"Nie musicie nam odśnieżać! Sami to zrobimy"

To specyficzna ulica. Mieszkańcy znają się tu od momentu, kiedy powstawały pierwsze domy.

- Nawet jak się budowaliśmy, kiedy komuś zabrakło jakiegoś materiału, cegły czy cokolwiek, mógł liczyć na pomoc – opowiada Franciszek Kozak, mieszkaniec ulicy. – Niektórzy się śmieją, że działamy jak w komunie, ale to bardzo się sprawdza. Mieszkamy tu razem ćwierć wieku, bawimy się razem na sylwestra i jak trzeba razem bierzemy się do pracy dla dobra wszystkich.

Kiedy mieszkańcy ul. Macierzanki zobaczyli hałdy śniegu, które nagle zaczęły gromadzić się przy odśnieżonych posesjach zwołali spotkanie i obmyślili plan. Każdy wziął, co tylko miał w domu i już o 8 rano pewnego dnia wyszli przed domy. Kurator z inżynierem, emeryt z pracownikiem naukowym, działacze osiedlowi – wszyscy ramię w ramie odśnieżali ulicę. Ci, którzy szli do pracy dołączali po południu. Zgarnianie śniegu na taczki i wywożenie go do pobliskiego Żabińca zajęło czas do wieczora.

- Zwoziliśmy śnieg do potoku – dodaje pan Franciszek. – Od razu zaznaczam, że śnieg był czysty. Żadnej soli, smarów, nic. Pieczę nad tym sprawowała pani Ania, która zna się na ekologii. Wiemy, że nie można zanieczyszczać środowiska.

Akcja odśnieżania trwała jeden dzień w czasie ferii, trzy rodziny z ul. Macierzanki były w tym czasie z dziećmi na wyjeździe. Nie było najmniejszego problemu, by sąsiedzi odśnieżyli także ich posesje.

- Nie chcieliśmy czekać na pomoc z miasta – kończy pan Franciszek. – Jeden dzień pracy i teraz mamy spokój. Ręce trochę jeszcze bolą, ale to nic, bo każdy, kto nas odwiedza jest w szoku. Żadnych zasp, taksówkarze mówią, że w Szczecinie nie ma teraz drugiej takiej szerokiej ulicy. Współpraca to nasza mocna strona.