W mieszkaniu zginęli 81-letnia kobieta i 51-letni mężczyzna.
- Znałem ich trochę, bo nasze ogrody sąsiadowały ze sobą – mówi mieszkaniec ul. Sabały. – Wiem, że kobieta była schorowana. Miała zastawkę i jeździła na wózku inwalidzkim, bo nie miała jednej nogi. Syn się nią opiekował. Nie wiem co on mógł robić na strychu, kiedy w mieszkaniu się paliło.
To sąsiedzi mieszkający naprzeciwko zauważyli dym wydobywający się z mieszkania, w którym mieszkała kobieta z synem. Wezwali straż pożarną, która pojawiła się kilka minut po godz 17.
- Mieszkam na sąsiedniej ulicy i nawet nie wiedziałam, że był jakiś pożar – mówi mieszkanka ul. Reymonta. – Widocznie strażacy szybko sobie poradzili. Nie znałam ani tej kobiety, ani jej syna. Tutaj jest spokojna okolica, nic się zazwyczaj nie dzieje.
Strażakom udało się ugasić ogień na tyle szybko, że nie zagroził sąsiednim budynkom. Na zewnątrz, oprócz wybitej szyby, nie ma zbyt widocznych śladów pożaru.
Przyczyny pożaru ustali biegły sądowy.
Małgorzata Klimczak
Fot. Jakub Jurcan
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?