Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Waleria Tokarzewska-Karaszewicz - swoimi projektami zachwyciła pół świata. Zobaczcie zdjęcia

Agata Maksymiuk
Waleria Tokarzewska-Karaszewicz projektuje, szyje, haftuje, zachwyca. Pochodzi ze Szczecina, ale teraz jej domem jest Kraków. Swoimi projektami zachwyciła pół świata. Druga połowa musi chwilę zaczekać, bo Waleria ciągle tworzy, jest zapracowana. Na koncie ma już cztery kolekcje, liczne pokazy w Europie i USA, niezliczoną liczbę publikacji w najbardziej prestiżowych magazynach modowych. Przy tym wszystkim jest miłą, uprzejmą, normalną dziewczyną. Gdyby była facetem, pewnie bym się w niej zakochała.

Rozmawiała: Agata Maksymiuk / Foto: Materiały projektantki

- Czy masz jakieś „zboczenia zawodowe”, nietypowe zachowania, które Cię wyróżniają, kiedy pojawiasz się pokazach, konkursach czy wywiadach? (np. Alexander Wang podobno przed każdym spotkaniem pije gorącą wodę z cytryną.)
- Początek wywiadu, a ty już sprawiłaś, że czuję się mało oryginalna. Nie mam! Natomiast postaram się je nabyć, bo myślę, że byłoby to w dobrym guście. Jedynym moim zwyczajem jest to, że staram się przynosić przed pokazami moim modelkom czarną czekoladę, by się wzmocniły. Szczególnie, jeśli jest to ich kolejne wyjście danego dnia.

- Projektant może być osobą oderwaną od rzeczywistości? Czy może tworzyć projekty wobec hasła „sztuka dla sztuki”?- Myślę, że jak najbardziej może być oderwany, pytanie, jakie cele chce osiągnąć? Nie myśląc biznesowo, jedynie artystycznie, z pewnością osiągnie w pewnym stopniu spełnienie i o ile ma dobre wyczucie smaku, projekt zawsze znajdzie swojego odbiorcę. Może nie zaprezentuje kolekcji na Fashion Weeku w Nowym Jorku, ale nie wszyscy tego pragną. Mnie, oprócz sztuki, fascynuje również użytkowość stroju. Niesamowite jest to, że można człowieka ubrać w formę sztuki, kobieta może wyjść z domu z poczuciem, że ma na sobie sukienkę jedyną na świecie. Cieszy mnie to, że moja praca sprawia komuś radość, napełnia go silnymi, pozytywnymi emocjami. Ktoś czuje się wyjątkowy tylko dlatego, że ma na sobie ubranie, które zrobiłam. W dobie powtarzalności i królestwa sieciówek, takie emocje nie są częste. Dla mnie ważna jest ta unikatowość, najwyższa jakość tkanin (uwielbiam włoskie tkaniny, korzystam prawie tylko z nich) i półproduktów, takich jak kryształy, szklane koraliki. Tworząc kolekcję, nie wertuję internetu w poszukiwaniu trendów. Modę, nastroje towarzyszące jej zmianom się czuje, trendy są konsekwentne i myślę, że w miarę przewidywalne- przynajmniej dla dobrego obserwatora. Dlatego moje projekty są poniekąd sztuką dla sztuki - nie robię analizy opłacalności, zysków i strat. Wlewam w nie siebie, daję im swoje serce, swoje poczucie estetyki.

- Moda to też ogromny biznes. Czujesz się biznesmenem, a może masz od tego ludzi?
- Niestety, biznesmenem jeszcze nie jestem, ale jestem bardzo pracowita i dobrze zorganizowana, co jest krokiem w dobrą stronę.

- Słyszałam że, żeby dziś działać na rynku mody, trzeba mieć nerwy ze stali i bardzo mocną psychikę. Z czego to wynika? Wyścig szczurów, presja konkurencji, oczekiwania odbiorców?
- Pewnie wszystko po trochę, natomiast mnie przeraża coś innego. A jest tym niestety brak profesjonalizmu w branży. Bardzo przykre jest to, że na palcach jednej ręki mogę policzyć ludzi i ich firmy, którzy mnie nie zawiedli. Mam tutaj na myśli brak terminowości, brak organizacji, działanie w popłochu na ostatnią chwilę, brak odpowiedzialności za słowo, niewywiązywanie się ze zobowiązań, nieuzasadnione obrażalstwo, czyli jednym zdaniem - totalnie lekceważący stosunek do klienta, zatem również do siebie. Wydawałoby się to logiczne, że skoro umawiam się z kimś na konkretny termin, zlecam mu pracę, płacę mu za jej wykonanie, obdarzam zaufaniem i właściwie moim „być albo nie być”, to mam prawo oczekiwać dobrze wykonanego, terminowego zlecenia. Tymczasem - otóż wcale nie. Nie mówię o jednorazowych wypadkach losowych, każdy jest człowiekiem. Złoszczę się na permanentny brak odpowiedzialności za dane słowo. To taki współczesny brak honoru. Ten problem dotyka wszystkich - od krawcowej, przez drukarnię, po eventy. Nie chciałabym byś pomyślała, że jestem małpą, która zjadła wszystkie rozumy. To naprawdę chłodne obserwacje. Chodzi też o zwykły szacunek i realne ocenienie swoich możliwości. Taki stosunek większości ludzi wokół ciebie zabiera przyjemność tworzenia. Nie lubię narzekać na Polskę, w ogóle narzekanie jest passe. Ale brak profesjonalizmu, to robienie „po łebkach”, jest u nas nagminne. Ten problem nie dotyka jedynie branży modowej. Pewnie wynika to z naszej historii, gospodarki, ale zróbmy coś z tym! Miałam przyjemność pokazywać kolekcje za granicą, w Stanach i w Europie, współpracuję z zagranicznymi fotografami, stylistami. Ich stosunek do własnej pracy jest zupełnie inny, traktują siebie poważnie, tak więc innych ludzi również.

