Młoda, ładna, wszechstronnie wykształcona i więcej niż pyskata. Ma sprecyzowane poglądy polityczne i społeczne. Często radykalne, ale w odróżnieniu od polityków, dopuszcza odmienne widzenie świata. I je szanuje.
- Nie jestem oszołomem politycznym, choć czasami takie określenia do mnie docierają – śmieje się wyrozumiale. – Bardziej mnie bawią, niż smucą. Kiedy komuś brakuje argumentów, zaczyna drugą stronę obrażać.
Joanna Rutkowska nie pojawiła się w życiu publicznym „znikąd”. Choć trzeba przyznać, że wejście miała bardzo mocne.
Krnąbrność? Ależ tak.
Ukończyła socjologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Posiada też drugi fakultet z psychologii. Pracę na tym drugim kierunku napisała zajmując się problemami szarej strefy w polityce po 1989 roku.
– Ukształtowali mnie dziadkowie, Magdalena i Tadeusz Mazur, którzy przed wojną mieszkali pod Lwowem a po wkroczeniu Rosjan wywiezieni zostali na Syberię – wspomina. – Dziadek szybko umarł, ale kochałam wspomnienia babci, której wiele zawdzięczam. Zdążyłyśmy być razem we Lwowie w tym samym czasie, gdy był tam również Jan Paweł II. Wizyty papieża w Polsce to nic, jak go tam przyjęto. Lwów nadal jest polski, choć to może niepoprawne politycznie.
Jest krnąbrna. Mówi prawdę i żąda tego samego od otoczenia. Po drodze miała polityczną przygodę z PiS-em, ale odeszła. Nie znosi kłamstwa i obłudy, tak powszechnej w polityce. Jest szczera do bólu, dlatego wielu znanych polityków obrażało się na nią.
– Pierwsze zderzenie z butą i arogancją ludzi, którzy nie tak dawno byli w opozycji i szybko przyzwyczaili się do stołków nastąpiło już w okresie, gdy byłam w liceum. To prawdopodobnie spowodowało, że wstąpiłam do Ligi Republikańskiej, grupy zbuntowanej młodzieży, która podobnie jak ja nie tolerowała fałszu. Oczywiście, w tamtym okresie członkowie Ligi kreowani byli przez część mediów niemal na terrorystów i anarchistów. Podobnie, jak członkowie Polski Walczącej, którym honor zwrócono dopiero wiele lat po kompromitacji frakcji „wałęsowskiej”.
Nagadała Pawlakowi Media dostrzegły Joannę po incydencie z flagą. Na uroczystości Solidarności, organizowane pod bramą zamarłej stoczni szczecińskiej, przyjechał wicepremier Waldemar Pawlak.
W pewnym momencie podeszła do niego młoda dziewczyna i skonsternowanemu VIP-owi wręczyła brudną, zabłoconą polską flagę.
– Na dwóch masztach wisiały uprane flagi Unii Europejskiej – opowiada, jak do tego doszło. – Do masztu pomiędzy nimi przyczepiona była polska flaga, która spadła i leżała na ziemi. Cała w błocie, pokryta jakimiś robakami. Serce mnie zabolało. Tu taka uroczystość, a tu zdeptany symbol narodu. To był impuls. Wzięłam ją jak dziecko na ręce i oddałam Pawlakowi ze słowami, że to samo on i jego sojusznicy z Platfromy zrobili z naszą stocznią i robią z Polską. Zgłupiał. Nie wiedział co powiedzieć.
Broniła i przemawiała
Fotoreporterzy wyłapywali ją po tym na innych uroczystościach, gdy z innymi niosła w Warszawie polską flagę długą na 100 metrów, uszytą przez braci Woźniaków.
Gdy przemawiała i gdy broniła mieszkańców kamienicy przy ulicy Nocznickiego, sprzedanej z ludźmi przez syndyka stoczni prywatnemu przedsiębiorcy. Gdy prowadziła marsz sprzeciwu itd.
– Nie jestem osobą, która chce się pokazać, ale występując w obronie zwykłych ludzi, nieporadnych, trudno unikać mediów – mówi. – Dostrzegam jednak, że po latach wreszcie coś się zmienia. Może w maleńkiej cząsteczce dzięki mnie i podobnym do mnie desperatom. W protestach już nie biorą udziału partie polityczne, czy jedynie zachęcani do tego przez Radio Maryja starsi ludzie. Coraz więcej młodych, z mojego pokolenia, ma dość oszukiwania ich, że żyją na „zielonej wyspie” i są głupi, że tego nie dostrzegają. Nie żyją i mają odwagę powiedzieć elitom wszystkich partii: nie, dość, chcemy normalnego kraju i przyszłości dla siebie i naszych dzieci.
Politycy niech się jej boją.
Joanna Rutkowska przemawia podczas niedawnego marszu sprzeciwu w Szczecinie (z lewej). – W protestach już nie biorą udziału partie polityczne, czy jedynie zachęcani do tego przez Radio Maryja starsi ludzie. Coraz więcej młodych, z mojego pokolenia, ma dość bycia oszukiwanym – mówi.
fot. Sebastian Wołosz/Andrzej Szkocki
Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?