Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najgorzej, jak jajko leci na scenę

Redakcja
Adam Słomski
– Pochodzi pan ze Stargardu.

Czy dla „człowieka stąd” Teatr Współczesny w Szczecinie był wymarzonym miejscem pracy po szkole aktorskiej?
Adam Kuzycz-Berezowski: Miałem propozycję z Lublina, ale nie bardzo mi to odpowiadało, postanowiłem podzwonić po teatrach, o których marzyłem i jednym z nich był Teatr Współczesny. Od razu połączono mnie z Anną Augustynowicz. Chwile porozmawialiśmy przez telefon, zapytała czy mogę przyjechać, powiedziałem, że oczywiście, że nawet jutro. Rozmawialiśmy ponad dwie godziny o życiu, śmierci i przemijaniu. Okazało się wtedy, że Anna Augustynowicz będzie realizowała „Wesele” i zaproponowała mi pracę przy tym spektaklu.

– Pani debiutowała w Teatrze Rozmaitości w Warszawie.
Małgorzata Klara: Tam właśnie spotkałam Anię Augustynowicz. Byłam na drugim roku studiów i z Anią zrobiłam w tamtym teatrze jeden tekst. Od tego czasu byłyśmy w kontakcie. Napisałam jej smsa, że napisałam pracę magisterską, ona już wtedy chciała mnie tutaj zatrudnić. Powiedziałam wtedy, że chcę poczekać do dyplomu. Ale to była kwestia czasu, bo przed dyplomem zrobiłam w Szczecinie swoją pierwszą sztukę, czyli „Próby z jej życia”. Na początku wcale nie chciałam tu przyjeżdżać. Szczecin mnie przerażał. Wydawał mi się taki pusty, mało ludzi na ulicach w porównaniu z Warszawą. Dwa lata byłam tu gościnnie i trochę oswajałam to miejsce. Teraz jestem lokalną patriotką i widzę wszystkie zmiany, które tu zachodzą, wszystkich tu zapraszam i oprowadzam. Myślę, że wszystko idzie w dobrą stronę i, że to jest fajne miejsce do działania.

– Jakim miastem wydaje się wam Szczecin pod względem kulturalnym?
AK-B: Jak przyjechałem, wydawało mi się, że wszystko tutaj jest takie staroświeckie. Teraz jest coraz bardziej nowocześnie, również pod względem promocji teatru.
MK: Powinno być więcej miejsc, jak Klub 13 Muz, który prężnie działa. Powstała Akademia Sztuki, ludzie zaczynają tu napływać i pewnie będą działać.
AK-B: Trochę brakuje edukacji. Trzeba młodych ludzi ściągać do teatru a myślę, że mamy dużo do zaoferowania.

– Jaka jest publiczność szczecińska?

MK: Jeżeli ktoś sam kupuje bilet i sam przychodzi do teatru, to jest bardziej świadomy niż szkoły, które są zaciągane przez nauczycieli. Nie powinno tak być. Młodzież powinna mieć wybór, czy chce przyjść, czy nie. Najgorsza jest widownia zaciągnięta do teatru za karę. Mnie się zdarzyło kilka lat temu, kiedy grałam w „Królowej Śniegu”, że w przerwie ktoś rzucił jajko na scenę. Ktoś musiał to jajko przynieść ze sobą do teatru w przekonaniu, że będzie beznadziejnie.
AK-B: Pamiętam jak zagraliśmy „Wesele” rano o godz. 11. Przyszły szkoły. Do końca życia nie zapomnę tego doświadczenia. Nawet ciężko mi zacytować, jakie słowa padały z widowni. Potem ruszyła maszyna i wyszedł z tego świetny spektakl. Zabiliśmy ich wtedy tym przedstawieniem.

– Celem waszego stowarzyszenia Teatr Niekonsekwentny jest wzbogacenie oferty kulturalnej Szczecina. Co to oznacza?
MK: Jest w Szczecinie jakaś mała luka. Są teatry amatorskie, offowe i teatry instytucjonalne. Nie ma profesjonalnej grupy złożonej z zawodowych aktorów, profesjonalnie wykształconych. My bardzo szanujemy te grupy offowe, ale chcieliśmy zrobić coś, co byłoby profesjonalne pod każdym względem: aktorskim, reżyserskim, scenograficznym. Kiedyś działała przy Teatrze Współczesnym Scena Inicjatyw Aktorskich, ale ona podlegała teatrowi, natomiast my chcemy być całkowicie niezależni. Mamy taką umowę, że na terenie Szczecina gramy w Teatrze Małym, ale poza Szczecinem jesteśmy niezależni.

– W pierwszym spektaklu „Słodka Fibi”, który właśnie miał premierę, na podstawie tekstu „Febe wróć”, zagraliście we dwoje. Zamierzacie angażować dodatkowych aktorów?
MK: Planujemy wyłącznie małe formy teatralne, bo na większe nie będzie nas stać. Na razie chcemy szukać kolejnych tekstów. Na pewno nie chcemy się kisić wyłącznie we własnym sosie, bo się pozabijamy. Każda nowa energia jest dobrze widziana. Nie mówimy: nie. Na razie jesteśmy świeżo po premierze, jest tyle rzeczy, które musimy ogarnąć, że minie jeszcze z miesiąc zanim zaczniemy myśleć nad kolejnymi rzeczami.

– Skąd się wziął pomysł na warsztaty teatralne?
MK: Kiedy się okazało, że musimy założyć stowarzyszenie, stwierdziliśmy, że nie będziemy się ograniczać i wpisaliśmy sobie w statucie również prowadzenie warsztatów. To jest bardzo fajna rzecz i nie ma czegoś takiego w Szczecinie dla osób dorosłych. To też jest jakaś luka, którą chcemy wypełnić.

– Jesteście aktorami Teatru Współczesnego w Szczecinie, teatru z wielką renomą. Nie wystarczało wam to, że jesteście w tak dobrym teatrze?
AK-B: Chodzi o to, że teatr ma swoją linię repertuarową, którą realizuje. Jesteśmy angażowani do dużych przedstawień, a przez to jest mała szansa, żeby zagrać coś na małej scenie. Ostatni taki spektakl to były „Idiotki” w Malarni, gdzie grało pięć osób. MK: Ja już dawno nie grałam na małej scenie. Brakowało nam tego, dlatego chcieliśmy zrobić cos kameralnego, blisko widza, zastosować inne techniki grania. Na dużej scenie gra się inaczej, bo głos musi być słyszany w ostatnim rzędzie, a na małej można coś powiedzieć szeptem i skorzystać z innych środków.

– Ile razy jeszcze zagracie „Słodką Fibi"?
MK: Na pewno trzy przedstawienia w październiku, a potem chcielibyśmy grać po trzy w miesiącu w Teatrze Małym. No i oczywiście chcemy grać spektakle poza Szczecinem.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto