.Obwn. Mówiłem ci, że nie lubię się ograniczać (uśmiech).

Czy nie uważasz, że praca producenta muzycznego jest niewdzięczna? Często to wokalista zbiera całe laury finalnego produktu.

- I tak, i nie, dlatego to nie praca dla każdego. To zawód raczej samotnika, wiadomo, że pracuje się z artystą, ale ja lubię w pewnym etapie produkcji zamknąć się sam we własnym studiu i szlifować pomysł. Wydaje mi się, że jeśli dobrze znasz swoją wartość to nie odczuwasz uczucia niewdzięczności, ja wolę skupiać się na satysfakcji i radości z tworzenia nowych piosenek. Wiadomo, że producent nie jest osobą, która jest zawsze wymieniana obok artysty, z którym w danym momencie pracuje, ale to również twoje zadanie jako producenta, żeby o to zadbać. Jednak słuchaczy interesuje produkt finalny, czyli piosenka, a nie kto ją napisał, wyprodukował czy nagrał partie gitar i klawiszy, to zazwyczaj sprawa drugorzędna lub obchodząca innych producentów czy ludzi z branży. Ten trend jednak się zmienia, zachodni producenci stają się gwiazdami na coraz większą skalę i nie mam absolutnie nic przeciwko, niech będzie nas więcej. Mi osobiście w blasku fleszy odpowiadała zawsze rola drugoplanowa, uważam siebie bardziej za nerda niż influencera czy gwiazdę i przy tym pozostanę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto