Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: Modelka ze Szczecina podbija świat

Bogna Skarul
Szczecińska modelka podbija świat
Szczecińska modelka podbija świat archiwum prywatne
- Zadaniem modelki jest zmieniać się jak kameleon. Czasami musimy być wampami, a czasami dziewczynami z sąsiedztwa. To, w jakim wcieleniu najlepiej się czuję, w dużej mierze zależy od nastroju, dnia, pogody – mówi pochodząca ze Szczecina modelka Milena Majewska.

- Jesteś modelką już z pewnym stażem.
- Tak, w modelingu pracuję już 12 lat. Aż mi się nie chce wierzyć, że tak długo jestem w tym zawodzie.

- Z czego w związku z tym zawodem musiałaś zrezygnować w życiu?
- Wiem, że zawód modelki owiany jest nimbem tajemnicy. Z boku wydaje się łatwy i przyjemny. Ale to profesja, która wymaga bardzo silnej psychiki. Wbrew pozorom to nie wygląd, ale przede wszystkim psychika decyduje o sukcesie. Trzeba być silnym, a siłę w młodym wieku czerpie się głównie od rodziny, od rodziców, rodzeństwa. Mam dwie siostry, wspaniałych rodziców, a cenę jaką musiałam zapłacić, to rozłąka z nimi.

- A z przyjaciół, koleżanek i kolegów ze szkoły nie było ci żal?
- Oczywiście, że tak. Urodziłam się w Szczecinie, tu chodziłam do szkoły podstawowej (na Bezrzeczu), do liceum (I LO), tu studiowałam (politologię na Uniwersytecie Szczecińskim). Mam przyjaciół, z którymi byłam zżyta. Do dziś mam przyjaciółki z lat licealnych, z którymi jestem w bardzo bliskim kontakcie. Są dla mnie jak siostry, odwiedzamy się nawzajem. Były u mnie w Nowym Jorku kilka razy, a ja u nich w Norwegii i Berlinie (bo tam teraz mieszkają). Je też musiałam opuścić. Pracę w modelingu zaczęłam mając 17 lat. Mój pierwszy wyjazd na dłużej to był Mediolan. Wtedy zrozumiałam, jak to jest być poza domem, być samą w obcym, dużym mieście. Dostawałam mapę do ręki (wtedy nie było jeszcze aplikacji w telefonach) i musiałam w trzy godziny stawić się w dziesięciu miejscach na castingach. Musiałam się w tym odnaleźć. Nie kryję, że z dala od rodziny, z dala od przyjaciół było to stresujące.

- Zaczynałaś młodo, jeszcze będąc licealistką. Jak udało Ci się pracować w tym zawodzie, zdać maturę i skończyć studia?
- Nie było wcale łatwo. Ale jestem uparta. Koleżanki i koledzy bardzo mi pomagali. Gdy byłam na wyjeździe, dostawałam od nich notatki mailem. Z tych maili też się uczyłam. Ale też starałam się tak zorganizować sobie czas, poprzestawiać zajęcia i egzaminy, że już w czerwcu byłam właściwie po zaliczeniach, zdanych egzaminach i miałam przed sobą całe wakacje, które mogłam poświęcić pracy. Pamiętam doskonale ten okres. Wtedy w moim życiu dużo się działo. Bywało tak, że rano szłam do szkoły, po południu wsiadałam w pociąg do Warszawy, spędzałam tam dzień. W nocy wsiadałam znowu w pociąg i rano, prosto z dworca szłam do szkoły. Musiałam dwa razy tyle pracować, dwa razy tyle z siebie dawać, by się wszystko udało. Ale praca i wyrzeczenia zostały nagrodzone satysfakcją.

- Rozłąka z bliskimi to koszt jaki poniosłaś, a jakie są zyski?
- W moim wypadku były dość spore. Mam w 99 procentach dobre doświadczenia.

- Może zaczniemy od pieniędzy?
- Tak, to jest ważne. Na początku modeling to jest inwestycja. Nie ma tak, że od razu dostaje się kontrakt i wielkie pieniądze. Trzeba zbudować portfolio, zrobić zdjęcia, bo przecież dzięki tym zdjęciom modelka jest wybierana. Agencje na początku inwestują w młodą dziewczynę, ale później odciągają to z wynagrodzenia za pierwsze prace. Czyli tak naprawdę, nawet jak sporo pracujesz i wydaje ci się, że dużo zarabiasz, na rękę dostajesz niewiele. Agencja odciąga pieniądze za bilet lotniczy, za kieszonkowe, które dostawałaś zaczynając pracę (pamiętam na początku dostawałam 80 euro na tydzień), za zdjęcia, za mieszkanie tzw. modelkowe.

- O! Co to za mieszkanie?
- To kilkupokojowy apartament, a w jednym pokoju mieszkają trzy, cztery dziewczyny. Trzeba się nauczyć z nimi współżyć.

- A inne korzyści z modelingu?
- Różnorodność. Nigdy nie lubiłam nudy, jestem dość aktywna i do tego lubię podróżować. Najbardziej więc fascynowały mnie te podróże.

- Te najciekawsze to...
- Zawsze chciałam mieszkać w najważniejszych stolicach mody. I udało się. Najpierw był Mediolan, Londyn, później Paryż, w którym się zakochałam. Spędziłam tam pół roku i mieszkałam świetnie, bo w samym centrum miasta. Potem pojechałam do Hiszpanii - spędziłam trochę czasu w Madrycie i Barcelonie. Dodatkowo dochodziły też prace wyjazdowe. To najprzyjemniejsze momenty. Wtedy sobie zawsze mówię: ok, kocham swoją pracę, kocham życie na walizkach, ale najbardziej te wyjazdy. Szczególnie w miejsca, w których jeszcze nie byłam i pewnie gdyby nie praca, to bym tam się nigdy nie pojawiła.

- Gdzie to było?
- Seszele. Pamiętam, że leciałam tam całą dobę. Byłam w podróży sama, bo cała ekipa doleciała tam wcześniej. Na Seszelach byłam 5 dni, ale pracy było na jeden dzień. Reszta to były moje wakacje.

- A w Polsce?
- To była reklama szamponu Pantene z Nataszą Urbańską. Świetne doświadczenie. Polubiłyśmy się. Do dziś wymieniamy maile. Miałyśmy nawet dość dużo czasu dla siebie. Razem spędzałyśmy poranki i wieczory. Ta reklama to była spora produkcja i ustawienie świateł dość długo trwało. Wtedy gadałyśmy. Pamiętam, że Natasza żaliła mi się, że jej wizerunek w Polsce nie jest bardzo ciepły. Sama byłam zdziwiona, bo jest przesympatyczną kobietą. Ale tak często bywa. W moim zawodzie jest podobnie.

- Jesteś odbierana inaczej niż chciałabyś?
- Właśnie. Zauważyłam to na castingach. Zazwyczaj słyszę, że jestem milsza w rzeczywistości niż na zdjęciach. Mówią, że jestem bardziej kontaktowa, sympatyczniejsza. Zdjęcia wizerunek ochładzają.

- A jaką lubisz być na zdjęciach?
- To wszystko zależy od produkcji. Zadaniem modelki jest zmieniać się jak kameleon. Czasami musimy być wampami, a czasami dziewczynami z sąsiedztwa. To, w jakim wcieleniu najlepiej się czuję, w dużej mierze zależy od nastroju, od dnia, pogody. Ale najbardziej lubię grać wampa i to nie tylko na zdjęciach, ale też w produkcjach filmowych.

- Dlaczego?
- Bo widać moc, siłę, emanuje ze mnie pewność siebie. Natomiast odkąd przeprowadziłam się do Nowego Jorku (a jestem tam już 5,5 lat), to się zmieniłam. Tam jest inny rynek. Nauczyłam się uśmiechać. Tego właśnie oczekuje się od modelek. W Europie sesje były poważniejsze.

- Wolisz siebie w stylu amerykańskim, czyli z uśmiechem?
- Jestem osobą wesołą i bardzo mi się podoba, że mogę tam być bardziej naturalna. Najlepiej czuje się właśnie w takich sesjach. Mogę w końcu być sobą.

- Mówiłaś, że od ponad 5 lat mieszkasz w Nowym Jorku. Teraz tam jest Twój dom?
- Tak, ale to mój drugi dom. Szczecin jest moim numer jeden. Teraz z Nowym Jorkiem też bardzo wiele mnie łączy. Tam mam mieszkanie, tam jest mój narzeczony, moi przyjaciele, ukochane miejsca, praca. Tam bardzo szybko leci mi czas, bo ciągle coś się dzieje. To też miejsce, gdzie mogę rozwijać swoją pasję.

- Czyli?
- Uczę się kunsztu wyrobu biżuterii. Chodzę na warsztaty do wspaniałej mentorki i uznanej projektantki biżuterii - Japonki. To moja odskocznia od bieganiny życia codziennego, forma medytacji i wyciszenia. Niewykluczone, ze zwiążę z tym swoją przyszłość, ale póki co to tylko hobby.

- Nowy Jork to dla modelki dobre miejsce?
- Oczywiście, w USA ten zawód jest inaczej postrzegany. Więcej jest zleceń, więcej pracy.

- A jak to się stało, że zostałaś modelką?
- Zawsze lubiłam modę. Ubierałam się inaczej niż moi rówieśnicy. Ale nie miałam marzenia aby być modelką. Kiedy miałam 16 lat, słuchałam muzyki hip-hopowej i ubierałam się jak chłopak. Szpilki nie wchodziły w grę, raczej trampki i szerokie spodnie. Byłam taką chłopczycą. Gdy miałam 17 lat, w jednej ze szczecińskich gazet ogłoszono konkurs na twarz gazety. Konkurs powiązany był z poszukiwaniem modelki. Znalazłam się w trójce finałowej, wygrałam konkurs (była to wycieczka do Włoch). Po tym od razu posypały się propozycje.

- A pierwsze zarobione przez ciebie pieniądze?
- Na konkursie w Heringsdorfie. Zostałam zaproszona na trening nauki chodzenia. Wcześniej nie umiałam chodzić na szpikach i do tego na wybiegu. Uczyła nas trenerka, która uczyła wcześniej chodzić Naomi Cambell.

- Nauczyła cię chodzić na wysokich obcasach?
- To był wielki stres. Na początku nie mogłam sobie z tym poradzić, bo jak tu chodzić na szpikach, uśmiechać się, do tego chodzić po wybiegu, ładnie się prezentować. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Pamiętam, że trenerka dawała mi rady, aby chodząc ruszać biodrami, jakby się robiło ósemki. Cały czas miałam to w głowie.

- I co teraz, chodzisz w trampkach czy szpikach?
- W szpilkach! Praktyka czyni mistrza!

- A co potem zdarzyło się w twojej karierze?
- Podpisałam kontrakt z agencją w Warszawie. Agencja od razu zaproponowała mnie do pracy za granicę. Wysłali mnie do Mediolanu. Tam podpisałam kontrakt z najlepszą agencją modelek na świecie Women. Na początku traktowałam modeling jako przygodę, a nie sposób na życie. Porobiło się inaczej...

- Młode dziewczyny pewnie by mi nie darowały, gdybym nie poprosiła o parę rad dla przyszłych modelek?
- Przede wszystkim radziłabym, aby dziewczyny zastanowiły się czy są gotowe na takie życie. Aby spytały same siebie, czy dadzą radę być w świecie same. Czy są w stanie zostawić rodzinę, może chłopaka, przyjaciół. Ale także radzę, aby próbować i walczyć ze swoimi słabościami. W zawodzie modelki trzeba być konsekwentnym, wiedzieć czego się chce, być punktualnym, szanować konkurencję i zaakceptować ją.

- Czyli?
- Modelka to zawód coraz bardziej popularny i dostępny. Dziewczyny myślą, że modeling daje wspaniałe życie. Ale nie zawsze dobrze się układa. Każda początkująca modelka będzie miała wiele rozczarowań. Robimy często dziesięć castingów dziennie, a dostajemy tylko jedną pracę. Dookoła jest bardzo dużo przepięknych dziewczyn z całego świata. Trzeba to zaakceptować, a porażki na castingu nie brać bezpośrednio do siebie. Nie można też sobie nawzajem zazdrościć. Tego też się nauczyłam.

- A co z jedzeniem?
- Nie należy się głodzić. Trzeba uprawiać sport i jeść z głową. To, że dziewczyny się głodzą wychodzi na castingu. To widać.

- Masz przyjaciółki modelki?
- Oczywiście! To naturalne, że moimi przyjaciółkami są modelki.

- Twój chłopak jest szczęściarzem.
- Tak (śmiech). Czasem jak wyjdziemy większą grupą z moimi koleżankami - modelkami i kolegami - modelami do restauracji w Nowym Jorku, to nie ma siły, wszyscy się patrzą. Jesteśmy wysocy, trochę inaczej ubrani. Nie da się nas nie zauważyć.

od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto