Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: Wśród Pokemonów w Tokio. Rozmowa z Tomaszem Lazarem

Małgorzata Klimczak [email protected]
Tomasz Lazar jest szczecińskim, niezależnym fotografem. Ma na koncie wiele nagród i publikacji w takich czasopismach, jak New York Times czy Washington Post. W tym ostatnim niedawno ukazały się nocne zdjęcia Tokio, na których mieszkańcy metropolii „łapią” Pokemony.

Ostatnio jesteśmy świadkami zjawiska zwanego „Pokemony”. Widziałam różne zdjęcia na temat, ale te Pańskie, które ukazały się w Washington Post, oddają to zjawisko najlepiej. Jak powstawały?
- Znajomi pisali mi, że Pokemony trafiły do Japonii. Kiedy pojechałem do Tokio, chodziłem po mieście, zazwyczaj po zmroku ze względu na materiał o życiu nocnym, który realizowałem na swój doktorat. Pewnego razu byłem w parku około 1 w nocy i zobaczyłem dużą grupę osób. Było ich około setki. Wszyscy stali wpatrzeni w swoje telefony i wyglądali trochę jak „zombie”. Nikt nie zwracał uwagi na drugą osobę. Okazało się, że wszyscy grali w Pokemony. Zainteresowało mnie to na tyle, że postanowiłem pokazać ten proces.

Ludzie w Tokio w ogóle chyba żyją w nocy, bo w dzień pracują.
- Ja bym powiedział, że Tokio żyje 24 godziny na dobę. W nocy na ulicach jest mnóstwo ludzi. Zjawisko Pokemonów było o tyle ciekawe, że w nocy widać, jak wyświetlacz telefonu rzuca światło na twarze tych osób, jak oni są pochłonięci. Ciemne barwy dodawały temu zjawisku specyficznej atmosfery. A gdy pojedyncze osoby błądziły samotnie w odosobnionych uliczkach, dodawało to absurdu całej sytuacji.

Jest Pan fotografem, który krąży po ulicach i trafia na wyjątkowe sytuacje. Podobnie było w Nowym Jorku ze zdjęciem nagrodzonym na World Press Photo. Czy fotograf musi mieć szczęście?
- Składa się na to kilka czynników. Jak powiedział Paderewski: 10 proc. to talent, 20 proc. to szczęście, a 70 proc. to praca. Możemy mieć talent, możemy ciężko pracować, ale szczęście jest też nam potrzebne.

Ale Pan też pracuje na to szczęście, bo szuka sytuacji, w których można zrobić dobre zdjęcie.
- Nawet dużo pracuję. Dziennie robiłem około 20 kilometrów. Ale chyba na tym ta praca polega. Nigdy nie wiemy, gdzie i co może się zdarzyć, więc chodzenie po ulicach jest najlepszą metodą, żeby wiele rzeczy zaobserwować. W metrze możemy zobaczyć ludzi podróżujących, śpiących lub wpatrzonych w telefon, natomiast na ulicy pojawiają się dużo ciekawsze sytuacje. Tam zachodzi interakcja człowieka z miastem, czy człowieka z drugim człowiekiem.

Jaki był główny cel wyjazdu do Tokio?
- Przede wszystkim pojechałem tam, żeby zrealizować materiał do doktoratu. Po drugie, realizowałem materiał na warsztaty Joop Swart Master Class, organizowane przez World Press Photo.

Do Nowego Jorku też Pan pojechał na warsztaty, a nagrodzone zdjęcia udało się zrobić jakby przy okazji. Czy to oznacza, że fotograf, oprócz pracy i talentu, musi też umieć patrzeć?
- Tak. Trzeba być otwartym, trzeba umieć chłonąć to, co dzieje się dookoła, nie zatracić wrażliwości. To pomaga w realizacji materiału. Oczywiście swoją wrażliwość można poszerzać poprzez czytanie książek, oglądanie filmów, słuchanie muzyki. Najważniejsze, żeby umieć słuchać i umieć obserwować.

Sytuacje na ulicy są bardzo dynamiczne. Czasami dzieją się w ułamku sekundy i jest trudno, bo ktoś zasłania, bo zaraz wszystko może się zmienić. Jak to jest, że jednemu fotografowi udaje się ten moment uchwycić, a innemu nie?
- Każdy ma inny czas rozwoju warsztatu. Każdy inaczej dojrzewa, inaczej postrzega pewne sprawy. Może się okazać, że dla danej osoby fotografia uliczna to nie jest to, co chciałby robić. Może np. martwa natura jest tym, czego szuka. Typów fotografii jest bardzo wiele, więc należy próbować.

Do tej pory mówiliśmy o tym, że Pan chodzi po ulicach i obserwuje ludzi i sytuacje, ale Pan też często mówił, że lubi poznawać swoich bohaterów. Jak to się odbywa?
- Czasami przez przypadek. Podejdzie się do kogoś na ulicy, porozmawia i nawiąże nić porozumienia. Czasami ten kontakt w jakiś sposób się wypracowuje. Ktoś zna kogoś, ktoś kogoś przedstawi. Nigdy nie wiemy, co nam się może przydarzyć. W Japonii jest o tyle trudno, że barierą jest język, a poza tym osoby były tak wpatrzone w grę, że ciężko było odwrócić ich uwagę.

Kilka miesięcy temu otrzymał Pan Nagrodę Artystyczną Miasta Szczecin za cykl „Dzieci Syberii”. Przy pracy nad tym cyklem spędził Pan dużo czasu z bohaterami swoich zdjęć?
- Przez pół roku zrobiłem 18 wywiadów. Na początku miałem kontakt do 2-3 osób. To byli Sybiracy i przez te osoby nawiązywałem kontakt z kolejnymi. Każdy wywiad trwał od 2 do 4 godzin - rozmowy, które nagrywałem oraz zdjęcia. Dużo czasu zajmowały przygotowania do tych spotkań, ponieważ odwiedzałem te osoby w ich mieszkaniach, czasami bardzo małych, a wchodziłem tam z całym sprzętem i oświetleniem. Czasami ktoś się źle czuł. Dlatego z racji ich wieku dostosowywałem się do ich rytmu. Ostatnie wywiady robiłem w grudniu 2014 roku.

Czy po tylu latach pracy może Pan powiedzieć, że każdy człowiek jest interesującym obiektem do sfotografowania?
- Wydaje mi się, że tak. Każdy człowiek na swój sposób jest ciekawy, ma ciekawą historię, tylko trzeba umieć na to inaczej spojrzeć.

Kiedy patrzę na Pana zdjęcia i nagrody, to mam wrażenie, że za granicą jest Pan bardziej doceniany niż w Polsce. Z czego to wynika?
- Ciężko powiedzieć. Trzeba by było porozmawiać z edytorami gazet. Moja współpraca z zagranicznymi edytorami bardzo dobrze się układa. Sami się do mnie odzywają. Trzeba też powiedzieć, że rynek zachodni i rynek polski są dość zróżnicowane.

Zdjęcia zaczął Pan robić bardzo wcześnie, ale z wykształcenia jest Pan informatykiem. Skąd się wzięła fotografia w Pana życiu?
- Zacząłem robić zdjęcia w 2006 roku, a świadomie fotografuję od 2010 roku. Fotografia pojawiła się w trakcie studiów na ZUT-cie i pasja przerodziła się w zawód.

I jest to zawód, z którego da się wyżyć?
- Da się, ale nie jest to łatwe.

Czy zagraniczne sukcesy nigdy nie spowodowały, że chciał Pan zostawić Szczecin?
- Mieszkałem przez półtorej roku w Warszawie i wróciłem do Szczecina. Dobrze mi się tutaj mieszka. Dość dużo wyjeżdżam, więc jest to miasto, w którym czuję się u siebie i mogę odpocząć.

_______________________________________________________________

Tomasz Lazar
Polski fotograf, laureat międzynarodowej nagrody „World Press Photo”. Studiował na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie. Absolwent Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie. Laureat międzynarodowej II nagrody "World Press Photo" 2012 w kategorii Ludzie i Wydarzenia za zdjęcie uczestniczki protestów „Okupuj Wall Street”. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików.

_______________________________________________________________

Niesamowity projekt Suzanne Heintz. Fotografuje manekiny

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: MM Trendy: Wśród Pokemonów w Tokio. Rozmowa z Tomaszem Lazarem - Szczecin Nasze Miasto

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto