Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: #Temat z okładki. Bedorf: Spokój wojownika

MM Trendy
MM Trendy
Karol Bedorf
Karol Bedorf Foto: Joanna Skrzyniarz - Re’FORM studio / MUA: Sylwia Cyza
W klasie zawsze był najgrubszy i najwyższy. Zaczynał od koszykówki, później podnosił ciężary, a skończyć może w klatce. Mówi, że nikomu niczego nie zazdrości. Oto Karol Bedorf, trzydziestolatek, ojciec, mąż i współczesny gladiator rodem ze Szczecina.

Tekst: Maurycy Brzykcy / Foto: Joanna Skrzyniarz - Re’FORM studio / MUA: Sylwia Cyza

Dla Bedorfa pieniądze nie są najważniejsze. Gdy tuż po pojedynku o mistrzowski pas dowiedział się, że dostał tysiąc dolarów premii za najlepszą walkę, pieniądze od razu postanowił przekazać na cele charytatywne.

Kilkadziesiąt lat temu, mały chłopiec zapytany o to, kim chciałby zostać w przyszłości, pewnie odpowiedziałby, że strażakiem lub policjantem. Sportowymi ideałami męskich marzeń byli wówczas bokserzy, piłkarze, a ostatnio siatkarze czy piłkarze ręczni. Teraz coraz więcej dzieciaków chce być zawodnikami MMA (mieszane sztuki walki). Nie ma się czemu dziwić. Któż nie chciałby okładać innych w ringu, być z tego znanym, a na dodatek dostawać za to godziwe pieniądze...

Dreszcz emocji

Karol Bedorf to pierwszy w kraju, historyczny mistrz wagi ciężkiej największej polskiej federacji MMA, czyli Konfrontacji Sztuk Walki. Droga do tytułu w tej królewskiej kategorii wagowej była długa i wyboista. - Jako młody chłopak bałem się startować w MMA - opowiada 30-letni szczecinianin. - Bardzo mi się ten sport podobał, ale miałem takie odczucia, jak pewnie reszta. Oglądało się jakieś filmiki z Brazylii, z klatek, gdzie ludzie bili się bez rękawic. To faktycznie wywoływało dreszcz. Jednak, kiedy zacząłem trenować stwierdziłem, że to jest fantastyczny sport. Bo to sport, a nie bijatyka - mówi dobitnie Bedorf.

Gdy podczas gali wychodzi na ring, wygląda trochę inaczej. Muzyka spokojniejsza niż u reszty zawodników, na klatce piersiowej wytatuowane imię syna, na twarzy powaga. Nie ma skakania, prowokowania rywala - czysta koncentracja. Nic dziwnego. Sportowym idolem Karola Bedorfa jest Rosjanin Fedor Emelianenko. - Inspiruję się jego stanem ducha, treningami. To milioner, który trenuje w jakiejś szkole, w zapomnianym mieście, na boso. Nie wychodzi poza swoje normy. Tak właśnie wygląda profesjonalizm - opisuje sportowy wzór do naśladowania Karol Bedorf.

Pieniądze coraz większe

Emelianenko jest już milionerem, a duża w tym zasługa kilkunastu lat na zawodowym ringu. W Polsce MMA także staje się sposobem na życie. Karol Bedorf opowiada, że czasy, kiedy trzeba było bić się o sponsorów minęły. Teraz sponsorzy biją się o zawodników. Spopularyzowanie tej dyscypliny przypisuje się także Mariuszowi Pudzianowskiemu. Były najsilniejszy człowiek świata podobno zarabia po kilkaset tysięcy złotych za galę. W 2012 roku za dwie walki otrzymać miał po 350 tys. zł. Mamed Khalidov, numer jeden spośród polskich zawodników przyznał, że za jedną z gal otrzymał 150 tysięcy euro, gdy stoczył walkę wieczoru. Dla Bedorfa pieniądze nie są najważniejsze. Gdy tuż po pojedynku o mistrzowski pas dowiedział się, że dostał tysiąc dolarów premii za najlepszą walkę, pieniądze od razu postanowił przekazać na cele charytatywne. - Zawsze podkreślałem, że MMA to moje hobby, a nie forma zarobku. Całą kwotę przekażę na cele charytatywne, ponieważ nie jestem w stanie przyjąć tak dużo szczęścia na raz - mówił szczeciński gladiator po walce z Pawłem Nastulą. Tego wieczora szczeciński zawodnik długo ściskał się z mistrzem olimpijskim. Wszystko przez ogromny szacunek do byłego judoki. - Jako młody chłopak z wypiekami na twarzy oglądałem jego pojedynki - wspomina Bedorf.

Nasz bohater zarabia na życie prowadząc własną działalność. Nic dziwnego, że musiał rozglądać się za stałym źródłem zarobkowania. Dopiero w ostatnich kilku latach zawodnicy z MMA zaczęli zarabiać jakieś pieniądze. Wcześniej trzeba było jeździć na zawody za własne bądź klubowe środki. A mieszane sztuki walki też przecież nie wzięły się z niczego. Wszyscy zawodnicy wcześniej trenowali inny sport, który stał się dla nich stylem źródłowym. - Zaczęło się gdy miałem 17 lat. Wtedy po raz pierwszy trafiłem na matę za sprawą mojego przyjaciela Włodka - wspomina Bedorf. - Sport zacząłem uprawiać w wieku 12 lat. Mój ojciec w młodości trenował podnoszenie ciężarów. Miał całkiem dobre wyniki, ocierał się o polską czołówkę zawodników. Tata miał technikę, podstawową wiedzę i zrobił mi prowizoryczną siłownię. W wieku 16 lat wyciskałem już na klatkę 180 kilogramów, a to było całkiem sporo. No a później trafiłem na matę.

Szczecin jest najlepszy W ostatnich latach Szczecin wyrósł na potęgę numer jeden we wszystkich sportach walki. W karate, brazylijskim jiu-jitsu czy boksie tajskim mamy mistrzów świata i Europy. Do tego dochodzi jedna z najlepszych szkół MMA w kraju, czyli klub Berserker’s Team. - W klubie byłem od samego początku. Wtedy to była zbieranina kolegów, którzy zaczynali trenować. Dziś to marka znana w całej Europie - opowiada Bedorf.

Szczecin ma trzech mistrzów federacji KSW. Oprócz Bedorfa, to także Michał Materla oraz Maciej Jewtuszko, którzy są posiadaczami pasaów w wagach odpowdnio do 84 kg i 77 kg. Jeżeli dołożymy do tej trójki Rafała Moksa, Michała Fijałkę czy Macieja Różańskiego, którzy także w przyszłości mogą dostać szansę walki o pas, to widać jak jasnym punktem na mapie krajowego MMA stał się Szczecin. A wszystko dzieje się pod okiem trenera głównego Berserker’s Team - Piotra Bagińskiego. Właśnie pod jego pieczą, oraz Mariusza Linke, trenować zaczął Bedorf.

By osiągnąć mistrzowską formę, fighterzy nie przygotowują się tylko w swoich macierzystych miastach. Karol Bedorf od niemal trzech lat na treningi jeździ także do Poznania. Tam w klubie Ankos Zapasy szlifuje walkę w parterze. Do tego dochodzą wyjazdy z klubem i innymi zawodnikami na zgrupowania do Wałcza. Treningi w Szczecinie, Poznaniu, a do tego bliska współpraca z Krzysztofem Krupeckim, który pracował m.in. z naszymi złotymi medalistami olimpijskimi w wioślarstwie, czy piłkarską ekipą Pogoni Szczecin. Po takim zestawie widać, jak bardzo poważnie traktuje Bedorf przygodę w ringu oraz jak długa i wyboista jest droga do sukcesu. Jak znosi rozłąkę z bliskimi? - Źle. Bardzo bym chciał, by rodzina jeździła ze mną - opowiada Bedorf. - Nie ma jednak takiej możliwości. Syn chodzi teraz do przedszkola, a na miejscu także są obowiązki.

- Kiedy mówię, że jadę do pracy, czasami pytam Borysa czy wie, gdzie tata pracuje. On wtedy opowiada, że „tata pracuje w treningu”. Poza tym kilka razy zabrałem go ze sobą. Widział, jak to wygląda i czasami próbuje mnie naśladować. Walk mu jednak nie pokazuję. Teraz jest czas na zabawy, grę w piłkę, pływanie. Nie polecę synowi uprawiania MMA.

Zazdrość wszystko niszczy

Część widzów nie może oglądać rywalizacji w MMA. Kiedy widzą zakrwawiony ring, gdy patrzą na zawodników, którzy okładają się siedząc na rywalu, jedyną reakcją jest odwrócenie wzroku. Nie ma się czemu dziwić. MMA to jeden z bardziej brutalnych sportów. - Na pewno nie jest tak kontuzjogenną dyscypliną, jak inne sporty walki. Przykładowo przez 12 rund walki bokserskiej przyjmuje się średnio około 150 ciosów na głowę. Pięciorundowa walka MMA może rozegrać się w taki sposób, że większość czasu zawodnicy spędzą w klinczu, w parterze, a ciosów będzie w sumie dziesięć. Oczywiście są i takie walki, kiedy ciosów spada osiemdziesiąt. Jednak dopiero gdy wchodzisz w MMA, kiedy zaczynasz trenować, widzisz, że ten sport nie jest taki straszny, jak go malują - opisuje życie na ringu Bedorf. MMA wciąż nie jest tak popularne, jak dyscypliny zespołowe. Znając jednak nastawienie zawodników MMA, specjalnie im to nie przeszkadza. - Nie wiem, jak inni. Ja nie zazdroszczę nikomu niczego. Trzeba cieszyć się z wyników sportowych, bo to buduje świetną atmosferę. Zazdrość wszystko niszczy.

Syn sam wybierze

Setki godzin na siłowni, na macie, w rozjazdach, a tuż obok tego najważniejsza wartość, czyli rodzina. Syn Karola - Borys - ma już trzy lata. - Już mniej więcej zaczyna kojarzyć, czym tata się zajmuje - mówi Bedorf. - Kiedy mówię, że jadę do pracy, czasami pytam go czy wie, gdzie tata pracuje. On wtedy opowiada, że „tata pracuje w treningu”.

Poza tym kilka razy zabrałem go ze sobą. Widział, jak to wygląda i czasami próbuje mnie naśladować. Walk mu jednak nie pokazuję. Teraz jest czas na zabawy, grę w piłkę, pływanie. Nie polecę synowi uprawiania MMA. Mam nadzieję, że gdy będzie większy, to sam znajdzie sobie dyscyplinę, w której będzie się dobrze czuł. Ma jeszcze czas - twierdzi tata sportowiec. - Jakikolwiek by to nie był sport, będę szczęśliwy. Chciałbym, by angażował się w jakąś dyscyplinę, a nie spędzał godziny przed telewizorem czy komputerem.

A jakie plany przed naszym mistrzem? Na razie Bedorf zbyt wiele nie może zdradzić.

- Następna walka jest trochę w zawieszeniu. Jest duże zainteresowanie moją osobą za oceanem i nie tylko. Na razie nic więcej nie mogę powiedzieć, bo obowiązuje mnie klauzula poufności - zaznacza Karol Bedorf. O jakie zainteresowanie może chodzić? Marzeniem każdego zawodnika MMA są występy w najbardziej prestiżowej federacji, czyli amerykańskiej UFC. Tam fighterzy biją się w ringu nazywanym oktagonem, a w żargonie po prostu klatką. Być może zobaczymy tam wkrótce także mistrza ze Szczecina. Tymczasem wolnych chwil w życiu nie ma zbyt wielu. Jeżeli są, to poświęca je rodzinie. Ale ma też swoje hobby. - To motocykle. Jeżeli tylko mam chwilę, od razu wsiadam na motor i gnam do przodu. Załatwiam też przy okazji swoje prywatne sprawy - opowiada mistrz. - Oprócz tego muzyka jest mocno obecna w moim życiu. Jeżeli mogę, to jeżdżę na koncerty. Słucham trochę niszowych, elektronicznych dźwięków. Do ringu wychodzę przy odprężającej muzyce Bonobo. Do hip hopu jeszcze nie dorosłem - śmieje się Bedorf.

MMA - z angielskiego Mixed Martial Arts

mieszane sztuki walki. Dyscyplina sportowa, w której zawodnicy walczą wręcz przy dużym z akresie dozwolonych technik (w zasadzie dopuszcza się wszystkie techniki dozwolone w innych sportach walki bez broni). Zawodnicy walczą w stójce, w parterze, gdzie również mogą zadawać ciosy. Wygrać mogą choćby przez nokaut, nokaut techniczny, czy poddania - jak duszenie, dźwignie. Według zasad federacji KSW, w której występuje Karol Bedorf, w ringu niedozwolone są: uderzenia łokciem w twarz, w tył głowy, kręgosłup, krocze, dźwignie skrętne na szyję, szczypanie, drapanie, wsadzenie palców w oczy, szarpanie za włosy, uderzenia głową czy łapanie spodenek.


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto