Od kiedy interesujesz się graffiti?
Od najmłodszych lat. Jako dziecko przerysowywałem bajki i dawałem je ludziom do pokolorowania. Sam nigdy tego nie robiłem. Wtedy stwierdziłem, że właśnie tym chcę zajmować się w przyszłości. Na początku skupiłem się na abstrakcyjnych napisach, a z czasem zabrałem się za postaci. Interesowało mnie przede wszystkim robienie karykatur.
Co cię skłoniło do zrobienia wystawy w Delcie?
Miałem wystawę w Bramie Jazz Cafe. Podeszła do mnie dziewczyna i spytała, co robię ze swoimi pracami. Wytłumaczyłem, że połowa z nich nie należy już do mnie, bo jest sprzedana. Połowę z nich musiałem pożyczyć od nowych właścicieli, aby zorganizować całą wystawę. Część z nich chowam w szafie w domu. Zaproponowała mi wtedy, abym przedstawił swoją sztukę mieszkańcom Dąbie w klubie Delta. Oczywiście się zgodziłem. Chciałem, aby jak najwięcej osób mogło ocenić i wyrazić opinię na temat mojej twórczości.
Ile czasu poświęcasz swojej pasji?
Robię to w każdej wolnej minucie. Czasem pukam się w głowę, że nie mam czasu na książki. Dużo ludzi czyta w tramwaju, autobusie, w poczekalniach i podczas jedzenia. Ja zamiast książki zawsze mam w ręku ołówek. W trakcie jedzenia rysuję. Kiedy jadę tramwajem robię pięciominutowy szkic na kartce. Maluję na wszystkim. W mieszkaniu mam pomalowany cały pokój, łazienkę, kuchnię…
Ostatnio graffiti cieszy się coraz większym zainteresowaniem, podzielasz tę opinię?
Jak najbardziej. Na początku ludzie mówili do mnie: „słuchaj, namaluj mnie, moją dziewczynę, ale w taki sposób, by było to ładne i rzeczywiste”. Ostatnimi czasy proszą mnie abym malował swoje wariactwa, karykatury – od siebie.
Uwielbiasz rysunek i graffiti, a studiujesz fotografię…
Na pierwszym roku Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Miłością do fotografii zaraził mnie tata. Był fotografem amatorem, ale miał dużo sprzętu: stare Zenity i inne aparaty. Zajmował się, przede wszystkim, reprodukcjami. W siódmej lub ósmej klasie wyciągnąłem aparat, włożyłem do niego kliszę i zrobiłem parę zdjęć. Ciekawiło mnie to, że wszystkimi aparatami kompaktowymi robiłem ostre zdjęcia, a Zenitem nie mogłem uzyskać ostrości. Nie potrafiłem go ustawić, zdjęcia zawsze wychodziły nieostre, rozmazane.
Co Ciebie bardziej pasjonuje: fotografia czy rysunek?
Moją pierwszą „banią” jest zdecydowanie rysunek. Fotografia troszkę dalej. Ostatnimi czasy łączę jednak jedno z drugim.
Jak twoja rodzina reaguje na twoją pasję?
Mój ojciec podchodzi do tego bardzo pozytywnie. Najczęściej sam przychodzi do mnie i mówi „słuchaj, mógłbyś tutaj zrobić swojego wariata”. Dlatego całe nasze mieszkanie pokryte jest moimi rysunkami. One są wszędzie. Porozmieszczane są jak kamery. Spoglądają na nas z każdego zakątka.
Jakie masz największe marzenia?
Chciałbym malować budynki, Robić na ich ścianach wielkie obrazy. W dużych miastach Polski np. we Wrocławiu, są na wieżowcach ogromne połacie reklamowe. W Hiszpanii powszechne jest to, że artyści ozdabiają ściany budynków swoimi malowidłami. Chciałbym również stanąć przed taką szansą.
Czy widzisz jakiś budynek w Dąbiu, który mógłbyś ozdobić?
Nie znam zbyt dobrze tej dzielnicy. Może mógłby to być dworzec, bo wszystko można ozdobić. Potrzeba na to jedynie trochę czasu.
Rozmawiał Andrzej Kus
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?