Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM TRENDY: "Mam szczęście do ról". Rozmowa z Marią Dąbrowską

Małgorzata Klimczak
Oglądać Marię Dąbrowską w teatrze to przyjemność. Rozmowa z nią również. Zwłaszcza kiedy mówi o swojej pracy i o Szczecinie. Aktorka związana z Teatrem Współczesnym w ciągu kilku ostatnich lat zagrała same znakomite role.

Jakiś czas temu usłyszałam, że „Marysia Dąbrowska jest teraz na fali”. Też masz poczucie, że jesteś na fali?
- Nie wiem czy czuję, że jestem na fali, ale zdecydowanie od kilku lat czuję różne smaki w swoim zawodzie. Smaki, których nigdy wcześniej nie czułam i to jest bardzo przyjemne. Każdy z nas ma w życiu lepsze lata, kiedy wszystko zdecydowanie płynie i kiedy jesteśmy na fali.

W każdym razie wszystkie twoje role z ostatnich kilku lat ogląda się z przyjemnością. To opinia wielu osób.
- Bardzo mi miło z tego powodu, ale nigdy tego nie wiem tak do końca. Daleka jestem od samozadowolenia. Każda rola wciąż jest dla mnie dużym wyzwaniem. Cały czas nad tym pracuję. Może właśnie to jest fajne.

Jesteś aktorką bardzo plastyczną i grasz bardzo zróżnicowane role. Najlepsze jest to, że w każdej jesteś wiarygodna.
- Mam szczęście do ról, które dostaję. W tym zawodzie jest duże prawdopodobieństwo, że jak aktorowi „wyszła” jakaś rola, to będzie obsadzany w podobnych. Odmienna rola to ryzyko, które podejmuje nie tylko aktor, ale także reżyser, który decyduje się obsadzić aktora inaczej niż dotychczas. Reżyser mógłby mi powierzać role np. podobne do Fiokły z „Ożenku”, bo to mi „wyszło”, więc wiadomo, że z podobnej roli też się dobrze wywiążę. Dlatego bardzo się cieszę, że jest inaczej, że dostaję różne zadania. Mam szczęście do ludzi, którzy potrafią zobaczyć we mnie coś innego, coś nowego.

Ale Fiokła wcale nie była taka oczywista. Jako najmłodsza w obsadzie zagrałaś starą babę, bo tak się kojarzy Fiokła. Cały czas pamiętam spektakl Teatru Telewizji, gdzie grała tę rolę Irena Kwiatkowska.
- A potem jeszcze grała ją Anna Seniuk. Kiedy w czasach liceum bawiłam się w teatr i miałam 18 lat, na przeglądzie wygrałam warsztaty w Teatrze Kana. Zygmunt Duczyński, legendarna postać Teatru Kana, zobaczył mnie w jakichś przedstawieniach i powiedział, że jestem dla niego wcieleniem Ireny Kwiatkowskiej. Byłam wtedy młodą dziewczyną, więc takie porównanie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. A potem zagrałam tę samą rolę co Kwiatkowska.

Fiokła przyniosła ci nagrody.
- Tak. Bardzo lubiłam ją grać. Rozczulała mnie w tym pragnieniu.

Przyszedł taki moment, kiedy zaczęłaś grać matki. Jak się z tym czujesz?
- Bardzo dobrze się z tym czuję. Pierwszą matkę zagrałam w naszym offowym teatrze. Wtedy robiliśmy „Ślub” Gombrowicza. A w zawodowym teatrze zagrałam pierwszą matkę w „Męczennikach”. Moja druga córka miała wtedy rok, więc bardzo mi to odpowiadało. Tak się składa, że mimo prawie czterdziestu lat, mam cały czas aparycję nastolatki i ludziom się wydaje, że jestem młodsza niż jestem. Bałam się, że będę cały czas grać nastolatki, nawet po czterdziestce czy pięćdziesiątce, dlatego cieszę się, że jest inaczej.

Macierzyństwo pomaga w takich rolach?
- Jest ważnym doświadczeniem, więc pomaga mi w budowaniu ról, ale trudno łączyć macierzyństwo z pracą. Staram się być i dobrą mamą i dobrą aktorką,

Mówi się, że na dobrą rolę aktora pracują też jego koledzy na scenie. Należysz do zespołu aktorskiego, o którym mówi się, że jest bardzo dobry. Grasz w Teatrze Współczesnym. To twój pierwszy teatr jako miejsce pracy i cały czas ten sam.
- Cały czas ten sam, bo nie czuję, żeby to miejsce przestało być dla mnie ważne. Ludzie cały czas mnie inspirują. Ludzie, którzy pracują ze mną na stałe i ci, którzy przyjeżdżają. Dużo jest teatrów, które współpracują cały czas z tymi samymi reżyserami, a do nas przyjeżdżają nowe osoby. Nie czuję potrzeby zmiany teatru. Oczywiście fajnie by było robić inne rzeczy, ale może poza teatrem.

Jeżeli już mówimy o przyjezdnych, to macie w teatrze szczęście do zaproszonych reżyserów, bo przyjeżdża do Was praktycznie czołówka. Są reżyserzy, którzy przekazali Ci coś wyjątkowego?
- Od każdego się czegoś nauczyłam. O zawodzie, o teatrze, o sobie. Po każdym spotkaniu coś zostaje, niezależnie od tego czy spektakl był dobry, czy trochę gorszy. Nawet się mówi, że więcej uczymy się z tych słabszych spektakli, niż z tych udanych.

Jesteś aktorką, która śpiewa i nawet nagrała płytę z utworami ze spektaklu „Pippi Pończoszanka”. W spektaklu „Moja matka leczy się u dr. Oetkera” też śpiewałaś.
- Naprawdę nie umiem śpiewać. Nie mam jakiejś super emisji głosu, fałszuję, ale może właśnie dlatego lubię to robić, bo to sprawia, że coś się we mnie otwiera. Poza tym fascynuje mnie przekaz, który niesie ze sobą piosenka. Czasami słucham piosenek i wzbudzają we mnie różne emocje. Teraz robię projekt, w którym pojawia się postać piosenkarki. Jak Florence Foster Jenkins. Dużo o niej czytałam. Zawsze pojawia się pytanie, czy była totalną artystką czy totalnym kiczem. Można powiedzieć, że była totalną artystką, bo bez względu na wszystko kochała to, co robiła.

Ale nie śpiewasz tak strasznie jak ona.
- Może nie tak strasznie, ale gdzieś na pograniczu. W „Moja mama leczy się u dr. Oetkera” Wojtek Klemm zauważył, że podśpiewywałam jakieś piosenki i wymyślił, że będę śpiewać. Na początku śpiewałam całe piosenki, ale ostatecznie skończyło się na fragmentach. To piosenki, które widzowie doskonale znają, więc wystarczy podrzucić kilka wersów, żeby zrozumieli przekaz.

Nie brakuje Ci grania w filmach?
- Chciałabym grać w filmach. To ciekawe medium i jestem ciekawa siebie w nim. Niedawno zagrałam w krótkometrażowym filmie. To było spore zadanie. Teraz mi się wydaje, że mogłam zrobić przed kamerami dużo więcej. Film mnie interesuje, bo to zupełnie inny rodzaj aktorstwa. Nie wiem czy łatwiejszy czy trudniejszy od teatru, ale na pewno kompletnie inny. Jest wielu aktorów, którzy to łączą, ale to pewnie kwestia możliwości i doświadczenia. Wiadomo, że aktorzy w dużych ośrodkach mają ich więcej.

Jesteś rodowitą szczecinianką i po studiach tu wróciłaś. Dla niektórych Szczecin to prowincja.
- Akurat po szkole aktorskiej do Szczecina przywiodły mnie sprawy osobiste. Miałam chłopaka ze Szczecina, obecnie męża. Staliśmy się parą zanim zdałam do szkoły i, o dziwo, przetrwaliśmy te cztery lata. Przyjechałam do Szczecina urodzić dziecko. Wcześniej nie chciałam tu wracać, bo Szczecin kojarzył mi się z dawnymi stanami, do których nie chciałam wracać. Wyjazd odciął mnie od różnych problemów i poczułam się swobodniejsza. Ale kiedy wróciłam po czterech latach, okazało się, że czuję się w tym miejscu zupełnie inaczej. Okazało się, że Szczecin jest fajny i jest tu przecież Teatr Współczesny. Dostałam angaż i byłam przeszczęśliwa.

Nie było nigdy takiego momentu, że chciałaś wyjechać?
- Był. Właśnie wtedy, kiedy tu wróciłam i jeszcze nie miałam stałej pracy. Trochę jeździłam po Polsce, szukałam, byłam na jakichś rozmowach. Ale po szkole, bez większych osiągnięć trudno było dostać pracę. Dzisiaj dobrze się tu czuję.

A jak powiem: „Szczecin jest dla mnie...”, to jak dokończysz?
- Domem. Na koncercie w filharmonii „I żyli długo i w Szczecinie” śpiewała moja córka. Przyszły całe rodziny, różne pokolenia. Ja też przyszłam z moją mamą, która tutaj kiedyś przyjechała z innych stron, bo w mojej rodzinie to ja jestem pierwszym pokoleniem urodzonym w Szczecinie. Razem słuchałyśmy piosenek i podobało mi się to, że patriotyzm można odczuwać nie poprzez świętowanie odgórnie narzuconych świąt, tylko poprzez mówienie o tym, że Szczecin jest fajnym miejscem, że chcemy i lubimy tu być.

Maria Dąbrowska
Aktorka Teatru Współczesnego w Szczecinie. Absolwentka Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, oddział w Białymstoku. Na scenie Teatru Współczesnego zadebiutowała rolą Raisy Filipownej w „Samobójcy" Nikołaja Erdmana (luty 2005 r.). Gościnnie występuje także w Teatrze Lalek Pleciuga. W 2016 roku zdobyła Bursztynowy Pierścień. Najlepsza aktorka sezonu 2015/2016 za rolę Barmanki w „Dwojgu biednych Rumunach mówiących po polsku” oraz za rolę „One” w spektaklu „Moja mama...”.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto