Pani IwonaMirus z rodziną jechała po nią ponad 300 km, bo suka pochodzi aż z hodowli czeskiej.
– Pojechaliśmy do Zbąszynia – opowiada pani Iwona. – Byliśmy umówieni na zakup innej suki. Kiedy przyjechaliśmy, okazało się, że hodowca wyjechał ściągnąć zepsute auto Czechów. To od tych nich wzięliśmy Nikę. Zwierzę było tak spragnione, że w drodze do Szczecina wypiło półtora litra wody mineralnej. Na początku była agresywna, rzucała się na domowników.
– Zadzwoniłam do hodowcy, żeby zapytać z jakiej hodowli pochodzi, ponieważ nie wiemy jak z nią postępować – mówi pani Iwona. – Hodowca powiedział, że to jedna z najlepszych ras, ale jak chcemy, to może nam psa wymienić. Ja na to, że Nikę kocham i nie będę jej wymieniać, bo to nie jest zabawka.
Pani Iwona wysłała sukę na szkolenie, które ukończyła z wynikiem bardzo dobrym. Na 200 możliwych punktów dostała 198. Na egzaminie poprowadziła ją 10-letnia dziewczynka, ponieważ instruktor uznał, że lepiej będzie, kiedy zrobi to ktoś obcy, a nie właściciele. Egzaminator był zdumiony. Powiedział, że przez 40 lat pracy nie widział, żeby pies wykonywał tak posłusznie wszystkie wymagane od niego polecenia. Po szkoleniu Nika trafiła do psiego psychologa, który stwierdził, że jest zbyt rozpieszczona i dlatego zachowuje się nietypowo.
– To się zmieniło – mówi pani Iwona. – Jak była szczeniakiem, to nieraz płakałam, bo nie dawaliśmy sobie z nią rady. Teraz spoważniała i jest wielką radości dla całej rodziny.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?