Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasz Ojcze Święty, wciąż o Tobie pamiętamy!

Robert Duchowski
Robert Duchowski
20 lat temu Szczecin przeżył jedno z największych wydarzeń swojej historii. Z pielgrzymką przybył do miasta papież Jan Paweł II. Przypomnijmy jak to spotkanie wyglądało w oczach ludzi, którzy 11 czerwca towarzyszyli papieżowi w wizycie.

Henryk Rozkrut był wówczas intencjonarzem, czyli wygłaszał intencje podczas mszy świętej na Jasnych Błoniach. Jednocześnie był w kościelnej służbie porządkowej. 11 czerwca około godz. 9 wchodził do tzw. strefy „A”, miał się znaleźć obok papieża. Wykrywaczem metali sprawdzono każdego z wchodzących. W grupie, oprócz osób czytających podczas mszy, znaleźli się również ci, którzy nieśli dary i przyjmowali komunię z rąk papieskich. Ceremoniarz papieski Piero Marini (oficjalnie mistrz papieskich ceremonii liturgicznych – przyp. red.) wprowadził oczekujących intencjonarzy na drugi poziom papieskiego ołtarza. To on dyrygował ruchem, kto i kiedy ma mówić.

Wszystko dobrze wypadło

– Słuchaliśmy ewangelii i wreszcie homilii papieskiej – wspomina dziś Henryk Rozkrut. – Znajdowałem się z tyłu i widziałem przemawiającego Jana Pawła II. Wydelegowano mnie z parafii katedralnej, w której byłem m.in. lektorem. Jako jedna z kilku osób wygłosiłem intencję za święte zgromadzenie oraz za gości. Kolejno przechodziliśmy do ambony. Pamiętam, że intencję za Ojca Świętego wygłosił nieżyjący Bogusław Piskorski. To było duże napięcie, spoczywała na mnie odpowiedzialność. Po raz pierwszy w życiu głos rozchodził się przy takim wzmocnieniu. Należało mówić bardzo powoli, żeby głos nie nakładał się, a wszyscy zrozumieli. Wszystko wypadło dobrze. Papież przechodził bardzo blisko mnie, zrobiłem kilka zdjęć gdy przechodził po liturgii.

W spotkaniu, które odbyło się w katedrze, pan Henryk nie uczestniczył. Zajmował się pilnowaniem porządku przy ul. Grodzkiej.

– Zostawiłem wolne miejsce dla kogoś innego z parafii – mówi. – Miejsca w kościele były ściśle reglamentowane. Co ciekawe ludzie nie robili problemu, gdy zaprowadzaliśmy porządek, nikt nie narzekał. Czuło się podniosłą chwilę. Inne moje spostrzeżenie dotyczy milicji. Gdy rano, w dzień wizyty papieskiej okazało się, że zwiędły kwiaty w katedrze, były problemy, żeby wymienić je na świeże. Milicja sprzeciwiła się tłumacząc to względami bezpieczeństwa, żeby nikt nie wznosił kwiatów już po sprawdzeniu świątyni. Nie wiem ile w tym wszystkim było faktycznej troski, a ile chęci utrudnienia. Mimo wszystko udało się przeforsować zmiany.

To było morze głów

Zbliżająca się rocznica to również powrót do wspomnień dla Wandy i Edmunda Piotrowskich. Ich syn Marcin śpiewał podczas wizyty w szczecińskim chórze chłopięcym „Słowiki”. Teraz przebywa w Irlandii.

– Syn wystąpił przed papieżem podczas uroczystości wmurowania kamienia węgielnego – mówi pani Wanda. – Śpiewałam w chórze „Hejnał”, mój mąż jako solista opery „wspierał” nasze basy. Pamiętam wielkie wzruszenie, każdy z nas zdawał sobie sprawę z powagi chwili.

Pan Edmund zapamiętał z wizyty papieskiej stwierdzenie, że każda rodzina jest silna Bogiem.

– Na Jasnych Błoniach i w okolicznych uliczkach zgromadziło się mnóstwo ludzi – wspomina. – To było morze głów.

Do dziś rodzice Marcina wspominają ten dzień.

– Powtarzam mu, dziecko jesteś naznaczony, Ojciec Święty położył ręce na Twoich ramionach – dodaje pani Wanda.

Transparent z papieżem

Byli też tacy, którzy powitali Jana Pawła II specyficznym transparentem. Najlepiej wie o tym Wojciech Woźniak, działacz ruchu Wolność i Pokój (ruch powstał w 1985 r. i jest ważnym fragmentem opozycji w PRL – przyp. red.). Podczas wizyty papieża w Szczecinie, 11 czerwca 1987 roku Paweł Woźniak, jego brat zrobił kilka wyjątkowych zdjęć. Dokumentują akcję rozwieszenia dwóch transparentów z hasłem Wolność i Pokój oraz z papieżem. Na jednym z ujęć Wojciech Woźniak siedzi na ramionach kolegi i trzyma wysoko wzniesiony transparent. –
Akcja była przygotowana około tygodnia wcześniej – mówi uczestnik wydarzeń. – Był w to zamieszany Bartek Sawicki, Tomek Herkules, bracia Nakliccy i moja siostra Ewa. Nawet kilka dni przed samym wniesieniem transparentu większość z nas spała poza domami. Z prostej przyczyny, żeby nas nie zwinęli. Potem okazało się, że milicjanci przyszli do naszych domów, ale nas nie zastali. Z samego rana weszliśmy na Jasne Błonia jako przedstawiciele służby sanitarnej. Na szczęście nas kontrole nie obowiązywały. Mieliśmy legitymacje i podczas wejścia nas nie sprawdzano.

Transparenty zamaskowano w noszach, dzięki temu wszyscy dostali się na mszę.

– Transparent z papieżem zawiesiliśmy na krótkich kijach – wyjaśnia Woźniak. – Na duży transparent „Wolność i Pokój” zostały użyte dwa wielkie drągi które były ogrodzeniem sektoru. Przy okazji doszło do pewnego zdarzenia. Złamał się jeden z drągów i spadł na głowę jednej z kobiet. Jako służba sanitarna od razu udzieliliśmy jej pierwszej pomocy. Co ciekawe to są jedyne zdjęcia, które się zachowały, a dotyczą naszej akcji. Ale wiem, że w relacji telewizyjnej ten transparent jest widoczny. Jedno z ujęć przedstawia mnie, jak siedzę na ramionach Grzegorza Kołtuniaka.

Trudno było nie zauważyć sporych rozmiarów transparentu. Jaka była reakcja służb porządkowych?

– Nie przeszkadzano nam w ogóle, nie było żadnej reakcji – mówi Woźniak. – Dopiero po kilku dniach wezwała nas Służba Bezpieczeństwa na Kaszubską. Mieliśmy przesłuchania, ale ogólnie było w porządku. Przeprowadzono z nami tzw. rozmowę umoralniającą. Więcej nic nie było, żadnego kolegium. Aż dziwne.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto