Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. Co u Pani/Pana słychać? Moment, w którym powiedziałam: stop

MM Trendy
MM Trendy
Ewa Juchniewicz
Ewa Juchniewicz Foto: Archiwum
Tekst: Bogna Skarul / Foto: Archiwum- Co u ciebie Ewo słychać? - Teraz jest trochę spokojniej.

Żyję, jak zawsze chciałam żyć, ale nigdy nie starczało mi na takie życie czasu. Zawsze było tyle do zrobienia, do zobaczenia, za wcześnie na odpoczynek, na chwilę zastanowienia.

- Jak wygląda życie, które sobie wymarzyłaś?
- Staram się jak najwięcej czasu spędzać z moją rodziną. Stałam się teraz bardziej kobietą domową. Zaczęłam cenić rzeczy, których do tej pory zupełnie nie zauważałam.

- Czyli? Co teraz jest dla ciebie ważne?
- Radość z bycia w domu, radość z porannej kawy wypitej w ogródku, poczytanie książki w ciągu dnia, możliwość wybierania najładniejszych warzyw na rynku czy smażenie konfitur jesienią. Taki niespieszny rytm dnia to dla mnie ekskluzywne wydanie życia. Było mi to bardzo potrzebne.

- Wyciszyłaś się. Zrobiłaś to świadomie, bo poczułaś, że się wypaliłaś?
- Życie napisało swój scenariusz. Trzy lata temu nagle zmarły w tym samym czasie moja mama i moja kochana ciocia, a siostra zachorowała na raka. To był moment, kiedy wszystko przewartościowałam, zatrzymałam się. Kiedyś byłam harpaganem walczącym ze światem. Pracowałam po 24 godziny na dobę. Do pracy potrafiłam jechać taksówką tylko po to, żeby przespać się w niej parę minut. Książki czytałam w samochodzie stojąc na czerwonym świetle. To był czas, kiedy wydawało mi się, że wszystko mogę, że wszystkiemu podołam, ze świat należy do mnie. Zawsze myślałam o sobie, że jestem osobą bardzo silną, która radzi sobie z życiem bez zarzutu. Nie było dla mnie sytuacji bez wyjścia. Życie to jednak zweryfikowało. Okazało się, że rzeczywistość mnie przerosła. Nie dałam rady. Po raz pierwszy, żeby przetrwać musiałam poprosić o pomoc. Na szczęście już wychodzę z tej smugi cienia.

- Masz już pomysły na to, co dalej?
- Zaczynam pracować nad nowymi projektami. Ale przyrzekłam sobie, że nie wrócę do tak intensywnego życia jakie wcześniej prowadziłam.

- A mi się zawsze wydawało, ze lubiłaś tą swoją gonitwę.
- Tamto życie było wspaniałe. Miało swój urok, swój cel, swoje potrzeby i swoje prawa. To było życie młodej osoby, buńczucznej, nie znoszącej kompromisów i absolutnie wolnej, z głową pełną marzeń i głośno się śmiejącą. Później przyszło wyczerpanie, zdziwienie, rozczarowanie. A teraz znowu chce mi się chcieć.

- Pracujesz w bardzo specyficznej branży. Nie boisz się powrotu?
- Muszę spróbować. Wiele się zmieniło w mediach i muszę się do tych zmian przystosować, bo one raczej się do mnie nie dostosują. Do tej pory pracując dla telewizji wystarczyło mieć oryginalny pomysł, zawrzeć w nim dobre treści, pokazać to w odpowiednio atrakcyjnej dla widza formie, zyskać przyzwoitą oglądalność, przychylne recenzje i czuć się docenionym twórcą. Dziś to za mało.

- Co dziś jest jeszcze potrzebne?
- Teraz najważniejszym czynnikiem są pieniądze. Najlepiej sprzedają się programy komercyjne, do których można „przykleić” wielu reklamodawców. Na razie jest mi to obce. Do tej pory robiłam programy raczej misyjne. Program, który najbardziej się chlubię, to cykl audycji o usamodzielniających się wychowankach domów dziecka. Z pomysłem na tę produkcję poszłam do ówczesnego prezesa TVP Andrzeja Dworaka. Usłyszałam, że jeżeli znajdę 18-letnią młodzież z domów dziecka, która będzie chciała opowiedzieć przed kamerami o swoim przecież nie najłatwiejszym życiu, to da mi najlepszy czas antenowy w I programie, zaraz po głównych Wiadomościach.

- Znalazłaś takich bohaterów?
- Znalazłam ponad 80 osób. Opowiedziały mi o swoich losach. I wszystkie, absolutnie wszystkie uzyskały od telewidzów pomoc. W ten sposób większość spełniło swoje marzenia.

- O czym marzyli?
- Na przykład był chłopak ze Szczecina, który bardzo chciał być marynarzem. Jego marzenie spełnił dyrektor PŻM. Firma sfinansowała jego naukę, a po maturze dostał etat. Dziewczyna z Bydgoszczy kończąc 18-lat musiała opuścić dom dziecka, zostawiając w nim swoją malutką siostrzyczkę. Sąd zgodził się, żeby zabrała ją ze sobą tylko wtedy, kiedy będzie miała swoje mieszkanie. Po naszym programie dostała mieszkanie od prezydenta Bydgoszczy. Piękne historie, piękne postawy. Między innymi tak właśnie pojmuję misję telewizji publicznej.

- Prezes Dworak wywiązał się z obietnicy?
- Tak. Dostałam czas w programie I zaraz po głównych Wiadomościach i „Kropce nad i” Moniki Olejnik.

- Mówiłaś, że masz już nowe pomysły na programy. Możesz je zdradzić?
- Rozmawiam o dwóch cyklach. Będą to programy dotyczące osób niepełnosprawnych i rodzicielstwa zastępczego. Tyle na razie mogę zdradzić.

Ewa Juchniewicz

- dziennikarz, producent, reżyser, właścicielka Agencji Telewizyjnej WIR, autorka programów publicystycznych między innymi „Spotkania z językiem migowym”, „Umuzykalnienie dzieci głuchych”, „Encyklopedia dziecka głuchego”, „Abecadło dźwięków”, bajek dla dzieci głuchych i niedowidzących seriali telewizyjnych. Była dyrektor naczelna Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Głuchych w Szczecinie, rzecznik prasowy prezydenta Szczecina, rzecznik prasowy marszałka województwa. Mama dwóch córek: Marysi - 14 lat i Julci - 12 lat.


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto