Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Rozmowa miesiąca: Szklanka jest do połowy pełna

MM Trendy
MM Trendy
Miłosz Wośko
Miłosz Wośko Archiwum prywatne
Miłosz Wośko, kompozytor szczecińskiego pochodzenia, opowiada nam, jak z dystansu spogląda na swoje rodzinne miasto i dlaczego artysta powinien często zmieniać miejsce zamieszkania. Mówi również o swoich kompozycjach dla nowej filharmonii i współpracy z Baltic Neopolis Orchestra.

Tekst: Małgorzata Klimczak / Foto: Archiwum prywatne / Andrzej Szkocki

- Co robi kompozytor-rezydent w Filharmonii Szczecińskiej?
- Przygotowuję utwory do czterech koncertów. Jeden dla pełnej orkiestry symfonicznej na 30 stycznia. To najbardziej ekscytujący dla mnie koncert, bo prezentowana będzie całkowicie nowa kompozycja na duży skład. W ramach funkcji rezydenta będą też wykonywane utwory napisane przeze mnie wcześniej. Ta funkcja brzmi bardzo dumnie i jestem zaszczycony, że mogę ją piastować. Realnie jest to z jednej strony „tylko” kilka koncertów, ale jest co robić i będzie czego słuchać.

- Współpraca z orkiestrą filharmonii, to wzajemne poznawanie się?
- Miałem już okazję współpracować z tą orkiestrą przy okazji jednego z koncertów sylwestrowych. Graliśmy utwory w moich aranżacjach. Spotkałem wtedy sporo osób z mojej szkoły, bo skończyłem liceum muzyczne w Szczecinie. Z dużą przyjemnością mogłem obserwować artystyczne losy moich dawnych znajomych. Nie jest to więc mój pierwszy kontakt z filharmonią.

- Ale pierwszy z nową siedzibą. To miejsce jakoś Cię inspiruje?
- Samo miejsce służy koncertom, próbom - budynki jako takie nie są dla mnie wprost inspiracją do komponowania. Wierzę, że nowa siedziba będzie promieniować i dawać nową energię tutejszemu środowisku muzycznemu i inspirować do różnych działań, również takich, które wychodzą poza stricte filharmoniczną działalność. Stąd także moja obecność tutaj.

- Jesteś szczecinianinem. Gdy patrzysz na tę filharmonię to co? Serce rośnie?
- Jak najbardziej! Filharmonia, jak każda nowa rzecz budzi emocje. Jednym się podoba, wśród innych budzi pewne kontrowersje, co mnie akurat cieszy, bo najgorsze co można powiedzieć o sztuce - a ten budynek jest sztuką - to stwierdzić, że jest nijaka, nie wzbudza emocji. Sztuka musi coś przełamywać, wyznaczać, zmuszać do myślenia. 

- Spotkałeś tutaj kolegów z liceum, ale na studia wyjechałeś ze Szczecina. Dlaczego?
- Studiowałem dwa kierunki, których wtedy w Szczecinie nie było. Teraz jest inaczej, jest Akademia Sztuki i chylę czoła przed osobami, które ją stworzyły. Pierwszym moim wyborem była reżyseria dźwięku i w takiej formie, w jakiej mi odpowiadała, była tylko na akademii w Warszawie. W tym czasie cały czas funkcjonowałem grając i skończyłem w Katowicach kompozycję. To był powód mojego wyjazdu. Chcąc się rozwijać, musiałem to zrobić. Uczelnie ukształtowały mnie jako muzyka i twórcę.

- Dzięki temu miałeś okazję współpracować z dobrymi producentami, jeśli chodzi o muzykę, jak na przykład Smolik.
- Pracowałem przy przedsięwzięciach utrzymanych w charakterze szeroko pojętej muzyki jazzowej czy rozrywkowej. Także z wykonawcami muzyki alternatywnej, bo, jak się okazuje, niedawna muzyka alternatywna dziś jest w „mainstreamie”. Bardzo mnie to cieszy, bo jeszcze kilka lat temu rzeczy, które robiłem wydawały mi się bardzo „podziemne”. Moim zdaniem dla muzyków czy innych artystów ważne jest też, by co jakiś czas zmieniać otoczenie. To jest zdrowe, pozwala na wymianę myśli, nowe inspiracje. W całym moim życiu miałem jeden epizod w postaci stałej pracy, gdyż praca nastawiona na realizację konkretnego przedsięwzięcia bardziej mnie nakręca. Inspirują mnie ludzie młodsi, którzy wnoszą nową energię i nowe spojrzenie.

- Tak zaczęła się współpraca z Baltic Neopolis Orchestra?
- Właśnie od tej współpracy zaczęło się moje myślenie, żeby zrobić w Szczecinie coś większego. Nie mam możliwości być tu na stałe, ale w systemie projektowym biorę udział bardzo chętnie. Tak to też działa w przypadku kompozytora - rezydenta. W grudniu spędziłem trochę czasu w Szczecinie. A z Baltic Neopolis zrobiliśmy kilka wspólnych przedsięwzięć. Cieszę się z tego wszystkiego.

- Również ze względów sentymentalnych, bo tutaj spędziłeś dzieciństwo?
- Sentymentalnie – to słowo kojarzy mi się jakoś pejoratywnie, ale coś w tym jest. Chciałem tu wrócić na stałe, ale praca i ciągłe przemieszczanie się powodują, że nie ma czasu i możliwości, by tu osiąść. Może gdybym więcej rzeczy robił w Niemczech, byłoby to bardziej realne. Staram się w możliwym zakresie koncertować poza krajem, bo zawodowe podróżowanie po Europie i poznawanie nowych środowisk muzycznych jest bardzo ciekawe. Ostatnio byłem na festiwalu jazzowym w Chorwacji i widzę, jak pewne rzeczy w różnych krajach funkcjonują inaczej. Inne gatunki muzyczne są popularne, inne utwory ludzie tworzą i to jest super sprawa. Najważniejsze to cały czas mieć otwartą głowę.

- Gdy tutaj wpadasz po tych wszystkich podróżach, jak patrzysz na Szczecin?
- Patrząc z dystansu mogę sobie pozwolić na to, żeby widzieć szklankę do połowy pełną. Gdybym tu mieszkał na stałe, to być może więcej rzeczy by mi przeszkadzało. Ale przebywając tu w trybie kilkudniowym widzę po prostu pozytywne rzeczy. To jest specyfika osoby, która jest gościem. Zdaję sobie sprawę, że każde miasto boryka się z różnymi problemami, każde środowisko muzyczne. Widzę rozwój, czego filharmonia jest najlepszym przykładem.

- To, co skomponujesz dla filharmonii i kiedy to będzie można usłyszeć?
- 14 grudnia odbył się pierwszy koncert, gdzie obok Gaby Kulki w autorskim materiale i Konstantego Andrzeja Kulki grającego „4 pory roku”, zabrzmiał mój utwór „Pogoda”. Charakter moich kompozycji, wykonywanych w tym sezonie w filharmonii jest taki, że użyte jest stricte orkiestrowe, klasyczne instrumentarium. Kolejny koncert odbędzie 30 stycznia. Zaprosiłem do współpracy mojego kolegę, akordeonistę Maćka Frąckiewicza. Dzięki temu mogę współpracować z osobą, której wrażliwość muzyczną dobrze znam i mogę dyskutować nad możliwościami grania wspólnej muzyki. Jest tyle technik wykonawczych na tym instrumencie, że do końca życia można wymyślać coś nowego. Dobrze się czuję w stylistyce łączącej muzykę symfoniczną z muzyką jazzową. To jest tzw. trzeci nurt w jazzie. Jest jeszcze koncert w kwietniu na instrumenty dęte i jeden koncert szkolny.

Miłosz Wośko

jest zwycięzcą III Konkursu Pianistów Jazzowych „Debiuty” w Warszawie, a także autorem aranżacji m.in. pieśni i preludiów Chopina czy utworów Krzysztofa Komedy (pod przewrotnym tytułem „Komeda - Klasycznie”). Jako aranżer orkiestry pracował m.in. ze Smolikiem, zespołem SBB, Lorą Szafran. Ma na swoim koncie również współpracę z Melą Koteluk, Miką Urbaniak, Rykardą Parasol, Józefem Skrzekiem, Markiem Dyjakiem czy zespołem Afro Kolektyw.


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto