W sobotę nad ranem antyterroryści szturmowali jeden z garaży na osiedlu Bukowym. Liczyli, że wewnątrz zatrzymają Stanisława Antczaka, podejrzewanego o postrzelenie dwóch osób i serię zuchwałych włamań w Zdrojach. Przestępca uciekł, ale zostawił ślady, które wskazywały, że garaż był jego schronieniem przez kilka dni. Pomieszczenie należy do starszej kobiety.
– Chciałam go sprzedać – mówi właścicielka. – Przed gwiazdką wynajęłam garaż młodemu mężczyźnie, mówił że gdzieś w pobliżu ma jakąś budowę i że będzie tam trzymał narzędzia.
Według właścicielki garażu wynajmujący musiał pomagać Antczakowi.
– „Snajper” musiał mieć klucze, bo nie było żadnych śladów włamania. Poza tym dziwi mnie, że policja go nie załapała, skoro wiedzieli, że tam nocuje. Dlaczego nie poczekali aż się pojawi, tylko od razu włamali się do garażu. Szkód tylko narobili – dodaje rozgoryczona kobieta.
O akcji policji na osiedlu Bukowym zrobiło się głośno. Poinformowały o niej ogólnopolskie media.
– „Snajper” u nas? To niemożliwe – Mikołaj Zarzycki z Beżowej był zdziwiony. – Ja nawet chciałem kupić ten garaż.
Mieszkańcy, których obudziły poranne hałasy przed oknami, nie byli przerażeni.
– Jak antyterroryści wchodzili do garażu to było trochę głośno – opowiada pani Iwona z parteru. – Ale my jesteśmy przyzwyczajeni do takich hałasów.
– Kilka lat temu wysadzili nam pół klatki – tłumaczy sąsiadka. –Wtedy udało im się zatrzymać jakichś ludzi z mafii. Szkoda, że tym razem akcja się nie powiodła.
Pani Iwona nikogo podejrzanego w okolicy nie widziała, mimo iż historię „snajpera” śledzi z uwagą. Ci, którzy minęli się z Antczakiem na podwórku, nie rozpoznali go, choć rysopis i zdjęcia przestępcy publikowała prasa i pokazywały ogólnopolskie stacje telewizyjne.
– Tu kręci się mnóstwo bezdomnych – mówi jedna z mieszkanek. – Możliwe, że nawet kiedyś minęłam tego bandytę na ulicy, ale wzięłam go za włóczęgę.
Mieszkańcy Beżowej są wyjątkowo dyskretni – prawie nie interesują się tym, co się dzieje w sąsiedztwie.
– Tu każdy sobie rzepkę skrobie – mówi pani Krystyna z Bukowego. – Wcześniej mieszkałam na Pomorzanach, tam było inaczej. Ludzie się znali, tu na osiedlu nikt nie zagląda do sąsiadów, nie pyta co słychać.
Zdaniem profesora socjologii Jacka Leońskiego, takie zjawisko występuje we wszystkich wielkich skupiskach ludzi. – Osiedla sprzyjają anonimowości – twierdzi Leoński. – W betonowej dżungli ludzie się nie znają i mało o sobie wiedzą. Nikt nie interesuje się tym, co dzieje się pod „trójką” czy „dziesiątką”. W takie otoczenie łatwo się wtopić i pozostać niezauważonym.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?