- Jak zareagowała pani na wiadomość o chorobie?
- Nigdy nie należałam do zdrowych osób, ale myślałam, że akurat mnie to nie dotyczy. Dużo słyszałam o tej chorobie, więc postanowiłam się zbadać. Okazało się, że mam guza piersi. Trzy miesiące nie wiedziałam jak to powiedzieć rodzinie. Kompletnie zamknęłam się w sobie. Na operację pojechałam do Bydgoszczy. Odsunęłam od siebie ten problem.
- Teraz jest pani wolontariuszką stowarzyszenia „Agata”. Na czym polega praca?
- Od kilkunastu lat odwiedzamy panie po operacji usunięcia piersi. Co czwartek dwie osoby z naszego stowarzyszenia jadą na spotkanie z pacjentkami szpitala na Golęcinie. Rozmawiamy z nimi, wspieramy je psychicznie, a także rozdajemy ulotki, informatory o tym, jak działa nasz klub.
- Co mówi pani kobiecie, która właśnie straciła pierś?
- Mówię, że skoro mi się udało, to czemu jej ma się nie udać? Panie traktują taką operację jako zamach na swoją kobiecość. Zawsze pojawia się to pytanie „dlaczego ja”. To moment, kiedy potrzeba im ogromnego wsparcia i integracji. Bardzo ważna w tym okresie jest także rodzina, akceptacja i wyrozumiałość męża. Chcą od nas nadziei, optymizmu.
- Nie wracają do pani wspomnienia, gdy spotyka się ponownie z chorobą?
- Taka rozmowa na długo zostaje we mnie. To znaczy, że amazonka, która jedzie do takich kobiet musi uporać się z własną chorobą. Ja się z nią uporałam.
Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?