Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Osobowość: Za miesiąc będę mamą!

MM Trendy
MM Trendy
Monika Pyrek-Rokita, szczecinianka, lekkoatletka, mistrzyni Polski w skoku o tyczce
Monika Pyrek-Rokita, szczecinianka, lekkoatletka, mistrzyni Polski w skoku o tyczce Tomasz Lazar
Monika Pyrek-Rokita, szczecinianka, lekkoatletka, mistrzyni Polski w skoku o tyczce opowiada, czego najbardziej obawia się w roli przyszłej mamy. Mówi nam także o frajdzie z pracy radiowego dziennikarza, wydzielaniu adrenaliny oraz skąd wziął się u niej wstręt do pakowania.

Autor: Bogna Skarul
Fot. Jacek Poremba / Tomasz Lazar
Ubrania: Happy Mum

- Kilka miesięcy temu, gdy rozmawiałyśmy, nie wiedziałaś jeszcze czy będzie Grześ, czy Zuzanna. Już wiesz?
- Będzie Grześ.

- Na kiedy masz wyznaczony termin?
- Na początek czerwca. Będzie Bliźniak. Mam już w domu jednego. Norbert, mój mąż jest Bliźniakiem. Ale mój trener też jest Bliźniakiem, lekarz - Bliźniak. Jestem już pewnie skazana na to, że otaczający mnie mężczyźni są Bliźniakami. Nawet pies jest spod znaku Bliźniąt. Chyba instynktownie przyciągam Bliźniaków. Muszą mi pasować.

- Masz już wyprawkę?
- Jeszcze nie całą. Nie mam pieluszek. Jakiś miesiąc temu byłam chora. Miałam zapalenie oskrzeli. Wtedy miałam czas i buszowałam w internecie. Po tygodniu doszłam do wniosku, że to dobrze, że zdrowieję, bo wykupiłabym cały internet. Wszystko mi się podobało. Chyba mam zapas ciuszków dla Grzesia już do szóstego roku.

- Porady dla przyszłych mam też przestudiowałaś w internecie?
- Trochę tak, ale tę wiedzę głównie czerpię z książek. Zawsze są pod ręką. To poradniki dla przyszłych mam. Jeden przeczytałam od deski do deski. Gdy sięgnęłam po drugi, wystraszyłam się, bo dużo w nim porad takich na wszelki wypadek. Opisano tam wszystkie zagrożenia czyhające na młodą mamę, łącznie z różnymi chorobami jakie mogą się przytrafić. Stwierdziłam, że nie będę tego czytać, bo zaraz wynajdę je u siebie.

- Rozmawialiście już z Norbertem na temat wychowania Grzesia?
- Jeszcze nie mamy konkretnych tez. Nabijaliśmy się tylko ostatnio, że teraz, kiedy Grześ tak bardzo zaczął kopać i zniekształcać mój brzuch, to znak, że pewnie będzie sportowcem. Norbert mówi, że będzie piłkarzem, bo Grześ jest szalenie ruchliwy. Z koordynacją po mnie, lekkoatletce, może być nawet bardzo dobrym piłkarzem.

- Będzie wychowywany bezstresowo, czy ze sportowym rygorem?
- Oj, nie wiem. Raczej z dyscypliną. Ja sobie nie wyobrażam, aby puścić Grzesia tak zupełnie na żywioł. Ma być wychowywany dosyć surowo. Ale nie wiem jak zachowa się Norbert. On jest już doświadczonym tatą i myślę, że będzie przede wszystkim rozpieszczać Grzesia. Nasze dzieciątko na pewno będzie żyło aktywnie. Nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli żyć nie będąc aktywni. U mnie w domu nigdy nie było żadnej tradycji sportowej, a mimo to ja nagle znalazłam się w sporcie. To był przypadek. Na pewno będziemy wysyłać Grzesia na zajęcia. Chodzi przecież o to, aby dziecko było na świeżym powietrzu i w ruchu. Poza tym to będzie Grześ. A to imię zobowiązuje. Gdy się nabijamy, to mówimy, że Grześ ma być piłkarzem, nowym Grzegorzem Lato. Ale zacznie od lekkiej atletyki. To idealny wstęp do innych dyscyplin.

- Ty zaczynałaś karierę sportową od koszykówki.
- Jednak wylądowałam w lekkiej atletyce. Wierzę w słowa trenera Pietrowa, który mówi, że zmysł koordynacyjny zaczyna się kształtować między 5 a 6 rokiem życia dziecka. Ja wisiałam na trzepaku, skakałam i biegałam po lesie. Teraz jest inaczej, dzieci nie są już tak swobodnie wypuszczane na podwórka. Na szczęście coraz więcej jest rodziców aktywnych i w tę aktywność włączają swoje dzieci. U nas będzie podobnie.

- Może postawicie w ogródku trzepak?
- No właśnie mieliśmy tu trzepak. Zlikwidowaliśmy go. Pewnie trzeba będzie wrócić do tego pomysłu.

- Wkrótce urodzisz i zaczną się nowe obowiązki. Nie boisz się?
- Teraz trochę się boję. Przeszłam już ten etap ciąży, że miałam bardzo dużo sił i mogłam przenosić góry. Ale teraz, kiedy Grześ pobiera ode mnie sporo energii, zaczęłam mieć obawy. Mam trochę gorsze samopoczucie i dużo myślę o tym, jak to będzie, gdy na świecie pojawi się syn. Wiem, że wszystko się zmieni. Jednak wspólnymi siłami - ja z Norbertem - damy radę. Mama na pewno przyjedzie i pomoże. Już na początku mojej ciąży zapytała, kiedy będzie rozwiązanie, bo musi zaplanować sobie urlop. Ale ja nie chcę by przyjeżdżała od razu po narodzinach. Pierwsze dni po wyjściu ze szpitala z Grzesiem, to będzie stresowa sytuacja. A połączenie tego z radami babci może być mieszanką wybuchową. Pierwszy tydzień, czy dwa po narodzinach, będziemy musieli sami sobie poradzić. To będzie czas, aby wbić się w nowy rytm dnia.

- Pewnie nie obędzie się bez wstawania w nocy.
- Mam wprawę we wczesnym wstawaniu. Teraz, aby zdążyć do pracy w Polskim Radiu Szczecin, muszę wstać o godzinie 6.45. Już się przyzwyczaiłam. A nawet doceniam bardziej możliwość poleniuchowania sobie w łóżku w weekendy. Jednak mój organizm tak się poprzestawiał, że nawet jak mogę pospać, to i tak przed godziną szóstą rano otwieram oczy. Najważniejsze, że praca jest fajna. Mam z niej przyjemność. I dopóki jest ta przyjemność, to łagodzi przymus wczesnego wstawania.

- Wstajesz wcześnie, ale oprócz tego pewnie więcej czasu spędzasz w domu. Nie brakuje ci częstych wyjazdów na zawody, na zgrupowania?
- Z tego bycia w domu bardzo się cieszę. Przez wszystkie lata bardzo mi tego brakowało. I jeszcze się tym nie nacieszyłam. Teraz, jak mamy wyjechać tylko na dzień czy dwa, to wcale nie chcę wyjeżdżać. Nie chce mi się pakować walizek. Po 18 latach w sporcie i częstych wyjazdach został we mnie wstręt do pakowania.

- Może brakuje ci emocji sportowych?
- To nie tak. Rzeczywiście teraz w moim życiu jest mniej stresu, mnie presji. Ale praca daje mi sporo emocji. Jestem perfekcjonistką, więc cały czas się martwię, czy podczas audycji dobrze spuentowałam, dobrze coś przygotowałam. Czy temat, jaki zaproponowałam jest dobry, czy dobrze ograny. Sama sobie nakładam podobne emocje, jakie miałam w sporcie. Akurat niedawno byliśmy na ślubie Marcina Lewandowskiego (Mistrz Europy w biegu średniodystansowym - przyp. red.) i tam było sporo sportowców. Adam Szczot założył się z nami, że o godzinie 10 następnego dnia po weselu wstanie i pójdzie na trening. Ja sobie wtedy pomyślałam: jak dobrze, że nie mam już takich dylematów. Że już nie muszę myśleć, czy się dobrze bawić i świętować z Marcinem, czy jednak uważać i rano wybiec na trening.

- Ale masz obowiązki. Od stycznia pracujesz w radiu. Tworzysz audycje poranne. Zostałaś dziennikarzem. To ty zadajesz pytania, ty dociekasz, starasz się wydobyć od rozmówcy jak najwięcej. Zmieniłaś zdanie o dziennikarzach, kiedy stanęłaś po tej drugiej stronie lustra?
- Teraz wiem, że to bardzo trudna praca. Wiem, jak ciężko zdobywa się informacje. Bardzo mocno współpracowałam z dziennikarzami podczas sportowej kariery, ale jak pomyślę ilu sportowców nie czuje tego, że to jest jednak wspólna praca - i sportowca, i dziennikarza - to wiem, że niektórzy dziennikarze mają naprawdę ciężki żywot.

- Już jesteś radiowcem. Zaczęłaś pisać felietony do MM Trendy, czyli masz kontakt z dziennikarstwem pisanym, a może masz ochotę na karierę telewizyjną? - Z pisaniem jest ciężej. Nie mam doświadczeń. Natomiast jeśli chodzi o telewizję, to miałam propozycje, ale ze względu na Grzesia nie mogę sobie na to teraz pozwolić. Może w przyszłości... To też jest droga, której chciałabym spróbować. Jeszcze w styczniu powiedzieliśmy sobie z Norbertem, że najbliższe dwa lata, to będzie okres na różne tego typu próby, aby dowiedzieć się co mi się podoba, co najlepiej czuję i w czym się spełniam. Do tej pory nie miałam możliwości sprawdzenia siebie w żadnej pracy. Byłam przecież sportowcem. Nie postrzegałam tego jako pracy, bo sport był też moją pasją. Chciałabym wykonywać pracę, którą będę lubić. Więc też chciałabym te wszystkie drogi sprawdzić i dowiedzieć się, która z nich sprawia mi najwięcej radości. Sam zawód dziennikarza jest niezwykle ciekawy. To porównywalne do takiej adrenaliny, jaka jest w sporcie. Bo w sporcie musiałam stanąć na rozbiegu, miałam minutę na wykonanie skoku, musiałam się skupić i utrzymać wszystkie nerwy na wodzy. W studio radiowym jest podobnie. Adrenalina przy wejściu na żywo też występuje. To mi pasuje. Ale fajne jest to, że w tej chwili się uczę. Sprawia mi to ogromną frajdę, gdy sprawdzam te wszystkie informacje na przykład na temat regionu i Szczecina. Okazało się, że właściwie nic nie wiedziałam i dopiero teraz się dowiaduję, gdzie są jakieś atrakcje, jakie są fajne środowiska, które tworzą fajne inicjatywy.


Benefis Moniki Pyrek-Rokita

- Spotkałaś się z pomysłem, który szczególnie zapadł ci w pamięć?
- Bardzo mi się podobają te wszystkie historie tworzone przez młodych ludzi, którzy chcą zmienić postrzeganie naszego miasta. To chcę wyciągać. Ja jestem napływowa, więc widzę trochę więcej, ale też inaczej. I zupełnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że tu nic się nie dzieje. W Szczecinie jest sporo młodych, ambitnych, którym trzeba dać szansę. Może uda się w ten sposób zmienić wizerunek miasta. Niedawno mieliśmy w programie studentów, którzy zajmują się produkcją koszulek z wizerunkiem fajnych miejsc w Szczecinie. To ciekawe. Spotkałam się z designerami, którzy tworzą worki do boksu w kształcie połaci mięsa. Jak w filmie „Rocky”. To świetne pomysły, które trzeba pokazywać. Znam parę osób ze Szczecina, o których tu mało kto słyszał, a na świecie radzą sobie doskonale. Ot choćby Tomek Lazar, który kilka tygodni temu odebrał nagrodę za zdjęcia w Nowym Jorku. Młodym ludziom trzeba dać możliwość rozwijania się. Ja też dostałam taką szansę. Wiele osób pomogło mi w tworzeniu sportowej tożsamości właśnie tu, w Szczecinie. Bo to nie tylko byłam ja i moje wyniki. Było wiele osób, które chciały mnie pokazywać. Teraz ja mam misję, by pokazywać młodych.

Monika Pyrek-Rokita

W ubiegłym roku szczecinianie uznali ją za najbardziej rozpoznawalną twarz regionu. W 2000 roku zdobyła swój pierwszy tytuł Mistrzyni Polski w skoku o tyczce. W całej karierze Monika jedenastrokrotnie zdobywała ten tytuł.

Na olimpiadzie w Sydney zajęła 7 miejsce z wynikiem 4,40 m. W 2001 roku na Mistrzostwach Świata w Edmonton, skacząc 4,55 m, zdobyła brązowy medal.

W tym samym roku na zawodach w Bydgoszczy, pokonując poprzeczkę na wysokości 4,61 m, zostaje rekordzistką Europy. Choć po ośmiu dniach rekord odbiera jej Swietłana Fieofanowa, to ten moment w karierze Monika uznaje za jeden z najszczęśliwszych. Poprawiała 69 razy rekord Polski w różnych kategoriach wiekowych, a jej rekord życiowy osiągnięty 20 września 2007 r. w Stuttgardzie wynosi 4,82 m.

Dwukrotnie znalazła się wśród laureatów prestiżowego plebiscytu Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca roku. 5-krotnie otrzymała nagrodę „Złote kolce” dla najlepszej polskiej lekkoatletki. W 2010 r.

Monika zwyciężyła w programie telewizji TVN „Taniec z gwiazdami”. W styczniu 2013 roku rozstała się oficjalnie ze sportem i wyszła za mąż za Norberta Rokitę.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto