W południe przed bramą zebrało się około 400 osób. Większość to byli stoczniowcy, którzy po upadku zakładu nie zaleźli jeszcze pracy. Pan Jarosław przyszedł na wiec z żoną i teściową.
- Od wielu miesięcy nie mam pracy – skarży się pan Jarosław Ziółkowski ze Stołczyna. – Dobrze, że żona ma pracę, to jeszcze jakoś dajemy radę. Przyszliśmy wyrazić swoje poparcie do tego, żeby stocznia znów wznowiła swoją działalność. Serce boli, patrząc jak to wszystko się marnuje.
5 tys. związkowców na ulicy | Petardy, jajka i spalone opony... (zdjęcia) |
- Ja już jestem co prawda na emeryturze, ale jestem tu dzisiaj, żeby wesprzeć moich kolegów – mówi Marian Tomaszewicz. – Wielu z nich pozaciągało pożyczki, których nie mogą teraz spłacić bo nie mają pracy. Owszem, były firmy, które oferowały pracę, ale z tego co wiem nowe zatrudnienie otrzymało zaledwie 400 osób.
Tłum wysłuchał Krzysztofa Piotrowskiego, prezesa Porty Holding w upadłości.
- Nie spodziewaliśmy się, że koniec stoczni będzie taki żałosny – powiedział Piotrowski. – Przez wiele lat staraliśmy się przekonać rząd, że regulacje dotyczące przemysłu okrętowego doprowadzą do tragedii.
Odczytano także pismo, które w listopadzie ubiegłego roku zarząd złożył w sądzie.
- Wznowienie pracy w stoczni jest możliwe, o ile można by skorzystać z pieniędzy na koncie syndyka – przekonywali dzisiaj stoczniowcy.
Wciąż jednak w tej sprawie nie ma decyzji sądu, dlatego stoczniowy zbierali podpisy w tej sprawie.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?