– Jak zaczęła się pani przygoda z antykami?
– Miłość do antyków zaszczepiła mi mama. Od 18 roku życia przyglądałam się jej konserwującej kobierce. Wszędzie mnie ze sobą zabierała. A do Szczecina przyjechałam z mężem w 1995 roku z rodzinnej Moskwy.
– Jakie były pani początki w Szczecinie?
– Na początku sprzedawałam rosyjskie obrazy. Zaczęłam poznawać środowisko sztuki. Pierwszy projekt zrobiłam w Szczecinie dla męża. Była to winiarnia przy ulicy Krzywoustego.
– Co daje największą satysfakcję w pracy projektanta wnętrz?
– Zadowolenie w oczach klienta. To, że podoba im się mój pomysł na ich dom. Kiedy po moich poprawkach stwierdzą, że wszystko wygląda tak, jak powinno.
– Jest jakaś uniwersalna rada na świąteczny wystrój naszych domów?
– Nie. To zależy od tego, co lubimy. Każda gospodyni domowa zna najlepiej swoje kąty i powinna zastosować własną inwencję twórczą. Wtedy efekt jest najlepszy.
- Kto odwiedza państwa salonik antykwaryczny na Pomorzanach?
– Naszymi klientami są kolekcjonerzy i pasjonaci. Przychodzą również zwykli ludzie. Kiedyś przyszła do mnie kobieta, która w kilimie wiszącym na ścianie rozpoznała ten sam, który wisiał w jej rodzinnym domu. Pokazała mi nawet zdjęcia. I chociaż nie miała od razu całej kwoty wiedziałam, że ona właśnie musi być właścicielką.
– Czy jest pani przywiązana do tych rzeczy?
– Bardzo. Szczególnie do tych konserwowanych moją ręką. Kiedy odnawiałam piękną tkaninę z jedwabiu, włożyłam w to dużo serca. Dlatego zanim ją sprzedałam dokładnie sprawdziłam w czyje pójdzie ręce.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?