Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koszmar bezdomnych: alkohol, rodzinne tragedie

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Przez brud i biedę są omijani szerokim łukiem. Ludzie często ich ...
Przez brud i biedę są omijani szerokim łukiem. Ludzie często ich ... Marcin Bielecki
Przez brud i biedę są omijani szerokim łukiem. Ludzie często ich obrażają lub kwitują ich obecność szyderczym uśmiechem.

Niewielu jednak zna prawdę o dramatycznej przeszłości bezdomnych.

Są praktycznie w każdym miejscu Szczecina. Najwięcej bezdomnych można spotkać przy dworcu lub w okolicach Placu Grunwaldzkiego. Często są pogardliwie określani jako menele lub kloszardzi. Prawda o bezdomnych jest o wiele bardziej przykra niż z pozoru wygląda, a przyczyny stanu rzeczy to nie zawsze niechęć do pracy czy brak inteligencji lub wykształcenia. Czasami to los przeniósł bezdomnych z ciepłych domów na brutalną ulicę.

Syn katem

Krystyna śpi na dworcowych schodach. Nosi ze sobą pościel i poduszkę. Wszystko mieści w jednej torbie, to jej obecny dorobek. Jeszcze kilka lat temu mieszkała w przyzwoitym mieszkaniu na ulicy Sławomira. To było ciepłe, ładne mieszkanie.

– Żyło mi się dobrze – mówi poważnym tonem pani Krystyna. - Niespodziewanie szczęście się skończyło. Syn wyrzucił mnie z domu – mówi łamiącym się głosem. – Nie miałam pieniędzy, żeby opłacać mu studia, on miał mi to za złe. Kiedy się ożenił i zaczął lepiej żyć, wyrzekł się mnie i wyrzucił z domu. Teraz nawet się do mnie nie przyznaje. Miałam zawał serca, to mnie w szpitalu nawet nie odwiedził – mówi zapłakana. – Wciąż go kocham, ale on mnie nie. On się przyznaje  tylko do ojca.

Zdaniem pani Krystyny w drodze do szczęścia na przeszkodzie stanął los i zły charakter syna, a nie jak to często bywa w przypadku bezdomnych, alkohol.

– Nie piłam. Robiłam dla syna wszystko, a on mnie zostawił – mówi.

Teraz jej codziennością jest dworzec a celem posiłek. Prosi o kilka złotych ludzi płacących za parking.

– Nie są dla mnie dobrzy. Czasem ktoś da złotówkę, żebym dała mu spokój – żali się.

Perspektywy nie są optymistyczne. Nic nie zapowiada, aby życie pani Krystyny mogło się zmienić.

Przeznaczeniem była ulica

Nie wszyscy bezdomni spadli z wysokiego konia. Niektórzy byli wręcz skazani na życie na ulicy.

Andrzej wychował się na Niebuszewie, w okolicy pętli autobusowej przy Kołłątaja.

– Miałem czwórkę rodzeństwa. Od zawsze było biednie. Ojciec pracował, ale i pił, matka starała nas się wychowywać – mówi.

W wieku dwudziestu kilku lat pierwszy raz poszedł siedzieć. Spędził w więzieniu trzy lata. Później były kolejne kary więzienia – jak mówi – za „głupoty albo byle co”.

– Rodzina nie odwiedziła mnie w więzieniu, ja się nie odezwałem, jak wyszedłem – wspomina Andrzej. – Po kilku miesiącach próbowałem się skontaktować z  rodziną, byłem w domu, ale tam nikogo nie było. Poddałem się i żyję tutaj – wskazuje na park obok ulicy Kołłątaja.

Teraz codziennością dla byłego więźnia jest alkohol i koledzy z parku.

– Co mamy robić? Przyzwyczaiłem się już do tego, że jestem pijany – przyznaje. – Nie kradnę. Ludzie dają czasem jakieś złotówki, za to da się napić. Ulica to mój dom, nic się nie zmieni i tutaj umrę – dodaje.

On i jego koledzy nie mają nadziei na lepszą przyszłość. Zajmują się zdobywaniem alkoholu.

Koniec pracy początkiem życia na ulicy

Zbigniewa można najczęściej spotkać w okolicy Placu Grunwaldzkiego. To tam szuka pieniędzy na alkohol i jakąś przekąskę. Co ma robić? Zawsze jakoś uzbiera się na wino przyznaje. Piekło zaczęło się po upadku stoczni.

– Pracowałem tam kilka lat, potem nas wyrzucono – mówi.

Zaczął mieć problemy z pieniędzmi, nie mógł znaleźć stałej pracy, w efekcie czego szybko wylądował na ulicy.

– Szukałem pracy, przez chwilę byłem w ochronie i kosiłem trawę. Ale to już dawno – mówi.

Od jakiegoś czasu Zbigniew nie pracował. Czas mija na poszukiwaniu pieniędzy na wino.

– Teraz ulica to mój dom. Nie mam dzieci, brata już dawno nie widziałem. Słyszałem, że wyjechał do Niemiec. Ja sobie poradzę. Jakieś złotówki zawsze przy sobie mam – dodaje.

Historie bezdomnych różnią się od siebie, ale każda kryje dramat człowieka. Na zdjęciu policja spisuje dane bezdomnych spod dworca.

Fot. Marcin Bielecki



Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto