Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Temat z okładki: Trener z powołania."Czasami muszę na nich przekląć"

MM Trendy
MM Trendy
MM Trendy. #Temat z okładki: Trener z powołania."Czasami muszę na nich przekląć"
MM Trendy. #Temat z okładki: Trener z powołania."Czasami muszę na nich przekląć" Andrzej Szkocki
Charyzmatyczny trener Pogoni Szczecin Dariusz Wdowczyk opowiada dlaczego lepiej czuje się w idealnie skrojonych garniturach, w których pokazuje się na meczach. Mówi też o wymarzonym mistrzostwie Polski, motywowaniu zawodników oraz rozprawia się ze stereotypami o piłkarskim środowisku.

Tekst: Bogna Skarul / Foto: Joanna Skrzyniarz - Re'Form, Andrzej Szkocki

- Co łączy Pepa Guardiolę, Jose Mourinho i Dariusza Wdowczyka?
- Hm... myślę, że pasja do futbolu. To pierwsze, co mi przyszło do głowy. Bo co jeszcze może nas łączyć? Nie mam podobnego zarostu, golę się w przeciągu. To może być tylko piłka nożna.

- Skromny Pan jest.
- Więc co to takiego?

- Perfekcyjny wygląd podczas meczów na boisku.
- Ach to! Tak, to prawda. Dla mnie mecz to święto. Kiedyś ludzie zakładali garnitury w niedzielę, gdy szli do kościoła. Ja lubię zakładać garnitur, kiedy odbywa się mecz piłkarski. Nie mam awersji do krawata, półbutów i garnituru. Dobrze się w nim czuję. Jednocześnie mój garnitur podkreśla wagę tego, co robię. Wagę tego wydarzenia.

- Ma Pan bardzo dobrze dobrane garnitury. Gdzie się Pan ubiera?
- W polskich sklepach.

- A kto Pana ubiera?
- Nikt. Nigdy nie miałem prywatnego stylisty, który by mi coś doradzał. Jestem bardzo konserwatywny w stylu ubierania się. Nigdy nie chciałem być w ubiorze „na czasie”. No... może gdy miałem 18 lat, ale to było dawno. Teraz wolę klasykę. Nie lubię żadnych świecidełek. Nie unikam także garniturów. Dobrze się w nich czuję.

- Żona nie pomaga Panu się ubrać?
- Trochę tak, ale raczej na zasadzie podpowiedzi, że ten a nie inny krawat bardziej pasuje. Córka też pomaga dobierać mi krawaty, ale ostateczną decyzję podejmuję sam. Żony i córki pytam tylko o zdanie.

- Rozumiem, że niekoniecznie zamieniłby się Pan na styl ubierania podczas meczu z Franciszkiem Smudą?
- Jest dowolność w tym, jak się ubieramy. Znam ludzi bardzo zamożnych, którzy ubierają się nieciekawie. Jeden wygląda jak dorożkarz ze Starego Miasta w Warszawie. Taka jego fanaberia. Drugi mój znajomy nosi tak znoszone ubrania - choć jest miliarderem - że byłaby pani zdziwiona. Oni nie przywiązują do ubioru wagi, bo nie muszą. Po prostu duże psy nie muszą szczekać. A ja lubię garnitury i od niech nie stronię. Natomiast Franciszek Smuda lubi dresy, więc niech je nosi.

- Ale ja pytam jako „blondynka”.
- Rozumiem. Kobiety inaczej postrzegają mężczyzn. Lubią wymuskanych, a ja lubię garnitury i nie tylko z okazji meczów je zakładam.

- Mówi się, że to właśnie Pan wprowadził modę na elegancję na polskim boisku.
- Kiedy pracowałem na Wyspach Brytyjskich, bardzo spodobał mi się tamtejszy zwyczaj, że w dniu meczu wszyscy piłkarze przychodzili na stadion w garniturach. Oczywiście w klubowych. Z kolei na co dzień nie było można wejść do klubu w dżinsach.

- Jak przy grze w golfa.
- Właśnie tak. Tam obowiązywał pewien kodeks. Strój do klubu musiał być określony.

- Ktoś z piłkarzy Pogoni zaczął Pana naśladować?
- Chyba nie. Oni wolą luźniejsze stroje.

- A może są miłośnicy stylu Tomasza Hajto?
- Pamiętam, że Tomek bardzo lubił ubierać się w stroje od Versace. Nawet miał przezwisko Dżani, to od Verasce. W Pogoni nie ma jeszcze takiego chłopaka, który chciałby naśladować Tomka. Tomek lubił cekiny, błysk, a oni raczej w tym nie gustują.

- Ale od pewnego czasu piłkarze coraz większą wagę przywiązują do ubioru.
- Zgadza się. To są jednak młodzi chłopcy. Chcą podążać za nowinkami. Teraz prawie wszyscy strzygą się, jak Cristiano Ronaldo. Boki wygolone, góra lekka. Coraz więcej ma tatuaże na rękach. Jednym to pasuje, drugim mniej, ale w końcu taka jest moda.

- Kto jest teraz idolem dla piłkarzy Pogoni?
- Jeśli chodzi o moich piłkarzy to myślę, że Cristano Ronaldo. Proszę zauważyć, że już nie tylko tak samo się strzygą, ale również przybierają podobną jak on postawę na boisku. No i zakładają żel na włosy.

- Robert Lewandowski nie jest dla nich idolem?
- Robert może być dla nich idolem wyłącznie jako piłkarz. Szczególnie dla młodych.

Pogoń mistrzem Polski

- Według Pana na boisku liczy się bardziej wynik czy widowisko?
- Tego nie można oddzielić. Oczywiście najlepiej jest, kiedy jest dobry wynik i dobre widowisko, ale nie zawsze tak się zdarza. Choćby dlatego, że nie za każdym razem w Szczecinie jest Lech Poznań.

- Jeżeli zdarzy się, że Pogoń Szczecin zdobędzie mistrzostwo Polski, to dla Pana cel będzie już osiągnięty?
- Nie. To będzie moment, że jakiś etap jest za mną.

- A jaki będzie następny?
- Człowiek zawsze stawia sobie cel. W tej chwili w Pogoni takim celem jest budowa solidnego zespołu na dalszą ekstraklasę. Chodzi nam o to, żeby stworzyć zespół, by już spokojnie z roku na rok funkcjonował w ekstraklasie. Później - i to jest kolejnym etapem - przygotowanie zespołu do gry w europejskich pucharach. A kolejnym etapem jest Mistrzostwo Polski. A potem rozgrywki europejskie. Cały czas do czegoś dążymy.

- Dobre wyniki Pogoni byłyby dla Pana zachętą, żeby szukać domu w Szczecinie?
- Jestem z Warszawy i moja żona żyje w Warszawie. Na razie jest mi z tym dobrze. Z żoną spotykamy się weekendowo. Dojeżdża do mnie. Przez ostatnich półtora roku doskonale poznała trasę Warszawa - Szczecin.

- Na razie nie myśli Pan o zamieszkaniu na stałe w Szczecinie?
- Jestem tu już półtora roku i dobrze mi z tym. Doceniam Szczecin. Nie ma tu korków, podoba mi się architektura, ludzie są bardzo mili. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce do pracy. Cieszę się, że zarząd i kibice docenili to, co zrobiłem. Na szczęście wszystko idzie w dobrym kierunku, ale żeby osiedlić się na stałe, to chyba nie. Jestem warszawiakiem z krwi i kości. Tam są moje dzieci, moja rodzina, tam jest moje miejsce, moje miasto. W zawodzie jaki uprawiam, to jest normalne, że raz jestem w Szczecinie, raz w Krakowie, czy Gdańsku. Jestem przyzwyczajony do przeprowadzek.

- To co zrobiłby Pan, jakby jutro zadzwonił ktoś z Legii Warszawa?
- Odmówiłbym.

- Dlaczego?
- Choćby z tego powodu, że mam podpisany w Szczecinie kontrakt na trzy lata. Klub, miasto, pieniądze to nie są jedyne rzeczy, którym kierujemy się w życiu. Będąc lojalnym, uczciwym i rzetelnym facetem nie mógłbym z dnia na dzień zrezygnować ze Szczecina. Cieszę się, że akurat tutaj jestem, cieszę się że mam szansę na zbudowanie nowego zespołu.

28 różnych motywacji

- Może Pan zdradzić jaki cel sobie postawił jeśli chodzi o Pogoń?
- Na ten sezon to finisz w pierwszej ósemce. Co dalej? Apetyty kibiców i ich oczekiwania wzrosły, moje oczekiwania co do zespołu także. Chcę widzieć jeszcze lepsze efekty swojej pracy. A co będzie dalej - zawalczymy.

- Przyszedł pan do Pogoni i piłkarze niemal od razu zaczęli lepiej grać, choć żaden nowy nie doszedł.
- Eeee... nie tak od razu. Przyszedłem w marcu ubiegłego roku i wtedy broniliśmy się przed spadkiem.

- Ale zawodnicy od razu zaczęli lepiej grać.
- Dopiero po pewnym czasie. Lepiej zaczęliśmy grać od jesieni.

- Co Pan z nimi zrobił?
- Po prostu rzetelnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Solidnie zaczęliśmy podchodzić do tego, co robimy. Tym zawodnikom trzeba było przekazać pewną wiedzę. Trzeba było niekiedy im mówić i to bardzo długo, co mają robić i trenować ich mądrze.

- Co znaczy mądrze trenować?
- Z czasem coraz bardziej zaczęliśmy się z zawodnikami rozumieć. Oni poznawali mnie, a ja ich. Poznawałem ich mocne i słabe strony. Mobilizowałem do ciężkiej pracy. To nie jest tak, że piłkarze przychodzą na trening na dwie godziny i później idą do domu i odpoczywają. Na przykład dzisiaj rano mieliśmy trening w lesie i na boisku. Później był obiad. Chwila odpoczynku i od godziny 17 kolejny trening. Kończymy około 19. W domu piłkarze są około godziny 20. Czasami są bardzo zmęczeni.

- Jak ważna jest motywacja dla piłkarzy i co nią jest?
- Motywacja bywa różna. Dla jednego jest to aplauz publiczności, dla drugiego jego narzeczona czy żona, dla trzeciego pieniądze, dla kolejnego to, że założy koronę króla strzelców. A ja muszę pamiętać, że mam w zespole 28 różnych charakterów i tym samym 28 różnych motywacji.

- Jak Pan motywuje swoich piłkarzy przed meczem?
- Różnie. Jak gramy z Lechem Poznań czy Legią, to nie muszę ich specjalnie motywować. Już po nich widać przed meczem, że są skoncentrowani i zmotywowani. Wtedy raczej boję się, aby ich nie przemotywować, więc tonuję atmosferę. Ale tak normalnie, to niemal do każdego trzeba podejść inaczej. Dla jednego robimy filmy motywujące, z drugim przeprowadzam rozmowy indywidualne.

- Nie wchodzi Pan do szatni w przerwie i nie krzyczy na nich?
- Oj, zdarza się. Sporadycznie, ale się zdarza. Gdy na przerwie wchodzę do szatni, to muszę być przygotowany, co im mam powiedzieć. Czasami są to pochwały, a czasami trzeba krzyknąć, trzeba przekląć.

Trener po godzinach

- Dlaczego piłkarze mają krzywe nogi?
- Niektórzy mają. Ja nie. Rzeczywiście tak się utarło, że piłkarze mają pokrzywione nogi. Ale od razu zaznaczam - nie wszyscy. Krzywe nogi, to nie jest cecha piłkarzy. Wiem, że kobiety tak myślą. Nawet moja mama tak myślała.

- Gdy zdecydował się Pan zostać piłkarzem, mama przestrzegała pana przed krzywymi nogami?
- Nie. Absolutnie. Miałem już ojca i braci, którzy grali w piłkę, więc mama była przyzwyczajona. Była szczęśliwa, że trzech synów gra w piłkę.

- Gdy do Szczecina przyjeżdża żona, to dokąd Państwo idziecie, gdzie można Pana w Szczecinie spotkać?
- A gdzie się spotykają szczecinianie w sobotę albo w niedzielę? Naturalnie, że w galeriach handlowych. Kiedy idziemy tam z żoną, zawsze robię ranking ilu spotkamy tam moich piłkarzy. Zawsze ktoś z nich jest i robi zakupy.

- A restauracja, do której lubi Pan chodzić?
- Mamy z żoną taką jedną przy placu Orła Białego - Tratoria Toscana.

- To dlatego, że lubi Pan włoskie jedzenie?
- Nie. Tam jest bardzo sympatyczna atmosfera i dobre jedzenie.

- Był Pan przez dłuższy czas na Wyspach Brytyjskich. Przywiózł pan stamtąd jakieś nowe nawyki żywieniowe?
- Z Wysp Brytyjskich zostało mi jedno przyzwyczajenie - tost, jajecznica i fasolka. To lubię.

- Często Pan się tym zajada?
- Dość często. Lubię to. Natomiast nie przepadam za rybą z frytkami. Ale lubię ryby. Do klubu raz w tygodniu przyjeżdża pan ze świeżymi rybami i wtedy kupuję od niego pstrągi.

- A co zawodnicy jedzą przed meczami?
- Makarony z różnymi sosami. Czasami też kurczaka, jakąś rybę. Z zup to rosół, oczywiście z makaronem. Ale sos do makaronu musi być nie na śmietanie, tylko na pomidorach.

- A najbardziej co Pan lubi?
- Jestem wszystkożerny, ale dla mnie najlepszą potrawą jest kotlet schabowy z młodymi ziemniakami posypanymi koperkiem. I ten kotlet musi być jeszcze z kością.


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto