- Przez dwadzieścia lat dozorczynie roznosiły karteczki, ludzie sami odczytywali i było dobrze – denerwuje się pan Wiesław, mieszkaniec osiedla Piastowskiego. – I nagle musi być jakaś specjalna firma do tego? To szwindel!
Lokator tak oburzył się nową sytuacją, że sam zadzwonił do spółdzielni podzielić się swoimi zastrzeżeniami.
– Zapytałem wprost, kto za to zapłaci –mówi. – I usłyszałem: jak to kto? Wy za to zapłacicie.
Pan Wiesław usłyszał też, że to wina lokatorów, którzy często oszukiwali i wpisywali zaniżone liczby. Tymczasem jak doniosła nam pani Łucja, tłumaczenie jest co najmniej śmieszne, w sytuacji kiedy przedstawiciele wynajętej firmy przychodzą do domów przed południem i gdy nie zastaną lokatorów zostawiają karteczki z prośbą o podanie sum przez telefon.
– Czyli jak ktoś ma oszukać, to i tak oszuka – śmieje się pani Łucja.
Innego zdania jest wiceprezes spółdzielni.
– Uznaliśmy, że konieczne jest wprowadzenie rzetelnego systemu rozliczeń – mówi Tomasz Kościński.
– Rozpisaliśmy przetarg i uzyskaliśmy taką cenę, która nie spowoduje wzrostu opłat u mieszkańców.
Prezes przekonuje również, że z odczytywaniem liczników nie były w stanie poradzić sobie pracownice spółdzielni.
– Próbowaliśmy załatwić to siłami administracji - tłumaczy. – Ale trzy panie z administracji przez cały dzień dały radę spisać liczniki tylko w trzech blokach. To zdecydowanie się nie sprawdziło.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?