Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Narodziliśmy się po raz drugi

Anna_Kwiecień
Anna_Kwiecień
Jerzy, Wojciech, Ewa i Zbigniew mieszkają w różnych częściach Polski, są w różnym wieku, mają różne zawody. Jedno ich jednak łączy. Żyją dzięki ludziom, którzy nie zabrali swojej wątroby do nieba.

Pan Jerzy miał przeszczep dwa lata temu. Do dziś, gdy wspomina chwilę, w której dowiedział się, że jest dla niego wątroba, ma łzy w oczach.

- Gdyby nie przeszczep, dziś bym nie żył – mówi ze wzruszeniem.

O chorobie opowiada niechętnie. O historii jego choroby dowiadujemy się od jego żony. Wszystko zaczęło się cztery lata temu.

Mam nowe życie

- Mąż zaczął się źle czuć – opowiada Barbara Karczewska, żona pana Jerzego. – Trafiliśmy do lekarza w Gorzowie Wielkopolskim, bo tam mieszkamy. Mężowi zrobiono badania, po których natychmiast trafił do szpitala.

Diagnoza - marskość wątroby.

- Mąż nie wiedział co to znaczy, ja jestem pielęgniarką i od razu wiedziałam z czym to się wiąże – mówi pani Barbara.

Pan Jerzy spędził trzy tygodnie w szpitalu, lekarze zalecili leki i specjalna dietę. Niestety, mimo to jego stan się pogarszał.

- Byłam zła – mówi pani Barbara. - Lekarze nie mogli nam pomóc. Szukałam ratunku gdzie indziej. Siadłam z książką telefoniczną i zaczęłam wydzwaniać. W końcu trafiłam na informację telefoniczną w Szczecina. Tam pani była tak miła, że dała mi numer telefonu do szpitala.

W taki sposób pan Jerzy trafił na wizytę do prof. Piotra Milkiewicza.

- To było trzy lata temu, a pamiętam jakby wydarzyło się wczoraj. Wizytę mieliśmy umówioną na czwartek, na godz. 17.20 – opowiada pani Barbara. – To była nasza pierwsza wizyta w Szczecinie.

O tego czasu państwo Karczewscy odwiedzali Szczecin coraz częściej. Przyjeżdżali na badania, konsultacje. W końcu pan Jerzy trafił do szpitala przy ul. Arkońskiej. Tam został zakwalifikowany do przeszczepu. Od tego czasu zaczęło się oczekiwanie na nową wątrobę.

13 listopada 2007 roku, tę datę pan Jerzy i jego żona będą pamiętać do końca życia. O godz. 20 zadzwonił telefon.

- Dzwonili z informacją że jest dawca i mamy jechać do szpitala na przeszczep – mówi pani Barbara.

Na tę wiadomość czekali kilka miesięcy. Była radość, ale był też strach. Jerzy do dziś ze łzami w oczach opowiada o wydarzeniach sprzed dwóch lat. Operacja trwała kilka godzin i Jerzy Karczewski narodził się po raz drugi. Na początku nie chciał wiedzieć, od kogo dostał wątrobę, dziś coraz częściej zastanawia się kto mógł być jego dawcą. Ile miał lat? Kim był? Jak zginął? Czy była to kobieta, czy mężczyzna?
- Ten człowiek żyje we mnie – mówi pan Jerzy. – Dzięki niemu mam nowe życie.

Po przeszczepie żyje się inaczej

Wojciech Kroscki z Gorzowa Wielkopolskiego, został zoperowany cztery miesiące temu. Na wątrobę czekał osiemnaście miesięcy.

- O tym, że jest dawca dowiedziałem się 13 czerwca o godz. 4.12 nad ranem – opowiada. – Wstałem z łóżka, ubrałam się, wsiadłem w auto i ruszyłem do Szczecina. Nic nie czułem. To była informacja, jak każda inna. Dopiero w drodze do szpitala uzmysłowiłem sobie gdzie jadę i co mnie czeka, że może to być moja ostatnia podróż, że mogę już nie wrócić do domu, do bliskich. Całe życie przelatywało mi przed oczyma. Bałem się.

Operacja się udała. Dziś, cztery miesiące po przeszczepia, pan Wojciech żyje zupełnie normalnie.

- Wcześniej wejście ma czwarte piętro było wyczynem - opowiada. – Teraz jest inaczej. Trzeba tylko przestrzegać diety, brać leki i przyjeżdżać na kontrole.

Mimo to człowiek się zmienia.

- Stałem się spokojniejszy, nie przejmuję się drobnostkami, żyję wolniej – mówi pan Wojciech. – Wcześniej byłem nerwusem. Dziś wiem, że nie warto tracić nerwów na jakieś błahostki. Trzeba żyć i cieszyć się tym, co się ma. Myślę, że zmieniłem się po operacji. Może mój dawca był spokojnym człowiekiem.

Moja wątroba płonęła

Ewa wyjechała w maju do Hamburga. Była zdrowa, nic jej nie dolegało. Jednego dnia poczuła się bardzo słabo. Prawie mdlała. Zadzwoniła na pogotowie. W szpitalu okazało się że jej wątroba w ponad 90 proc. nie funkcjonuje. Zostało jej kilka godzin życia.

- W szpitalu na zmianę traciłam i odzyskiwałam przytomność – opowiada. – Gdy obudziłam się za którymś razem zobaczyłam nad sobą kilku lekarzy. Mówili do siebie, że jeśli w ciągu dwóch godzin nie znajdzie się dla mnie wątroba - umrę.

Jak twierdzi Ewa, to był cud. Znalazł się dawca. Jej wątroba, a z nią szansa na życie, przyleciała z Holandii.

- Gdy przed przeszczepem robiono mi USG, widziałam jak cała moja wątroba jest zniszczona, jakby płonęła, tylko jeden malutki fragment był normalnego koloru, tylko taki fragment wątroby był zdrowy – opowiada Ewa. – Nagle zrobiło się bardzo zimno. Miałam halucynacje, bałam się.

Operacja Ewy trwała 12 godzin.

- Gdy się obudziłam byłam szczęśliwa – wspomina. – Lekarze powiedzieli mi, że dostałam drugie życie. Niestety mieli też złą wiadomość. Moje nerki przestały funkcjonować. Na szczęście po siedmiu dniach dializ mój stan zaczął się poprawiać. Jestem bardzo szczęśliwa. Dostałam drugie życie.

Nie zabieraj organów do nieba

- Trzy dni po przeszczepie poczułem potrzebę stworzenia jakiejś organizacji, która wspierałaby lekarzy i pacjentów po transplantacji – opowiada Zbigniew Michałowski, 18 listopada zeszłego roku dostał nową wątrobę. – Siadłem i zacząłem pisać. Stworzyłem cele takiej fundacji, założenia, statut. Dopiero później dowiedziałem się, że taka organizacja już istnieje. Dziś jestem jej wolontariuszem.

Stowarzyszenie Pomocy Ludziom z Uszkodzoną Wątrobą „Życie po przeszczepie” powstało dziewięć lat temu, podczas zjazdu osób po przeszczepie wątroby. Było to pierwsze spotkanie wszystkich osób po takim zabiegu przeprowadzonym w Szczecinie w latach 1996 - 2000.

- Gdyby nie przeszczep, dziś bym nie żył – mówi pan Zbigniew. – Dzięki temu, że ktoś nie zabrał swojej wątroby do nieba, ja teraz żyję. Aby nasze organy mogły uratować komuś życie, wystarczy wypełnić oświadczenie woli. To nic nie kosztuje a ma wielkie znaczenie. Moi wszyscy bliscy już je wypełnili. Ja też.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto