Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Portowcy tracą kolejne punkty

Redakcja
Pogoń Szczecin zremisowała 2:2 (1:1) z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Portowcy stracili ostatnią bramkę w ostatnich minutach meczu.

Zobacz zdjęcia ze spotkania: Pogoń Szczecin - Podbeskidzie 2-2 (ZDJĘCIA)


Pogoń Szczecin - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (1:1)

Bramki:
1:0 - Olgierd Moskalewicz 14’
1:1 - Sławomir Cienciała 45'
1:2 - Piotr Prędota 83'
2:2 - Juraj Dancik 89'

Żółte kartki: Koman (Pogoń) / Matawu,Cienciała, Dancik  (Podbeskidzie)

Pogoń: Krzysztof Pyskaty - Marcin Nowak, Marcin Dymek, Maciej Mysiak, Marcin Woźniak - Maksymilian Rogalski (68' Przemysław Pietruszka), Piotr Koman, Tomasz Parzy (66' Krzysztof Przytuła), Piotr Petasz - Piotr Dziuba (58' Piotr Prędota), Olgierd Moskalewicz

Podbeskidzie: Łukasz Merda - Sławomir Cienciała, Paweł Baranowski, Juraj Dancik, Michał Osiński - Piotr Malinowski, Łukasz Matusiak, Rafał Jarosz (46' Dariusz Kołodziej), Clemence Matawu, Piotr Rocki (73' Damian Świerblewski) - Martin Matus (65' Piotr Bagnicki)

Początek spotkania nie należał do żadnej z drużyn. Gra toczyła się głównie w środku pola, a piłka była rozgrywana bardzo wolno. Piłkarze wyraźnie sprawdzali na co stać będzie tego dnia rywali. Pogoń miała minimalną przewagę. Jednak dwa strzały Piotra Petasza nie zagroziły zbytnio bramce gości.

W 14 minucie Olgierd Moskalewicz wykorzystał błąd obrony i przejął piłkę na połowie gości. Pobiegł w kierunku bramki i przymierzył z 18 metrów i pewnie umieścił piłkę w siatce. Była to pierwsza bramka, którą popularny „Olo” strzelił w lidze po powrocie do Pogoni. Chwilę później Petasz mógł podwyższyć prowadzenie, jednak z jego mocnym strzałem świetnie poradził sobie bramkarz gości.

Po tych kilku akcjach do głosu zaczęli dochodzić goście. Piłkarze Podbeskidzia zaczynali przesuwać się pod bramkę Pyskatego i konstruowali coraz groźniejsze akcje. Najlepszą do zdobycia bramki mieli w 32 minucie kiedy to Cienciała dośrodkował z prawego skrzydła w kierunku Piotra Rockiego. Były Legionista uderzył z woleja, ale fantastyczną interwencją popisał się Pyskaty i uchronił zespół od utraty bramki.

Goście zdołali wyrównać jeszcze przed przerwą. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego wykonywali rzut rożny. W zamieszaniu w polu karnym najlepiej zachował się Cienciała, który wpakował piłkę do siatki. Obrona Pogoni była już myślami w szatni ponieważ żaden z piłkarzy nie wybił piłki, ani nie przeciął dośrodkowania.

Druga część meczu rozpoczęła się od natarcia Podbeskidzia. Goście wyraźnie zadowoleni ze zdobycia pierwszej bramki chcieli pójść za ciosem i zaliczyć kolejne trafienia. Najbardziej wyróżniał się Rocki, który co chwilę próbował strzelać na bramkę Pyskatego.

Nasi obrońcy dobrze sobie z nim radzili. Po godzinie gry znów lepiej zaczęli grać Portowcy i rywalizacja wyrównała się. Nasi piłkarze mieli kilka dobrych okazji, ale nie potrafili ich wykorzystać. Kilka razy groźnie w kierunku bramki uderzał debiutant Krzysztof Przytuła.

W 83 minucie Piotr Prędota odegrał piłkę do Moskalewicza. „Olo” został zablokowany przez obrońcę i piłka zmierzała w kierunku bramkarza. Prędota zareagował błyskawicznie i pobiegł w jego kierunku. Zdążył go wyprzedzić i z ostrego kąta skierował piłkę do pustej bramki.

Po zdobyciu bramki Portowcy długo pozostawali przy piłce i starali się nie dopuścić do tego, aby goście wyrównali. Piłkarze Podbeskidzia mocno naciskali i w 89 minucie wykonywali rzut rożny. W tej sytuacji znów niefrasobliwie zachowali się obrońcy i piłkę do siatki skierował Dancik.

- Straciliśmy dwie, bliźniacze bramki w bardzo głupi sposób i to jest właśnie przykre. Rozmawiamy w szatni, analizujemy sytuacje z trenerem i później w ostatniej minucie meczu powtarzamy ten sam błąd co w pierwszej połowie – mówił po meczu Marcin Nowak. - Wystarczyłoby trochę konsekwencji i spokoju i wszyscy cieszylibyśmy się po ostatnim gwizdku sędziego. To jest dopiero początek sezonu i nie dzieje się jeszcze nic strasznego. Mogą martwić tylko głupie błędy, które popełniamy. Potrafimy strzelać bramki, staramy się stwarzać jak najwięcej sytuacji pod bramką rywali. Musimy wyeliminować te pomyłki z naszej gry i wszystko wróci na dobre tory.

Gospodarze mieli później jeszcze pięć minut na zdobycie trzeciej bramki, jednak ich próby nie przyniosły żadnego efektu i spotkanie zakończyło się podziałem punktów.

- Graliśmy dzisiaj z bardzo dobrym zespołem, który nieprzypadkowo w ostatnich latach dobija się do drzwi Ekstraklasy. Mecz na pewno rozgrywany był w bardzo dobrym tempie, dostarczył wielu emocji, a kibice mogli zobaczyć dziś aż cztery bramki – mówił po meczu Piotr Mandrysz. - Jeśli chodzi o grę mojego zespołu, to jestem z niej bardzo zadowolony, szczególnie jeśli chodzi o drugą część gry. Na tle silnego przeciwnika wypadliśmy bardzo dobrze i nie mamy się czego wstydzić. Przy odrobinie szczęścia, które w piłce również jest potrzebne, mogliśmy korzystny rezultat dowieźć do końca i cieszyć się ze zwycięstwa. Piłka nożna jest jednak grą błędów, a my dwukrotnie, w dokładnie taki sam sposób, w końcówkach zarówno pierwszej jak i drugiej połowy pozwoliliśmy przeciwnikowi na zdobycie wyrównujących bramek. Dzisiejszy remis pozostaje nam po prostu przyjąć z godnością.   


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto