Daniel Pawlaczyk razem z żoną Anną i 3-letnim Michałkiem trzy lata temu wprowadził się na ul. Czerwoną. Rodzina twierdzi, że już od pierwszych dni stosunki z sąsiadami nie układały się dobrze.
– Oni nas nie akceptują – mówi pan Daniel. – Od początku nam dokuczali i byli dla nas niemili.
– Wszystko zaczęło się od tego że nie chcieliśmy przyjmować listów, które przychodziły do poprzednich lokatorów –wspomniana pani Anna. – Sąsiedzi zza ściany chcieli, byśmy odpierali korespondencje rodziny, która wcześniej tu mieszkała.
Państwo Pawlaczyk kilka razy przekazali listy, później nie chcieli tego robić.
– To były listy polecone, nie śmiałem na siebie brać za nie odpowiedzialności – mówi pan Daniel.
Daniel uważa że inni lokatorzy specjalnie zakłócali im spokój w nocy i podpiłowali koła w wózku dla dziecka.
– Robią z nas wariatów – mówi pani Anna. – Twierdzą, że coś nam się wydaje, że jesteśmy dziwni.
Państwo Pawlaczyk w związku z problemami z innymi lokatorami wielokrotnie interweniowali w administracji i na policji. Byli także w prokuraturze.
– Nic to nie dało – mówi pan Daniel. – Ja już nie wiem co mam robić, przecież tak się nie da żyć.
– My nie chcemy dużo – dodaje Anna. – Chcemy tylko, aby nas zaakceptowali.
Rodzina bardzo przeżywa całą sytuację. Sąsiedzi nie widzą problemu.
– My nie mamy z nimi żadnych konfliktów – mówi pan Kazik, sąsiad z naprzeciwka. – Nie wiem, o co im chodzi. To oni stwierdzili, że nie będą się do nas odzywać. Coś im się nie spodobało i się obrazili.
– Mieszkamy to od 15 lat i z nikim z sąsiadów nie mieliśmy żadnych problemów – dodaje żona Kazika. – Z wszystkimi dobrze żyjemy. Z nimi też było wszystko w porządku, ale teraz się do nas nie odzywają.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?