"Lastadie": kulturalno-rozrywkowe serce Łasztowni

To także pierwszy zwiastun tego, że to miejsce może jeszcze wrócić do życia.

Łasztownię można nazwać miejscem-widmo. Każdy o nim słyszał, ale niewielu się tam wybrało. Bo jak tam dojść? Najlepiej skorzystać z okazji w trakcie dużych imprez, kiedy przez rzekę zbudowany jest most pontonowy. Wystarczy jednak przekroczyć lewy brzeg i iść w stronę fabryki czekolady. Na terenie  Portu Rybackiego „Gryf” znajdziemy budynek nazwany „Lastadie”, czyli – „Łasztownia”.

- Szukaliśmy w Szczecinie miejsca do wystawienia sztuki pt. „Bomba” – opowiada Sylwia Matczak, właściciel firmy marketingowej „In Spe”. – Sztuka wystawiana była w starych budynkach Warszawy. Znaleźliśmy odpowiednie miejsce na szczecińskiej Łasztowni. Przedstawienie w efekcie odbyło się gdzie indziej, ale pomysł, by ożywić stary zabytkowy budynek pozostał. Po dwóch latach od pomysłu, w piątek 27 listopada uroczyście otworzymy „Lastadie”.

- Nie chcemy zmieniać wyglądu budynku – mówi Dariusz Matczak z „In Spe”. - Z racji tego, że jest to zabytek musi zostać zachowany jego pierwotny wygląd. Zaadoptowaliśmy jego wnętrze w oparciu o projekt, który określał nowe cele i nowe przeznaczenie jego użytkowania. Wiele innych podobnych budynków wraz z tym stanowiły w porcie kompleks rzeźni, potem historia zmieniła bieg i niektóre z nich zostały przeznaczone na cele komercyjne. W budynku tym były już magazyny i fabryka okien.

Teraz „Lastadie” ma służyć wydarzeniom kulturalnym i rozrywkowym.

- To był jedyny budynek tego typu, który ze względów technicznych nadawał się do zagospodarowania – zauważa pani Sylwia. - Jest najlepiej zachowany. Nie ma konkretnej funkcji, właściwie można w nim zorganizować różnego rodzaju wydarzenia. W „Lastadie” mogą odbywać się bankiety, spotkania firmowe, występy gwiazd, imprezy okolicznościowe, wernisaże, przedstawienia a nawet rockowe koncerty. Szlak przetarł już zespół Lady Pank, który zagrał na jednej z dwóch zorganizowanych dotąd imprez.

„Lastadie” pomieści 300 osób. Jeśli dzierżawcy wdrożą w życie swoje plany, ta liczba się podwoi, bo nad dolną salą znajduje się jeszcze strych. Na razie jednak oprócz wielkich drewnianych belek podtrzymujących skosy dachu, nic tam nie ma.

Wokół budynku stoją żurawie, dźwigi, nad dróżkami wiszą rury, jest kanał, a przy nim statki. Do budynku można dostać się z lądu a także drogą wodną wprost spod stóp Wałów Chrobrego. Te przebijają się w panoramie roztaczającej się z okolic obiektu. Wokół jest wiele zniszczonych budynków, które sprawiają wrażenie jakby zaraz miały się rozpaść. Wśród nich „Lastadie” jest – jak mówią gospodarze – rodzynkiem wśród bałaganu.

Styl pojawia się wieczorami przy okazji organizowanych imprez. Wtedy na schodach pojawia się czerwony dywan, przy wejściu stoją świece i latarnie. Słychać śmiech widzów i zachwyt, kiedy budynek oświetla czerwone światło.

- To jest tak, jakby znaleźć się w jakimś opuszczonym miejscu, w którym jest piękny widok z okna, stylowe dekoracje, a my pijemy herbatę z ekskluzywnej filiżanki – zachęca Sylwia Matczak. – Można powiedzieć, że podnieśliśmy rękawicę. Inwestycja w „Lastadie” to nasz eksperyment. Miasto zmierza do tego, by te tereny w końcu zaczęły przyciągać ludzi. Myślę, że nasz pomysł wkomponuje się w te założenia. Po dwóch zorganizowanych imprezach możemy powiedzieć, że goście są mile zaskoczeni. Ujmuje ich klimat i otoczenie, w jakim znajduje się ten wyjątkowy budynek.