W Pogoni zaczął grać wiosną 2005 roku. Przez dwa i pół sezonu był najważniejszym piłkarzem tamtejszej drużyny. Już po kilku pojedynkach kibice widzieli, że Edi odstaje od reszty zawodników. Na boisku widział więcej, dogrywał lepiej i strzelał celniej. Przez kilka sezonów był najskuteczniejszy w drużynie, choć przecież na szpicy ataku nigdy nie grał. Po czteroletniej przerwie na grę w Kielcach, wrócił do Szczecina.
– Spotkaliśmy się w Warszawie. Nasza rozmowa o przejściu do Pogoni nie trwała nawet pięciu minut – wspomina wiceprezes Pogoni, Grzegorz Smolny.
Z kolei 39-letni Edi, pytany o najlepszy moment kariery, zaskoczył wszystkich.
– Wielu mówi o ekstraklasie. Jednak dla mnie najprzyjemniejszym momentem była gra z Pogonią w I lidze i awans – opowiada Brazylijczyk. – Dlatego też wyjątkowo wspominam choćby mecz z Bogdanką Łęczna, w którym także wpisałem się na listę strzelców.
Edi nawet nie zająknął się o tym, jakie bramki wtedy strzelił. Jedna z nich padła bezpośrednio z rzutu rożnego, a to przecież nie zdarza się często. Jednak to jest właśnie cały Edi. Woli mówić o kolegach z drużyny, sukcesach klubu czy postępach kolegów, niż o własnych osiągnięciach. Zawsze dobro zespołu stawiał na pierwszym miejscu. Ediego spytano również, czy nie żałuje, że nie zagrał w którejś z innych, mocnych lig.
– Jedyne, czego żałuję, to fakt, że nie przyjechałem do Polski wcześniej – przyznał Andradina. – Poznałem tu wielu wspaniałych ludzi i dość szybko się zaaklimatyzowałem.
Decyzję o końcu kariery Edi podjął trzy tygodnie temu. W klubie nie przyjęli tego z uśmiechem, więc dano Brazylijczykowi jeszcze dwa tygodnie do namysłu. Decyzji jednak nie zmienił. Teraz będzie pomagał drugiej drużynie Pogoni, zwłaszcza w treningach indywidualnych z ofensywnymi zawodnikami.
– Cieszę się, że ma kto mnie zastąpić w Pogoni – twierdzi Edi. – Jak dla mnie, Akahoshi to obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Nie ma co do tego dwóch zdań.
Edi jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii naszej ekstraklasy. W najwyższej klasie rozgrywkowej zdobył 45 goli, a w naszym kraju grał w dwóch klubach: Pogoni oraz Koronie Kielce. Był kapitanem obu zespołów.
– Decyzję podjąłem trzy tygodnie temu. Wiedziałem, że czasu mam coraz mniej, ale i tak nie było łatwo – dodał piłkarz.
Pogoń zastrzegła koszulkę z numerem „5”, z którym grał ten zawodnik. Podobnie wcześniej uczyniono z numerem „78”, z którym grał Olgierd Moskalewicz.
– Do 50 goli w polskiej ekstraklasie zabrakło mi pięciu trafień, ale jak dołożycie numer z mojej koszulki, to wszystko będzie się zgadzać – dodał z uśmiechem Edi.
Klub planuje oficjalnie pożegnać pomocnika podczas meczu z Jagiellonią Białystok, a wiosną być może uda się zorganizować pożegnalny mecz.
Nasz komentarz
Edi, dziękujemy!
Czy można zostać legendą danego klubu, gdy grało się w nim w sumie „tylko” przez sześć sezonów? Przecież zwykle takim mianem określani są piłkarze, którzy są wychowankami, bądź spędzili w nim kilkanaście, jak nie 20 lat. W przypadku Ediego te wszystkie kategorie mają mało wspólnego z rzeczywistością.
Już po pierwszej przygodzie Brazylijczyka z Pogonią niektórzy kibice uznawali go z jednego z najlepszych graczy, który występował w klubie, przynajmniej w ostatnich latach. Później Edi, wracając do Szczecina, tylko to wszystko potwierdził. Wprowadził klub do ekstraklasy, będąc zdecydowanym liderem drużyny i jej najlepszym strzelcem.
Jednak Edi to nie tylko spotkania ligowe czy bajeczna lewa noga. Edi to przede wszystkim zaraźliwy uśmiech, dobry kolega, zawsze służący pomocą i wielki profesjonalista, który dziennikarzom nigdy nie odmawiał kilku słów. I to się nie zmieni. Choć smutno, że nie zobaczymy go już podchodzącego do rzutu wolnego czy podającego z woleja na kilkadziesiąt metrów... Edi, dziękujemy!
Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?