Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie czuję się gwiazdą!

rduchowski
rduchowski
Sobota. Klub Can Can. Bilety wyprzedane dwa tygodnie przed koncertem. Muzyka delikatna, nastrojowa. Przed sceną komplet widzów. Publika dojrzała. Wszyscy śpiewają z Anią „Tyle twoich słów, w głowie ciągle mam…”. Ona skromna. Zaskoczona sławą.

- Odniosłaś sukces. Jesteś gotowa do roli gwiazdy?
- Nie czuję się gwiazdą! Takie przyjęcie powoduje u mnie zdziwienie. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jest to przyjemne. Zresztą nie wydaje mi się, żebym była zbyt popularna. Wciąż mam komfort tworzenia - robię to, co lubię, nie obawiając się, że wywołam skandal na dużą skalę.

- Kiedy wydawałaś pierwszą płytę - „Samotność o zmierzchu”, byłaś brunetką. Teraz nowa płyta – „Kilka historii na ten sam temat” i zmiana koloru włosów na blond. W muzyce więcej melancholii.
- Cieszę się, że ludzie dostrzegają zmiany w mojej muzyce i we mnie. Jedno i drugie było konsekwencją wewnętrznej potrzeby i metamorfozy. W końcu od ostatniego wydawnictwa minęły 3 lata, które wywarły na moje życie ogromny wpływ. Ale to ludzie dopinają mi etykietki.

- Jesteś w szczęśliwym związku, a śpiewasz o niespełnionej miłości. Doświadczenie własne czy wyjątkowy zmysł obserwacji?
- Jestem obserwatorem. Historie innych ludzi są dla mnie największą inspiracją. Mimo to nigdy nie piszę o sprawach, których sama nie doświadczyłam. Dobrze pamiętam, co wtedy czułam. Identyfikuję się z tekstami piosenek które śpiewam.

- Wpływ lat 60. i 70. jest znakiem szczególnym „Kilku historii…” Twój wizerunek sceniczny także. Skąd fascynacja tamtym okresem?
- Wtedy była swoboda. I obezwładniająca prostota. Granie nie miało barier. Twórcy nie musieli walczyć z rozgłośniami radiowymi. Ludzie tworzyli dla sztuki, nie dla pieniędzy.

- Na twoich rękach widać wyraźne ślady po kocich pazurkach. Jesteś „kociarą”?
- Kocham dachowce. Na razie mam dwa. Znalazłam je na ulicy. Nie zdążyłam ich nazwać – mówię do nich Czarna i Szara. Jak się przybłąka następny, pewnie też mu nie odmówię.

- Wkrótce Twoje urodziny. Co najbardziej chciałabyś dostać w prezencie?
- Domek z działką! Mieszkam w Warszawie i najzwyczajniej w świecie brakuje mi natury.

- Po raz trzeci jesteś w Szczecinie. Jak odbierasz nasze miasto?
- Za każdym razem jestem tu „w biegu”. Dlatego nie zdążyłam się mu porządnie przyjrzeć. Ze Szczecinem kojarzy mi się Kasia Nosowska i zespół Hey oraz wyśmienita publiczność. Dzisiejsze, tak życzliwe przyjęcie, szczerze mnie wzruszyło.

- W biegu. Czy Ty w ogóle odpoczywasz?
- Jasne, że tak. Ładuję akumulatory w domu, słodkim nicnierobieniem. A! I jeszcze jem, bardzo dużo jem. Musze się pochwalić, że dobrze gotuję.

- Dziękujemy za rozmowę.**

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto