Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Para w życiu i para na scenie. Połączyła ich miłość do siebie nawzajem i do muzyki

Alicja_MR
Alicja_MR
Alicja_MR
Rozmowa z Małgorzatą i Andrzejem Janaszkiem, koncertującym małżeństwem.

– Łatwo tak żyć, jak wy?

Małgorzata Janaszek: Łatwiej niż kiedy nie jest się parą. My cały czas żyjemy muzyką. Jak nam przyjdzie porozmawiać na temat jakiejś frazy czy taktu w środku nocy, to rozmawiamy.

Andrzej Janaszek:
Jak są jakieś koncepcje związane z danym utworem czy jego wykonaniem na najbliższym koncercie, to byłoby trudno gdybyśmy mieli się kontaktować tylko drogą mailową. Takie koncepcje zawsze powstają na gorąco, często się zmieniają, jest potrzebna natychmiastowa reakcja, jakieś weryfikacje, redukcje. Jak dostajemy zamówienia na koncerty to też zastanawiamy się, która opcja byłaby najlepsza dla danego miejsca, dla czyjejś koncepcji, bo repertuaru jest bardzo dużo. Gdybyśmy nie byli razem, musiałbym cały czas siedzieć przy komputerze lub rozmawiać przez telefon. Nasze małżeństwo, przebywanie razem jest o tyle pomocne, że się uzupełniamy. Jesteśmy dla siebie taką instytucją muzyczną.

– Spory artystyczne nie przenoszą się na spory rodzinne?

AJ: To jest chwila. Podobnie jak w dużych zespołach, zdarzają się spięcia dotyczące spraw artystycznych. Wszyscy jesteśmy osobowościami i mamy materiał muzyczny zapisany w nutach, ale interpretacja tych znaków jest dość dowolna. Następuje kolizja w domu, jak w każdym małżeństwie. Potem jest odtajanie i wszystko wraca do normy. Jeżeli spór dotyczy muzyki, to się nie przenosi na nasze życie codzienne. Nie mówię żonie w złości, że ugotowała niedobrą zupę, bo tkwi we mnie jakiś wcześniejszy uraz. Na szczęście tak się nie dzieje.

MJ: Andrzej mówi o sporach artystycznych w dużych zespołach. Ale w dużych zespołach nie ma demokracji. Tam jest lider, który musi wybrać jedną koncepcję, a zespół tę koncepcję realizuje. Natomiast my jesteśmy w takiej dobrej sytuacji, że małżeństwo i zespoły kameralne to jest sztuka kompromisu, sztuka wyboru. Każdy z nas może wnieść jakiś pomysł muzyczny, wszystko polega na tym , żeby wybrać coś co jest najlepsze i za czym wszyscy się opowiedzą i będą to realizować. AJ: Muzyka to jest taki twór, który pochodzi głównie z emocji, a emocje są trudne do opanowania. Tworzą i sukcesy, i katastrofy, i porażki.

– Jak to jest z repertuarem? Widzowie nie oczekują, że jako małżeństwo będziecie wykonywać głównie utwory o miłości?
MJ: Muzyka jako sztuka, jako przejaw emocji, w dużej mierze traktuje o Rozmowa z Małgorzatą i Andrzejem Janaszkiem, koncertującym małżeństwem Para w życiu i para na scenie uczuciach. Miłość i inne uczucia były pretekstem do powstania wielu utworów. Nawet jeśli utwór jest instrumentalny, to zrodził się z emocji kompozytora. Repertuar jaki gramy to największe przeboje muzyki klasycznej, często pisane na dużo większe składy. Opery, arie operetkowe, pieśni. Wszystkie te dzieła często poruszają tematy miłosne. To iskrzenie słychać nawet w muzyce instrumentalnej.

AJ: Nie chcieliśmy się ograniczać do utworów napisanych na wiolonczelę i fortepian. Bardzo dużo aranżuję utworów z orkiestry i sprowadzam do takich pigułek jak trio fortepianowe czy duetu wiolonczeli z fortepianem. Dzięki temu nam się ten repertuar rozszerzył. I to nie jest tak, że gramy jakąś znaną melodyjkę, ale wszelka literatura muzyczna, która jest grana na wiolonczeli. Oczywiście wszystko konsultuję wszystko z żoną, żeby wiedział co na tej wiolonczeli można zrobić.

– Co było wcześniej, para w życiu czy para na scenie?

AJ: Spotkaliśmy się w Gorzowie w szkole muzycznej, każdy na swoim stanowisku. Mnie przydzielono do klasy wiolonczeli żony jako akompaniatora. Był początek roku, poszedłem do sali, w której żona prowadziła zajęcia, żeby się przedstawić. Przedstawiłem się, porozmawiałem i wyszedłem. Nie przeszedłem kilku metrów i nagle poczułem jakby uderzenie młotem i wróciłem do tej sali. Pamiętam, że to był początek września, a mnie utkwiło w głowie, że żona była w kozakach. Pracowaliśmy w systemie tygodniowym, więc spotykaliśmy się co tydzień, były jakieś herbatki w pokoju nauczycielskim.

MJ: Graliśmy wspólnie miniatury.

AJ: Potem zaczęliśmy wspólnie grać, bo byłem zachwycony grą żony. Pojawił się pomysł, żeby wzbogacić utwory grane na fortepianie o wiolonczelę.

– Gdzie najczęściej koncertujecie?

MJ: Podstawowy skład to jest Andrzej Janaszek solo. Fortepian jest bez wątpienia królem instrumentów i może sobie dobrać do pary dowolny instrument. W zależności od zapotrzebowania wybieramy skład. Od fortepianu solowego wyszedł duet, trio. Potem pojawiły się propozycje koncertów ze śpiewakami. Zaprosiliśmy do współpracy śpiewaków. Wykonujemy wtedy najpopularniejsze arie i duety operowe, operetkowe, musicalowe. Jeździmy na zaproszenia od przedstawicieli miast w całej Polsce, na zamówienia różnych ośrodków, w słynnych kultowych miejscach jak Sanniki, gdzie przebywał Chopin czy w Szafarni. Dowiadujemy się jakiego repertuaru zleceniodawcy oczekują i przygotowujemy specjalny program.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto