Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszukali mnie!

Redakcja
Urszula Woźnica dostała blisko 1400 zł za dach zniszczony podczas wichury, choć PZU wyceniło szkody znacznie wyżej, na prawie 5 tys. zł. Kobieta uważa, że została skrzywdzona.

Likwidator szkód ustalił, że zniszczona została jedna trzecia dachu. W kosztorysie oszacował straty na 4899,08 zł, z czego Urszuli Woźnicy wypłacono tylko 1359,50zł. Za naprawę dachu musiała zapłacić praktycznie z własnej kieszeni, ponieważ PZU potrąciło z odszkodowania aż 75 procent tzw. amortyzacji, czyli stopnia zużycia budynku.

– 12 procent objęło mojego syna, który jest współwłaścicielem domu, ale nie widnieje w polisie ubezpieczeniowej – wyjaśnia Woźnica.

Według PZU pozostałe 63 procent są zgodne z warunkami umowy.

– Integralną częścią umowy są jej warunki, m. in. amortyzacja – tłumaczy Stefan Porębski, zastępca dyrektora Centrum Likwidacji Szkód w PZU. – Jeżeli budynek został zbudowany w latach 30. i wcześniej, będzie ona wynosiła około 60 %.

Woźnicy to nie przekonuje. Tłumaczy, że wypłacając odszkodowanie firma brała pod uwagę położenie domu i podatek VAT, o czym poszkodowana dowiedziała się przez przypadek, gdy zażądała warunków umowy i tabelę amortyzacji. Podkreśla, że „PZU bardzo dużo na niej zarobiło”, ponieważ ubezpiecza się tam od wielu lat.

– Byłam zaskoczona, ponieważ z tych rozliczeń wynika, że dom wybudowany w 1925 roku jest dla ubezpieczyciela bezwartościowy – skarży się Woźnica. – Czuję się oszukana. Zwłaszcza, że nawet mój agent ubezpieczeniowy nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zostałam tak potraktowana i skąd tak duża wartość amortyzacji. Po tylu latach współpracy nawet się nie zainteresował problemem.

Skontaktowaliśmy się z przedstawicielem PZU obsługującym mieszkankę Pogodna.

– W pełni rozumiem niezadowolenie mojej klientki – tłumaczy Zenon Urbaniak. – Powinna się odwołać od decyzji firmy. Wtedy zakład musiałby ponownie ją rozpatrzyć, niestety niekoniecznie pozytywnie.

Od pamiętnej wichury minęły dwa miesiące. Wiatr uszkodził dach 19 stycznia, dzień później Woźnica zgłosiła to w PZU. Likwidator szkód miał się zjawić w ciągu tygodnia. Przez ten czas poszkodowana miała zabezpieczyć dach i wykonać zdjęcia uszkodzeń.

– To był bardzo deszczowy okres i żadna firma nie podjęła się wchodzenia na dach – opowiada mieszkanka Pogodna. – W końcu mój syn wszedł i zrobił zdjęcia. Niestety, na zabezpieczenie dachu musieliśmy poczekać, aż się wypogodzi.

Jak się później okazało, było już za późno. Likwidator nie uwzględnił naprawy w kosztorysie, ponieważ nie została wykonanawustalonym terminie. Za zabezpieczenie dachu Woźnica zapłaciła 1800 zł. Musiała również naprawić komin, co wyniosło dodatkowo 150 zł.

– Zniszczone narożne dachówki uszkodziły rynnę i dwa razy zalało mi sypialnię. Nikt mi za to nie zwrócił pieniędzy. Dobrze, że nie postanowiłam wyremontować całego dachu, bo nigdy bym się nie wypłaciła – dodaje mieszkanka Pogodna.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto