Kilka minut po godzinie 21.00 trzy osoby zaczęły tworzyć ogniste obręcze, machając sznurami, na końcu których umieszczone były palące się materiały. Ta sztuka nazywa się fire core.
- Zajmuję się tym od 8 miesięcy – mówi Ola Lemke, organizatorka pokazu. – Dwa miesiące później dołączyła do mnie moja szkolna koleżanka, potem inne osoby i tak zaczęła się tworzyć grupa. Dzisiaj jesteśmy tylko w trójkę, bo kilka osób zachorowało. Po raz pierwszy jest dzisiaj z nami nowy kolega, który się dopiero uczy i nie uczestniczył w pokazie.
Do fireshow potrzebny jest sznur i kawałki materiału. Niektórzy używają do tego dżinsu, inni kevlaru. Zaletą tego drugiego jest to, że dłużej się pali, natomiast dżins spala się od razu w trakcie jednego pokazu.
- Spotykamy się dwa razy w tygodniu – mówi Ola. – Cały czas szukamy chętnych osób, które by się do nas przyłączyły.
Małgorzata Klimczak
Fot. Adam Słomski
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?