- W mediach piszą o Tobie jako o świeżym powiewie w modzie. W artykułach i recenzjach pojawia się mnóstwo pochlebnych słów. Nie boisz się, że w pewnym momencie media ustawią Ci tak wysoko poprzeczkę, że nie dasz rady jej przeskoczyć?
- Nie boję się, bo ciężko bać się swoich myśli. To mnie bardziej motywuje, chcę być lepsza nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich, którzy we mnie wierzą. Moja poprzeczka, mam nadzieję nigdy się nie zatrzyma w jednym punkcie, bo to oznaczałoby brak rozwoju. A ja jestem świadoma niedoskonałości, chłonna wiedzy i nauki. Jestem dla siebie też bardzo surowa i zawsze niepewna odbioru mojej pracy. Dlatego, jeśli czytam pozytywne recenzje, śmieję się z radości, chodzę dumna z zadartą głową po pokoju i czuję się chwilowo bardzo spełniona. Dobre i konstruktywne słowo, albo chociaż tylko konstruktywne, to miód dla moich uszu i oczu.

- W którym właściwie momencie media, świat mody, zaczęły się Tobą interesować?
- Trudno powiedzieć… Miałam dużo szczęścia, bo stało się to prawie od pierwszego projektu. Od początku byłam bardzo sfokusowana na pracę, pracowałam 24 godziny na dobę, no dobra, 20 godzin na dobę (śmiech). Szyłam, projektowałam, haftowałam. Zresztą cały czas tak robię, proszę pamiętać, że jestem firmą jednoosobową. Pracowałam dużo, robiłam dużo sesji zdjęciowych i tak edytoriale rozprzestrzeniały się po magazynach - na świecie, potem w Polsce. Zaczęłam dostawać maile z zaproszeniami na różne fashion weeki na świecie, do sprzedaży swoich ubrań do butików w Los Angeles, itd.

- Kiedy myślę o Twoich projektach, od razu mam w głowie hasło haute couture. Mam nadzieję, że to trafne określenie. Dlaczego zdecydowałaś się tworzyć w duchu niepowtarzalności? Twoich ubrań nie założy każdy. Nie obawiasz się tego?
- Dziękuję bardzo, moim marzeniem jest móc się kiedyś zaliczać do grona projektantów haute couture. Co do unikatowości - myślę, że to zaleta. Moje ubrania są z założenia pojedynczą, jedną jedyną sztuką. No maksymalnie 2 - 5 sztuk, ale wtedy uprzedzam klienta i automatycznie cena dzielona jest na pół. To sprawia, że osoba, która je nosi, staje się w pewien sposób wyjątkowa. Oczywiście mam w głowie pomysł na serię bardziej masową i przystępną cenowo. Ale jeszcze nie dzisiaj.

- W internecie działa Twój sklep. Znajdziemy w nim wszystkie Twoje dotychczasowe projekty?
- Te, które są jeszcze dostępne.

- A gdyby ktoś chciał, żebyś uszyła specjalnie dla niego? Zdarzały Ci się już takie specjalne zamówienia?- Bardzo często mam pytania dotyczące uszycia sukien ślubnych. Niestety, odmawiam, ponieważ nie mam wystarczająco czasu. Nie pozwoliłabym sobie aby stworzyć coś „na pół gwizdka”, tym bardziej najważniejszej sukni dla kobiety, na jej najważniejszy dzień. Szyłam takie suknie tylko „teoretycznie”- co oznacza, że były to projekty do sesji zdjęciowych. Pierwszą prawdziwą uszyję dla siebie. Natomiast czasami faktycznie podejmuję się zleceń indywidualnych - warunkiem jest mój czas. Chyba, że jest to moja mama. Mamie się nie odmawia.

- Ostatnia kolekcja, którą prezentujemy w naszym edytorialu, jest niezwykle „ciepła”. Cała Twoja twórczość jest bardzo charakterystyczna i nie do podrobienia. Skąd czerpiesz inspiracje? Podróże, rozmowy, obserwacje? - Dokładnie - podróże, rozmowy i obserwacje. W tych hasłach zawarta jest architektura, sztuka, klimat danego kraju. Bardzo się cieszę, że dobrze odbierasz kampanię kolekcji jesień/zima 2016/2017. To dla mnie bardzo ważne. Sesja wizerunkowa kolekcji jest takim „wypuszczeniem mojego dziecka w świat”. Uwielbiam wszystkie modelki, które wzięły udział w kampanii. To przecudowne, mądre, przemiłe, profesjonalne dziewczynki. Bardzo złości mnie stereotyp „głupiej modelki”, bo każda agencyjna dziewczyna jaką spotkałam, nie była taka.

- Jedną z Twoich stałych klientek jest Cleo, ona również pochodzi ze Szczecina. Poznałyście się jeszcze w rodzinnych stronach czy już w Krakowie? - Cleo poznałam już w Krakowie, na drugim roku projektowania ubioru, kiedy uszyłam jej sukienkę do klipu „Sztorm”. Zostałam wtedy jej polecona przez naszą wspólną znajomą fotografkę i modelkę. Przypadłyśmy sobie do gustu. Jest wspaniałą artystką, aktualnie największą gwiazdą muzyki popularnej w naszym kraju - to oczywiste i niepodważalne. Natomiast mnie urzeka w niej coś innego - jest niesamowicie dobrym, miłym, pokornym, zabawnym i uczciwym człowiekiem. Prywatnie jest po prostu wspaniałym kompanem i przyjacielem. Bardzo ją podziwiam, bo daje sobie radę z presją, potrafi być dla każdego naturalnie i niekłamanie miła, ciągle jest na świeczniku i w dodatku często spotyka się z okrutną i sensacyjną krytyką. Ja nie potrafiłabym tak funkcjonować. Ona mi imponuje.

- Twoje projekty noszą także inne gwiazdy. Widzieliśmy je również w programie Top Model w TVN. Gdzie jeszcze spotkaliśmy Twoją twórczość, a może o tym nie wiemy?
- Troszeczkę tego jest. Między innymi miałam przyjemność występować w programie telewizyjnym w Stanach, moje ubrania pojawiają się na gościach programów śniadaniowych w Polsce, oprócz Cleo ubierałam jeszcze kilka piosenkarek i aktorek znanych z życia prywatnego - na eventy, do klipów, oraz prywatnie. Jestem stylistką, między innymi fryzjerskiej marki KEMON, współpracuję z marką fryzjerską Loreal Kerastase przy tworzeniu stylizacji na ich pokaz pod koniec września. W tym roku po raz drugi moje ubrania wzięły udział w kampanii obuwia Bayla. Moje rzeczy można zobaczyć w przeróżnych gazetach, czasami już nie kontroluję publikacji i dowiaduję się po kilku miesiącach, że edytorial z moimi ubraniami publikowany był na łamach danego magazynu. Zawsze mnie to cieszy i napawa dumą. Nie umiem policzyć publikacji, w których znalazły się moje ubrania. Tuż po obronie dyplomu, było ich ponad sto (czyli w marcu 2015 roku, a fanpage i przygodę z projektowaniem zaczęłam rok wcześniej). To magazyny drukowane i internetowe, polskie i zagraniczne, takie jak Viva, Elle, Glamour, Vouge włoski, Design Scene, K-MAG, Label itd. Moje projekty kilka razy znalazły się na billboardach Galerii Krakowskiej, jest też kilka ważnych dla mnie rzeczy, którymi w tym roku mam nadzieję będę mogła się podzielić.

- A jest ktoś, dla kogo chciałabyś uszyć?
- Bez obłudy - dla każdej kobiety, którą mogłabym tym uszczęśliwić.

- Kiedy widzisz prace innych projektantów, jesteś surowa w ich ocenie?
- Absolutnie nie. Myślę, że mam bardzo otwartą głowę, staram się nie zamykać na jeden nurt i często zachwycają mnie ubrania skrajnie różne od mojej pracy - moda, której być może nigdy bym nie założyła. Natomiast nie patrzę na rzeczy przez pryzmat swojego gustu, ale poprzez kryteria piękna i brzydoty, na co ma także ogromny wpływ jakość wykonania. Zachwyca mnie dokładność. Bardzo doceniam wykonanie, wykończenie, jak i konstrukcje odzieżowe. Nie tyczy się to jedynie mody, ale również architektury, malarstwa, generalnie sztuki użytkowej.

- Jest coś, czego nie lubisz w całym tym modowym świecie?
- Nie lubię nudy, powtarzalności, pyszałkowatych zarozumialców, bolączki, o której mówiłam na początku i tego, że na pokazach trudno o dobre espresso (śmiech).

- Myślisz, że masz szczęście?
- Myślę, że mam ogromne szczęście, bo moja praca to moja największa pasja, robię to, co kocham i mogę żyć z tej miłości.

Zobacz także:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto