Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oni zawsze są z Pogonią (raport)

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Od początku istnienia Pogoń Szczecin zjednała sobie wielką sympatię kibiców, zarówno w Szczecinie, jak i na całym Pomorzu Zachodnim. Nic więc dziwnego, że z czasem Pogoń nazwano „Dumą Pomorza”.

Popularność klubu wynikała prawdopodobnie z faktu, iż nigdy nie był on formalnie związany z resortami siłowymi – wojskiem i milicją - a z przedsiębiorstwami gospodarki morskiej. Jak istotny był to argument pokazała historia innego szczecińskiego zespołu – Gwardyjskiego Klubu Sportowego „Arkonia”, która mimo występów w I lidze, nigdy nie miał tylu zwolenników co Pogoń. Związanie klubu z morzem i portem, gdzie pracowały rzesze kibiców, sprawiło, że z czasem w odniesieniu do granatowo-bordowych zaczęto używać określenia „Portowcy”. Na ich spotkania fani nie tylko ze Stargardu, Goleniowa czy Gryfina, ale także z miast nadmorskich, ze Świnoujściem na czele.

Drużyna z Twardowskiego bardzo szybko stała się wizytówką, a nawet niemal symbolem Szczecina. Fenomen Pogoni polegał na tym, że mimo braku poważniejszych sukcesów sportowych, frekwencja na jej stadionie zawsze należała do najwyższych w Polsce. Spotkania z udziałem blisko 30-tysięcznej publiczności traktowano jako coś zupełnie normalnego.

Do połowy lat 70. w Szczecinie - podobnie jak i w całej Polsce - trudno było jednak mówić o zorganizowanym ruchu fanów piłki nożnej. Były to czasy raczej masowych i spontanicznych działań niż konkretnych, zaplanowanych projektów. W meczach wyjazdowych sympatycy „Dumy Pomorza” uczestniczyli głównie dzięki wycieczkom organizowanym przez zakłady pracy. Zmiany przyniosła druga połowa lat 70., kiedy to najaktywniejsi kibice Pogoni wraz z ekipami fanów m.in.: Legii, Wisły, ŁKS-u i Polonii Bytom zaczęli tworzyć podwaliny pod dzisiejszą subkulturę skupiającą kibiców.

Na stadionie zaczęły pojawiły się flagi klubowe, a głównym atrybutem kibica stał się szalik z nazwą i barwami klubu. Jego zdobycie wymagało sprytu, bowiem o sklepach z gadżetami klubowymi nikt jeszcze wówczas nie marzył. Szaliki, tzw. jodełki, szyły babcie i ciotki, a dopiero na początku lat 80. można było je zamówić w Spółdzielni Pracy mieszczącej się przy al. Jedności Narodowej.

Tak wyposażeni fani Pogoni zaczęli się organizować i stawać coraz bardziej zauważalną grupą na stadionie. Wszyscy zajmowali jeden konkretny sektor, w którym intonowali pieśni na cześć klubu i drużyny, podejmowane przez cały stadion. „Hej Portowcy, złoci chłopcy, cały Szczecin wierzy w Was, my kibice pomożemy, Mistrza Polski zdobędziemy!” – tak rozpoczynała się jedna z pierwszych piosenek. Ówczesne stadionowe utwory odnosiły się przede wszystkim do historii, tradycji klubu i jego barw.

Z upływem lat zmieniało się miejsce spotkań „szalikowców”. Raz był to sektor na wysokiej trybunie, innym razem na łuku. Różne były też nazwy danego sektora – jedni nazywali go „młynem”, inni „piekiełkiem”. Obie jednak w pełni oddawały specyficzną atmosferę, jaka tam panowała. Obiekt Pogoni zawsze uważany był za jeden z najgorętszych w Polsce, co sprawiało, że kibice gości pojawiali się tu nader rzadko...

Połowa lat 80. to „złoty okres” kibiców Pogoni. Mimo iż nasz zespół nigdy nie miał blisko na stadiony swoich rywali, na każdym meczu wspierała go silna grupa fanów. Jeszcze lepiej wyglądała prezentacja na stadionie przy Twardowskiego. To właśnie sympatycy Pogoni byli jednymi z pierwszych, którzy wprowadzili na polskie obiekty piłkarskie race świetlne i „sektorówki” - czyli olbrzymie flagi klubowe. W tych czasach fani Pogoni należeli do ścisłej krajowej czołówki. Z „Dumą Pomorza” identyfikowali się wszyscy, przywiązanie kibiców było bezgraniczne i nie istniały jakiekolwiek podziały. Drużyna granatowo-bordowych była również oczkiem w głowie władz miejskich. Wszystko to tworzyło świetną atmosferę wokół klubu. Mówiło się o jednej wielkiej pogoniarskiej rodzinie, do której wielu dziś próbuje się odwoływać, czasem zupełnie bezpodstawnie,

W sezonie 1986/87 fani Pogoni zaliczyli bodajże najlepszy sezon w historii. Pod każdym względem należeli do najlepszych, mimo że wśród wszystkich ekip kibiców mieli najwięcej kilometrów do przejechania. Do legendy przeszły kilkutysięczne wyjazdy na mecze z Lechem w Poznaniu i z Widzewem w Łodzi, na samo zakończenie sezonu. Podczas tego ostatniego sympatycy Pogoni wręcz opanowali miasto, zbierając się ostatecznie tłumnie na pływalni łódzkiej Anilany (vis-a–vis stadionu Widzewa). Idolem czy wręcz ikoną dla kibiców ówczesnej Pogoni był król strzelców polskiej ekstraklasy - Marek Leśniak. Popularny „Valdano” miał bardzo dobre stosunki z fanami, zarówno na stadionie, jak i poza nim. W początkowym okresie swojej kariery niejednokrotnie uczestniczył wspólnie z kibicami w meczach wyjazdowych, co przysporzyło mu jeszcze większej sympatii. Do historii przeszły też jego spontaniczne skoki na płot po strzelonych bramkach. W takich momentach wielkiej euforii wszyscy czuli się jedną wielką rodziną.

W latach 90. klub zaczął powoli chylić się ku upadkowi. Od tamtej pory datuje się też inna, zupełnie nowa działalność kibiców Pogoni - walka o byt, o dobre imię „Dumy Pomorza”, o poszanowanie jej historii, barw i herbu. Walka o szacunek dla zasłużonych działaczy i zawodników, ale także o uznanie tego, co najcenniejsze, czyli wierności i oddania kibiców. „Chude lata” wypełniły kolejne spadki i awanse, a nawet całkowita upadłość klubu za rządów Lesa Gondora.

Problemy z finansowaniem ligowej drużyny zaczęły się od odebrania Pogoni giełdy samochodowej oraz wycofania się z pomocy finansowej przedsiębiorstw gospodarki morskiej, w tym głównego sponsora - Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście. Mimo, że klub zaczął dołować, kibice ani przez chwilę nie odwrócili się od zespołu, i kiedy tylko była taka potrzeba, głośno manifestowali swoje poparcie.

Władanie Pogonią przejmowali kolejni sponsorzy. Jednym z nich był turecki sympatyk futbolu Sabri Bekdas, za którego rządów Pogoń zdobyła drugie w historii klubu wicemistrzostwo Polski, choć niewiele brakowało do tego, aby zająć pierwsze miejsce. Granatowo-bordowi mistrza nie zdobyli, a na zakończenie sezonu atmosfera pomiędzy klubem, piłkarzami, a kibicami daleka była od normalności. Ostatni mecz ligowy Stomil Olsztyn - Pogoń Szczecin, decydujący o wicemistrzostwie Polski, obserwowało zaledwie pięciu fanów „Portowców”. Kibice Pogoni, zamiast flag, wywiesili transparenty, na których hasła traktowały o ówczesnej sytuacji klubu i jego odbiorze przez władze miasta.

Przybycie Lesa Gondora i cieszącego się złą sławą Piotra Wernera, było gwoździem do trumny Pogoni Szczecin. Ten ostatni zachował się dość nierozważnie. Wszczął wojnę z kibicami dlatego po stadionie musiał poruszać się z ochroną. Najzagorzalsi fani nie darowali mu ignorancji i kolejnych niezrozumiałych decyzji, które bezpośrednio prowadziły do całkowitego upadku klubu. W tym samym czasie, pod Urzędem Miasta, kibice organizowali manifestacje mające na celu ratowanie Pogoni.

W tych trudnych czasach, kibice coraz chętniej zrzeszali się w licznych organizacjach i stowarzyszeniach. Tak też powstał Klub Sympatyków Pogoni Szczecin. Organizacja miała swoją siedzibę w budynku przy basenie Pogoni, a później w jednym z lokali w centrum miasta. Tam odbywały się spotkania, podczas których rodziły się pomysły i projekty fanów dotyczące ratowania klubu. Na jednym z takich spotkań narodziła się idea stworzenia organizacji walczącej w bardziej skuteczny sposób. Powołano więc do życia stowarzyszenie – Pogoń Walcząca.

20 stycznia 2003 r. PW zorganizowała największą w naszym kraju manifestację kibiców sportowych, mającą na celu zwrócenie uwagi całej sportowej Polski na upadek zasłużonego klubu. Relacje z wydarzeń na Placu Lotników, za pośrednictwem ogólnopolskich stacji telewizyjnych i radiowych, obiegły całą Polskę. W tym samym czasie, demonstrację solidarności i poparcia zorganizowali w Warszawie sympatyzujący z Pogonią kibice Legii.

Następnym krokiem Pogoni Walczącej były wybory samorządowe. Kibice wzięli w nich udział, aby w przyszłości skuteczniej bronić i walczyć o interesy klubowe. W skład listy wyborczej weszły osoby blisko związane z Pogonią lub ze środowiskiem sportowym. Mimo finansowania kampanii wyborczej wyłącznie ze składek sympatyków, w wyborach samorządowych Pogoń Walcząca uzyskała większą liczbę głosów niż Polskie Stronnictwo Ludowe, partia z długoletnią tradycją. Dla obserwatorów życia politycznego była to spora niespodzianka. Niewiele brakowało, aby do rady miejskiej weszło przynajmniej dwóch kandydatów z listy PW, w tym ceniony w Szczecinie trener Mariusz Kuras.

Szczecińscy fani zawsze walczyli o poszanowanie tradycji, barw klubowych, o dobre imię Pogoni i jej najbardziej zasłużonych postaci. Wielką czcią i szacunkiem darzono wybitnego trenera, wychowawcę, a przede wspaniałego animatora sekcji piłkarskiej MKS Pogoń, Floriana Krygiera. To właśnie z inicjatywy kibiców, jeszcze za jego życia, stadion przy ulicy Twardowskiego nazwano jego imieniem. Powstała także olbrzymia flaga z wizerunkiem nestora szczecińskiej piłki nożnej.

Wśród fanów Pogoni funkcjonują różne grupy, lecz wszystkie działają wspólnie na rzecz klubu. Widać to przede wszystkim na spotkaniach wyjazdowych, kiedy kibice jadą za zespołem na drugi koniec Polski. Tworzą wśród siebie hierarchię i później to właśnie „wyjazdowcy” nadają ton na stadionie i mają ostatnie słowo w sprawach bezpośrednio dotyczących fanów. Każda formacja odpowiada za inne, wytyczone wcześniej zadania.

Jedną z takich grup są „Młode Wilki”, która zajmuje się oprawą meczów, zarówno w Szczecinie, jak i podczas spotkań wyjazdowych. Kontynuując dobre tradycje szczecińskich „ultrasów” (najwierniejszych z wiernych), „Młode Wilki” należą do czołówki polskich grup kibiców. Dowodem są wyróżnienia i zwycięstwa w plebiscycie organizowanym przez sponsora rozgrywek ekstraklasy pod nazwą „Orange Idea Fair Play”. Aktywność sympatyków Pogoni dostrzegana jest także zagranicą, stąd rokroczne zaproszenia do udziału w jednym z największych turniejów w Europie, jaki odbywa się w szwedzkim Malmö. Fani Pogoni są jedynymi kibicami z Polski, którzy kiedykolwiek uczestniczyli w tej dużej skandynawskiej imprezie. W 2004 r. odnieśli tam swój największy sukces, zwyciężając zawody piłkarskie.

Na stadionie przy Twardowskiego często spotyka się wielopokoleniowe rodziny. Dziadek, syn czy wnuk obok siebie, w klubowych barwach, to częsty widok na trybunach. Kibicowanie przechodzi tu naturalnie z pokolenia na pokolenie. W Szczecinie nie ma mowy o modzie na Pogoń - to szczere przywiązanie do drużyny, barw i tradycji.

 

Zobacz zdjęcia:


O Pogoni w blogu:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto