Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Temat z okładki: Zawód: projektowanie uśmiechu

Agata Maksymiuk
Foto: Piotr Miazga / Makijaż: Joanna Manicka / Modelka: Aleksandra Wiszniewska
Foto: Piotr Miazga / Makijaż: Joanna Manicka / Modelka: Aleksandra Wiszniewska Piotr Miazga
Michał Dębicki stomatolog i właściciel gabinetu Stomatologii Mikroskopowej w Szczecinie, z pasją opowiada o swoim zawodzie.

Kiedy był chłopcem, rodzice mówili mu – jeśli coś robisz, to rób tak, żeby nie trzeba było tego poprawiać. Dążąc do perfekcji wybrał drogę i zawód, który pozwala realizować życiowe motto. Choć dla wielu stomatologia to tylko praca, dla innych to wyzwanie pozwalające naprawić życie drugiego człowieka. O zmianach jakie zaszły w zawodzie dentysty na przestrzeni lat, o tym czym jest pasja i co odróżnia ją od biznesu opowiedział nam Michał Dębicki, stomatolog i właściciel gabinetu Stomatologii Mikroskopowej w Szczecinie.

- Tylko dentysta czy aż dentysta? Przyzwyczailiśmy się, że imponują nam muzycy, pisarze, aktorzy, celebryci. A przecież to właśnie dzięki takim osobom jak Pan można odmienić swoje życie. Nie drażni Pana, że stomatologia bywa bagatelizowana?
- Z każdym rokiem coraz mniej rzeczy mnie drażni. Chyba się starzeję (śmiech). Rzeczywiście stworzenie wymarzonego uśmiechu potrafi odmienić całe życie zawodowe i prywatne. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób myśli tak: nos jest jeden, serce jedno, ręce dwie, nogi dwie, trzeba o nie dbać. Zębów jest dużo - więc można je zignorować. Teraz proszę sobie wyobrazić, że w wyniku wypadku „znika” nam jedna górna jedynka. I co się dzieje? Zaczyna się dramat, którego na pewno nie zlekceważymy. Wizyty u dentysty już nie zbagatelizujemy. To oczywiście chwilowy efekt, utrzymujący się do momentu zakończenia leczenia. Kiedy wszystko wraca na swoje miejsce, znów zapominamy. Na szczęście świadomość pacjentów rośnie. Obserwuję, że moje zaangażowanie w leczenie i komunikację z pacjentem daje pozytywny feedback. Jako lekarz dentysta codziennie staję przed nowymi wyzwaniami i nie zamieniłbym mojego zawodu na żaden inny. „Tylko dentysta czy aż dentysta”? „Aż” to strażacy, ratownicy, ludzie ryzykujący własne życie dla innych, zachowujący zimną krew w sytuacjach stresowych.

- Pana zawód nie jest stresujący?
- Jest, kiedy wychodzi się poza swoją strefę komfortu. Tak się dzieje jeśli stawiamy na rozwój. Martwiłbym się gdyby stres zniknął. Dla mnie strefą komfortu jest leczenie pod mikroskopem. Mało jest rzeczy, które po tylu latach mogą tu zaskoczyć. Na tym poziomie zaawansowania technik leczenia, o efekcie decydują czasem dziesiąte, setne milimetra, czasem jedno drgnięcie ręki. W takich sytuacjach zawsze pojawiają się emocje.

- Jak Pan się znalazł w obecnym punkcie, skąd pomysł na Stomatologię Mikroskopową?
- Motywuje mnie dążenie do perfekcji, które jeszcze w dzieciństwie zaszczepili we mnie rodzice. Powtarzali – rób tak, żebyś nie musiał tego poprawiać. Nadal kieruję się tymi słowami. Mam świadomość, że moja praca ma duży wpływ na życie i zdrowie innych. To moja największa motywacja. Będę banalny mówiąc, że aby zostać dentystą trzeba skończyć odpowiednią szkołę. To podstawa. Ale koniec studiów to dopiero początek edukacji. Dobrze, jeśli na początku drogi zawodowej uda nam się spotkać osobę, która wskaże nam odpowiednią drogę, ukierunkuje na właściwy tor. Później zostaje nauka, cierpliwość, dużo pokory i niezliczona liczba kursów i szkoleń. Pamiętam swoje początki. Zaczynałem od małego gabinetu na piętrze. Jako jeden z niewielu w Szczecinie wykonywałem leczenie kanałowe pod mikroskopem. Z czasem blisko 150 lekarzy kierowało swoich pacjentów pod moje oczy i ręce, pojawiało się coraz więcej skrajnie trudnych przypadków, coraz więcej pacjentów. To pozwoliło zebrać potężne doświadczenie. W zawodzie jestem już od 12 lat, a od 2012 roku w nowej lokalizacji, budując zespół zaangażowanych ludzi, wierzących w stomatologię mikroskopową. Nie wyobrażam sobie leczenia zębów bez mikroskopu. Jeśli spojrzymy wstecz - 10, 15, 20 lat - odkryjemy niesamowitą przepaść. Stomatologia to bardzo dynamiczna dziedzina medycyny. Zwłaszcza endodoncja, implantologia, a obecnie i estetyka w oparciu o cyfrowe projektowanie.

- Założył Pan własną działalność, zatrudnia pracowników. Do którego momentu stomatologia jest pasją, a w którym staje się biznesem?
- Lekarz nie powinien być biznesmenem. Biznesmen kieruje się rachunkiem ekonomicznym, jest nastawiony na osiąganie korzyści. Jednak żeby być lekarzem i jednocześnie prowadzić własny gabinet trzeba już czegoś więcej. Robiąc coś tylko i wyłącznie dla pieniędzy jesteśmy skazani na porażkę. Oczywiście profit jest ważny, ale zdrowie drugiego człowieka jest ważniejsze. Wolałbym uciec tu od słowa biznes. W swojej codzienności skupiam się głównie na rozwoju. Kiedyś jeden z moich mistrzów powiedział, że jakość leczenia sama się nie obroni, że potrzebny jest marketing. Jestem innego zdania. Wierzę, że podstawą sukcesu w tej branży jest dobra komunikacja z pacjentem, zaawansowane techniki diagnostyczne i lecznicze. Leczenie mikroskopowe to bardzo żmudna praca. Wciąż jest wiele osób, które nie rozumieją dlaczego lepiej wybrać taką metodę. Chciałbym do nich dotrzeć, pokazać na czym polega nowoczesna stomatologia, wykazać jej korzyści dla zdrowia i estetyki.

- Nowoczesna stomatologia? To brzmi jak pojęcie, które wymaga definicji. O co chodzi?
- Nowoczesna stomatologia to przede wszystkim stomatologia minimalnie inwazyjna, oparta na naukowych faktach i nowoczesnym sprzęcie, ale nie gadżetach. To przede wszystkim praca w lupach lub mikroskopie, to diagnostyka cyfrowa i trójwymiarowa. Jeżeli mamy wiedzę , a nie mamy sprzętu, powinniśmy skierować pacjenta do kogoś, kto dysponuje odpowiednimi środkami. Stomatologia poszła w stronę cyfryzacji, obecnie skupiamy się na diagnostyce poprzez wykonanie fotografii uzębienia i twarzy do analizy funkcjonalno-estetycznej i zdjęć lub tomografii rentgenowskiej oraz ich rzetelnej analizie. Wizyta w moim gabinecie zaczyna się przede wszystkim od rozmowy z pacjentem. Później przechodzimy do wykonania zdjęć RVG lub 3D. Nie obędzie się też bez użycia mikroskopu, nawet przy badaniu. Dzięki niemu stomatolog widzi 20x więcej. Na koniec robimy sesję zdjęciową zębów. Przypomina to sesję fotograficzną w prawdziwym studiu. Po takiej diagnostyce zestawiamy wszystkie obrazy ze sobą i raz jeszcze, wspólnie z pacjentem analizujemy je na ekranie monitora. Wizyta zabiera trochę czasu, ale pacjent jest świadomy wszystkich problemów. Wtedy jest nam łatwiej zaplanować leczenie, dostosować je do możliwości pacjenta.

- Dentysta wciąż większości z nas kojarzy się z lekarzem, który albo załata dziurę w zębie albo go wyrwie. Chyba czas, abyśmy zmienili sposób myślenia o gabinetach stomatologicznych?

- Technologia stwarza niesamowite warunki do pracy i szkoda tego nie wykorzystać. Obecnie ludzie przywiązują dużą wagę do zdrowia i urody. Możemy posługiwać się stereotypami, że dentysta albo zaklei nam ubytek albo usunie ząb. Prawda jest taka, że dziś nasze oczekiwania są dużo większe. Lecząc pod mikroskopem, ingerujemy w minimalnym stopniu w zęba. Zabiegi wykonujemy w specjalnej ochronie zwanej koferdamem. Nie używamy już wałków z ligniny. Znieczulenie to podstawa. Wizyta u dentysty nie musi, a nawet nie powinna boleć. Tak samo jest w leczeniu kanałowym - nie ma już trucia zębów, zęby nie przebarwiają się. Mit, że ząb jest słabszy, przechodzi do lamusa. Wszystko zależy od lekarza. Ktoś powie, że to wszystko kosztuje. Oczywiście, że tak. Mikroskopy czy tomografia nie spadają z nieba. Myślę jednak, że leczenie powinno być formą inwestycji. Nikt nie lubi wyrzucać pieniędzy. Niezależnie od rodzaju wykonywanego zabiegu – musimy na niego patrzeć w sposób długoterminowy.

- Uśmiech jest naszą wizytówką? Projektować uśmiech znaczy stworzyć go na nowo, zbudować od zera?
- Bez dwóch zdań. Nowy uśmiech potrafi zrewolucjonizować życie człowieka. Uwaga naszego rozmówcy skupia się w 45 procentach na oczach i aż w 40 procentach na zębach. Pozostałe rzeczy jak fryzura czy makijaż, to tylko 15 procent. Zęby, ich kształt, a nawet kolor powinny być dopasowane do naszego charakteru, rysów twarzy. Projektując uśmiech musimy się skupić na cechach indywidualnych. Drobnej, delikatnej kobiecie, nie zrobimy zębów drwala, dużych i masywnych. Każdy z nas ma jakieś marzenia i priorytety w życiu, chce się z czymś identyfikować. Dla jednych jest to piękny uśmiech dla innych samochód albo biżuteria.

- Samochód i biżuteria kosztują, uśmiech pewnie też?
- To dwa różne rodzaje cen. Ale skoro jesteśmy już przy kosztach zawsze powtarzam, że cokolwiek robimy nie chciałbym, aby odbywało się to kosztem biologicznym pacjenta. Koszt finansowy to rzecz zmienna - da się go odrobić. Koszt biologiczny - oszlifowanie zęba to coś nieodwracalnego. Stąd też najlepszym rozwiązaniem jest stomatologia adhezyjna, adycyjna, czyli dokładanie czegoś do zęba, a nie jego redukowanie. Trzeba myśleć przyszłościowo. Może za kilka lat wszystko się zmieni, może nam się odwidzi moda na śnieżnobiały uśmiech, może coś ulegnie uszkodzeniu. Wtedy zdejmujemy to, co doklejone, naprawiamy albo wymieniamy na nowe. Pacjenci przychodzą stworzyć uśmiech, bo mają ubytki, przebarwienia, ich zęby są starte. Zawsze patrzymy na to, jak na pełną rehabilitację funkcji i estetyki. Może to trwać kilka dni, a może i kilka lat. Zdarza się, że jest wymagane leczenie ortodontyczne. Podstawą do stworzenia wymarzonego uśmiechu jest zdrowie zębów. Fundamentem jest to czego nie widać m.in. mikroskopowe leczenie kanałowe. Estetyka to jak wisienka na torcie. Kiedy wszystko mamy pod kontrolą odpowiadamy na pytanie jakie zęby chciałby mieć pacjent, jakie będą do niego pasowały? Działa to tak samo jak przymiarka butów czy ubrań, żebyśmy dobrze się w nich czuli, muszą być dopasowane. Dlatego konieczne jest wykonanie wstępnego projektu uśmiechu, później modelu z wosku. Pacjent może przymierzyć nowe zęby, sprawdzić jak będzie wyglądał z nowym uśmiechem. Nie zawsze idealny, równy uśmiech jest tym wyśnionym.

- Czyli to nie tak, że przychodzimy do Pana raz i możemy cieszyć się efektami do końca życia?
- Wszystko się zużywa: ubrania, samochody. My się zużywamy, więc naturalnie zęby też. Wizyty kontrolne są podstawą. Oczywiście jakość materiałów i wykonanie nie pozostaje bez znaczenia. Do tego dochodzi praca laboratorium. Jeśli my robimy precyzyjne szlifowanie pod mikroskopem, oczekujemy tego samego od laboratorium. Chcąc osiągnąć idealny, precyzyjny efekt często wydłużamy czas trwania naszej pracy. Jest to niezbędne, chodzi o pacjenta. Szczerze mówiąc najlepszym rozwiązaniem zawsze są własne zdrowe zęby.

- Co trzeba mieć w sobie, żeby po tylu latach pracy wciąż przychodzić do pracy z entuzjazmem? Ma Pan sposób na rutynę?
- Monotonia wkrada się, kiedy się nie rozwijamy, wykorzystujemy te same rozwiązania. Oczywiście liczba metod jest w pewnym sensie ograniczona, ale dostosowanie się do pacjenta, szukanie przyczyny i sposobu na problem, zawsze jest inne. Dopasowanie własnych umiejętności do oczekiwań pacjenta, jest czymś niesamowitym. To takie puzzle, które musimy ułożyć, a które za każdym razem wyglądają inaczej. Śmiało mogę powiedzieć, że strefą komfortu dla mojego gabinetu jest endodoncja. Mimo to codziennie staję przed nowymi wyzwaniami. Każdemu nowemu pacjentowi chcę pokazać, ile można zrobić z zębami. Pracując z mikroskopem, z aparatem, na monitorach pokazujemy o wiele więcej niż widać w lustrze. To, co kilka lat temu wydawało się niemożliwe, dziś odbywa się na porządku dziennym. Kontrolując pod mikroskopem pacjenta, który leczył się u nas np. pięć lat temu i widząc, że wszystko jest okej czuję, że naprawdę warto było wybrać właśnie tę drogę zawodową.

Rozmawiała: Agata Maksymiuk / Foto: Piotr Miazga / Makijaż: Joanna Manicka / Modelka: Aleksandra Wiszniewska

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto