Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Moto: Nazywam się Ghia... Karmann Ghia

MM Trendy
MM Trendy
Jaką pasję trzeba mieć, żeby poświęcać czas spędzany z rodziną na przywracanie życia pojazdom, które w innych okolicznościach zostałyby pocięte na żyletki? Co napędza ludzi do reanimowania motoryzacyjnych staruszków?

Tekst: Maciej Weber / Foto: Sebastian Wołosz
Każdy ma jakieś hobby. Są tacy, którzy poświęcają życie na zbieranie znaczków pocztowych, ale są również i tacy, którzy potrafią zastawić w lombardzie ostatnią parę spodni, byle tylko zdobyć historyczny numer komiksu z Supermanem. Pasja może być siłą napędową dla niejednego losu i kierować nas do rozmaitych zainteresowań.

Czekał dwie dekady

Motoryzacyjna gorączka potrafi zmienić zwyczajny żywot prostego człowieka w niekończącą się przygodę. Jedną z osób, które tego doświadczają jest Dariusz Gaweł, którego miłość do tego, co w świecie samochodów niezwykłe, doprowadziła do jednego z najpiękniejszych dzieł niemieckiej myśli technicznej.

Od sześciu lat jest posiadaczem Volkswagena Karmann Ghia, wyprodukowanego w 1971 roku.

- Zaczynałem też od volkswagena, ale garbusa, to była moja pierwsza pasja - opowiada właściciel. - Jeździłem nim na różne zloty, między innymi do Niemiec i tam na jednym z nich zobaczyłem karmanny. Porozmawiałem z właścicielami i od słowa do słowa doszedłem do momentu, w którym wiedziałem, że muszę takiego mieć.

Okazało się jednak, że łatwiej powiedzieć niż zrobić i na swój egzemplarz pan Dariusz musiał czekać kolejne dwie dekady. Nie był to oczywiście okres stracony.

W tym czasie gorączka motoryzacyjna pana Dariusza przybrała formę amerykańską i przez lata w jego garażu stacjonowały krążowniki szos zza oceanu w postaci Mercury Cougara z 1985 r., Chevroleta El Camino z 1971 r. oraz Chevroleta Caprice z 1973 r.

- W pewnym momencie za szybą El Camino znalazłem karteczkę z napisem „Jeśli chce Pan sprzedać auto, proszę o kontakt” - opowiada Dariusz Gaweł. - Po krótkich negocjacjach chevrolet znalazł nowego właściciela i pewnie spędzi u niego resztę żywota. Zastanawiałem się jakiego klasyka kupić następnie i mnie olśniło. Pomyślałem: człowieku przecież od dwudziestu lat marzysz o Karmanie. I tak zapadła decyzja.

Setki godzin w warsztacie

Mogłoby się wydawać, że poszukiwanie takiego rarytasu potrwa dłużej niż budowa piramid w Gizie i rzeczywiście tak by było, gdyby szukać modelu w idealnym stanie. Na szczęście pan Dariusz należy do tej grupy ludzi, którzy doceniają wartość auta nie tylko przez jego wygląd, ale także przez pracę nad nim.

- Setki godzin spędzonych w warsztacie nad autem sprawiają, że bardziej docenia się swoją robotę, ale też procentują tym, że później przy każdym stukaniu czy innych dziwnych dźwiękach od razu wiesz, co dolega twojemu klasykowi - mówi właściciel. - Wóz przyjechał do mnie z Południowej Karoliny w USA i jego stan był oczywiście dużo gorszy niż pokazywały wcześniejsze zdjęcia: lakier wyglądał jak po burzy piaskowej, fotele nie miały nawet uchwytów do montażu, więc leżały luzem a większość uszczelek wyglądała jak padlina, więc włożyłem w niego sporo pracy i czasu, żeby doprowadzić go do takiego stanu, jak dzisiaj.

Kawał dobrej roboty

Istotnie, stan ten może zachwycić nie tylko fachowców, ale każdego, kto nie cierpi na brak zmysłu wzroku.

Kawał dobrej roboty włożony w kawał ładnego auta. W jego niskiej dynamicznej sylwetce można doszukać się kształtów, które później zagościły w najsławniejszych maszynach sportowych, jak Aston Martin DB5 czy AC Cobra. I chociaż sam Karmann z seryjnym silnikiem miał możliwości sportowe porównywalne z ciągnikiem rolniczym, to linie nadwozia nadawały mu wygląd drapieżnika szykującego się do skoku na swoją ofiarę.

Niestety jazda takim autem w naszych czasach, oprócz wielkiej frajdy ma swoje wady.

- Stanie w korku to dramat, bo auto potrafi się zagrzać - opowiada pan Darek. - Przekładanie biegów, gaz, hamulec…, ponadto nie ma klimatyzacji, a wiedząc ile pracy kosztował lakier, cały czas martwisz się, aby jakiś odważny heros kierownicy nie przytulił swojego auta do twoich drzwi.

O parkowaniu w mieście można zapomnieć, bo nie ma na świecie wystarczająco szerokich miejsc parkingowych, aby przestać stresować się o stan karoserii, a w trasie musisz uważać, żeby zachować półmilowy odstęp do poprzedzającego pojazdu, ponieważ hamulce w klasykach są równie skuteczne, co stopy Freda Flintstone'a.

Po co więc kupuje się taki wóz? - Dla satysfakcji posiadania czegoś wyjątkowego - wyjaśnia właściciel. - Fajnie jest, kiedy przechodnie na ulicy pokazują kciuki do góry wskazując na samochód, ale dla mnie największą przyjemnością jest jazda.

Ciarki na plecach

Karmann potrafi odwdzięczyć się za setki a nawet tysiące poświęconych mu godzin. Wystarczy tylko przekręcić kluczyk a dźwięk czterocylindrowego boksera wsparty nowym układem wydechowym wywołuje ciarki na plecach i gęsią skórkę wielkości piłek golfowych.

Wsiadając odkrywamy pierwszą niespodziankę w postaci siedzeń, które, choć projektowano je dla wozu sportowego, są miękkie jakby pod warstwą skórzanego obicia znajdowała się wata cukrowa. A kiedy już znajdziesz odpowiednią pozycję do jazdy, przekręcasz kluczyk i wtedy zaczyna się magia. Wóz prowadzi się znakomicie. Trzyma się drogi jak pociąg torów, choć prowadzenie go wymaga wprawy i ciągłej uwagi...

VW Karmann Ghia typ 14

rok produkcji 1971
nadwozie coupe
silnik typ 4 - 2.0 litry,
4 cylindry boxer, chłodzony powietrzem
skrzynia biegów manualna 4-biegowa


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto