Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marta Guzowska: Ludzie nie chodzą do muzeów, nie spacerują deptakami, idą do galerii handlowej [WYWIAD]

Sylwia Arlak
Sylwia Arlak
Co dają, a co zabierają nam centra handlowe? Dlaczego to właśnie one stały się osią powieści "Raj"? I jaki stosunek ma pisarz do swoich bohaterów? O to wszystko zapytaliśmy Martę Guzowską, autorkę powieści "Raj".

Centrum handlowe - raj czy piekło?
Jak dla kogo. Myślę, że obecnie centra handlowe postrzegane są jako miniaturowe raje, piękne, czyste, klimatyzowane, pachnące, pełne luksusowych pokus. Ale z drugiej strony tyle się ostatnio mówi o nadmiernej konsumpcji! Centra handlowe nakłaniają nas (często nieczystymi sztuczkami, jak biblijny wąż w biblijnym Edenie) do kupienia rzeczy, których nie potrzebujemy, do dodatkowego obciążenia ledwo już dyszącej planety.

Dlaczego właśnie to miejsce chciała Pani uczynić osią historii?
W Warszawie, mieście, w którym nie mieszkam, ale z którym chyba do śmierci będę się identyfikować, galerie handlowe stały się ośrodkami życia. Tak dzieje się również w wielu innych miastach. Ludzie nie chodzą do muzeów, nie spacerują deptakami, idą do galerii handlowej. No dobrze, trochę przesadzam, w lecie ulice są pełne. Ale w zimie? Kiedy jest mokro i zimno i ciemno? Galerie są teraz autentycznymi centrami miast, jak kiedyś, w starożytnej Grecji, agory, czy w Rzymie fora. Czułam więc silną potrzebę napisania czegoś o takim właśnie miejscu.

A Pani lubi odwiedzać centra handlowe?
Z centrami handlowymi mam prawdziwą love-hate relationship. Z jednej strony jak najbardziej daję się uwieść wszystkim sztuczkom marketingowym i wkraczając w progi centrum handlowego czuję prawdziwą ekscytację. Z drugiej strony centra handlowe mnie przerażają. Boję się przebywać w zamkniętej przestrzeni z tłumem innych ludzi. Jestem jedyną znaną mi osobą, która zawsze sprawdza, gdzie znajdują się wyjścia ewakuacyjne :-) Ma to chyba związek z faktem, że podczas 2. Intifady mieszkałam przez dwa lata w Izraelu i, chociaż nie widziałam ataku terrorystycznego na własne oczy, kilka razy byłam bardzo blisko.

Ile książka "Raj" mówi o kondycji współczesnego świata? Bo mam wrażenie, że bardzo dużo...
Chciałam stworzyć w „Raju miniaturowy wszechświat. Zresztą, czymże jest galeria handlowa, jeśli nie takim zamkniętym, izolowanym od otoczenia wszechświatem, rządzącym się własnymi prawami. W tym wszechświecie zamknęłam bohaterów, którzy wydawali mi się bardzo typowi. A potem poczekałam, żeby zobaczyć, co się stanie. Więc tak, „Raj” jest odbiciem prawdziwego świata. Oczywiście to odbicie w krzywym zwierciadle, ale właśnie w ten sposób najłatwiej dostrzec najbardziej charakterystyczne cechy.

Powiedziała Pani: "Moim zdaniem największa przyjemność w pisaniu polega na porzuceniu własnego ego i staniu się bohaterem opowiadanej przez siebie historii" .W książce obserwujemy wydarzenia z perspektywy rożnych osób. Stara się Pani "wejść w skórę każdej" z postaci? Każdą zrozumieć?
Na pewno staram się zrozumieć każdą z moich postaci, bez względu na to, czy jest nią rozwydrzona nastolatka, czy diler narkotyków. Zrozumienie to klucz do autentycznego opisania takiej postaci. Muszę wiedzieć, jakie motywy kierują moim bohaterem. Jeśli zrozumiem go dobrze, to on potem w książce nie wykona fałszywego kroku, po prostu będzie postępował zgodnie ze sobą.Natomiast nie z każdą z postaci się utożsamiam. W „Raju” najbliżej mi do nadopiekuńczej matki, bo sama taka jestem. Pisząc postać Teresy starałam się wyobrazić sobie, jak to by było, gdybym po prostu posunęła się krok dalej…

Jest trochę prawdy w tym, że autor powieści, podobnie jak aktor stara się w pewien sposób usprawiedliwić swojego bohatera?
Ja bym tego nie nazwała usprawiedliwianiem. Moim zdaniem autor (podobnie jak aktor) musi, do pewnego stopnia, stać się swoim bohaterem. Poczuć go „od wewnątrz”, zrozumieć jego motywy bez oceny moralnej. Tylko wtedy może napisać postać w sposób autentyczny. Dlatego autor powinien też obserwować w sobie różne cechy, niekoniecznie tylko te pozytywne, które chętnie pokazujemy na zewnątrz. Jeśli pisarz odkryje w sobie kilka złych, nieprzyjemnych, niewygodnych rzeczy, łatwiej będzie mu napisać postać, która takie cechy posiada „na wierzchu”. Z resztą literatura opisująca tylko dobrych, szlachetnych ludzi byłaby przeraźliwie nudna, prawda?

Pisanie to trudna i żmudna praca. Wielu pisarzy przyznaje jednak, że stara się przy tym procesie także dobrze bawić. Czy tak jest również z Panią?
Ja bym powiedziała, że pisarz musi przy pracy przede wszystkim poczuć „to coś”. Jeśli pisze kryminały lub thrillery, to powinien poczuć autentyczne przerażenie, czasem wzruszenie, czasem niesmak. Wiem z doświadczenia, że kiedy piszę scenę, która mnie samej nie rusza, nie poruszy ona też czytelników. A zabawa? Dla mnie pisanie jest ciężką fizyczną harówką, do tego stopnia, że chociaż obstawiam się talerzami z jedzeniem, pisząc powieść chudnę! Zabawą bym tego nie nazwała. Prawdziwa zabawa zaczyna się, kiedy widzę, że moi bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. Wtedy to ogromna frajda, większej nie znam.

Jakie kolejne wyzwania literackie przed Panią? Możemy już coś zdradzić?
NIGDY nie opowiadam o powieściach, które właśnie piszę, bo uważam, że to przynosi pecha. To słodka tajemnica moja i wydawcy. Mogę tylko zdradzić, że kolejna powieść też będzie thrillerem i też będzie opowiadać o ważnym problemie społecznym. Nic więcej nie powiem!

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto