Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Księża, którzy zrzucili sutanny

Redakcja
We wrześniu ksiądz Piotr Dzedzej z Dąbia wydał książkę „Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży”. Znalazły się w niej wywiady z byłymi kapłanami.

Zrzucenie sutanny

- Co skłoniło księdza do napisania tej książki?
- Fakt, iż w ogóle nie mówi się na temat tych księży, którzy podjęli decyzję o zakończeniu posługi. Temat jest odstawiony na bok. Jest powodem domysłów, plotek, wytykania ich palcami. Mówi się o nich, że skoro odeszli, to na pewno są bardzo złymi ludźmi. Mówi się tak nie znając przyczyn ich decyzji.

- To jedyny powód napisania książki?
- Nie. Mój kolega został tak zwanym „eksem”, odstawił sutannę. Nikt by nie powiedział, że stać go na taki krok. Jak już to zrobił, zaczęto przypisywać mu różne rzeczy, o których wcześniej nawet nie wspominano. Chciano go najwyraźniej zniszczyć jako człowieka. Zaintrygowało mnie to. Jeden z moich rozmówców stwierdził, że jak wyskoczy się ze stada, zostaje się „czarną owcą”.

- W książce opublikowanych zostało 26 wywiadów.
- W sumie była ich setka. Wiele osób, z którymi rozmawiałem znałem. Łatwo było do nich dotrzeć. Wśród tych 26 osób siedmiu jest z diecezji szczecińsko-kamieńskiej.

- Ciężko było ich przekonać do rozmowy?
- Rozmawiali bardzo niechętnie. Uciekali przede mną, trzaskali przed nosem drzwiami, umawiali się na inny termin i znikali. Zdarzało się, że prosili również by wcześniej zadzwonić. W momencie, gdy to robiłem słyszałem „wiązkę” w stylu: „proszę się odczepić, to jest moje życie, proszę dać mi spokój”. U tych, z którymi rozmawiałem zauważyłem sporo żalu. Czują się pokrzywdzeni, że wszyscy patrzą na nich w zły sposób. Cieszyli się, że ktoś z nimi wreszcie na ten temat rozmawia.

- Jak przebiegało ich pożegnanie z kapłaństwem?
- Były dwa sposoby. Jedni informowali o tym swoich przełożonych, inni zwyczajnie uciekali. Ci pierwsi traktowani byli przez przełożonych dobrze. Próbowali z nimi rozmawiać, poznać powody ich decyzji, przekonać by zostali, czy dawali urlopy. Gorzej mieli „uciekinierzy”.

- Kim obecnie są ludzie, którzy rzucili sutannę?
- Ich losy potoczyły się bardzo różnie. Jeden z nich jest burmistrzem, wielu wstąpiło do służb mundurowych, kilku pracuje w szkołach. Rozmawiałem również z księdzem, który po odejściu został bezdomnym. Ostatecznie trafił pod szczecińskie sanktuarium, gdzie zmarł. Dlaczego potoczyły się tak jego losy? Przyczyn było wiele, między innymi różne nałogi.

- Jakie powody najczęściej nimi kierowały? Większość ludzi domyśla się, że jest to chęć założenia rodziny.
- To błędne myślenie. Założenie rodziny jest tylko tego następstwem. Powody, dla których rzucili sutannę były różne. Miały jednak wspólny mianownik: brak realizacji powołania w powołaniu. W powołaniu głównym były jeszcze drobniejsze, które chcieli realizować. Nie mogli tego zrobić, zaczynali się buntować. Nie byli zrozumiani przez przełożonych i dlatego podejmowali takie decyzje. Jeden z rozmówców przyznał szczerze, że jakby został zapiłby się na śmierć.

- Jak obecnie żyją? Radzą sobie?
- Materialnie wiedzie im się bardzo słabo. Mając już porównanie mówią, że jak byli księżmi nie zastanawiali się nad tym ile kosztuje chleb, czy inne jedzenie. Są żonaci, założyli rodziny i muszą na nie pracować. Są oczywiście wyjątki. Niektórzy z nich mają dobre stanowisko. Zdarza się, że ktoś ma własną firmę lub wybudował dom.

- A jak naprawdę jest z polskimi księżmi? Mówi się o tym, że jest to jedna z najbogatszych grup społecznych.
- Nie można mówić, że to nieprawda. Jednego nie stać, by zapłacić za prąd, drugi nie wie natomiast, co robić z pieniędzmi. Wszystko zależy od człowieka. Jest, jak we Francji przed rewolucją. Wśród duchowieństwa byli ci, którzy korzystali z przywilejów i różnych składek. Byli również tacy, którzy stali z robotnikami po drugiej stronie barykady.

- Po opublikowaniu wywiadu miał ksiądz problemy?
- Nie bezpośrednio. Zastanawiano się za moimi plecami, co się ze mną stanie, jakie poniosę konsekwencje. Na linii podwładny-przełożony pretensji żadnych nie doświadczyłem.

- Dwaj księdza bracia zostali jednak wykluczeni z seminarium.
- Było to przed wydaniem książki. Zostali wykluczeni, ale nigdy nie dowiedzieliśmy się za co. Znowu za plecami słyszałem, że „Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży” to jest zemsta za to, co zrobili im w seminarium. Pochodzę z małej miejscowości. Bracia już tam nie mieszkają. Najwięcej „oberwali” rodzice, którzy musieli się tłumaczyć z tego, co się stało i wytykani byli palcami. Teraz wszystko się uspokoiło. Jeden z braci został policjantem i założył rodzinę. Drugi natomiast pracuje w Norwegii.

- A ksiądz nie obawiał się o swoją przyszłość?
- Nie. Książka ukazała się we wrześniu. Głośno się o niej zrobiło w styczniu. Księża dzwonili do mnie i radzili, bym dał sobie spokój. W kościele jest mnóstwo bałaganu. Ktoś ten bałagan musi posprzątać. Nawet nasz papież, Jan Paweł II wypowiadał się w książce o biskupstwie, że przełożony nie może zapominać o osobie, która zrezygnowała z posługi. Powinien się o nią troszczyć. Tak niestety nie jest

Ksiądz Piotr Dzedzej

Urodził się w Mieszkowicach. Od 14 lat jest księdzem. Przez ten czas służył w pięciu parafiach. Obecnie jest wikarym w parafii rzymskokatolickiej p.w. Najświętszej Marii Panny w Dąbiu.

We wrześniu 2007 roku wydał książkę „Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży”. Opublikował w niej 26 wywiadów z ludźmi, którzy postanowili, że nie chcą dłużej pełnić posługi kapłaństwa i zmienili swoje życie.
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto