- Każdy kociak ma swoją historię – mówi. - Ale coś je łączy: beze mnie by nie przeżyły.
Czarną kotkę znalazł w śniegu ledwie żywą. Miała zapalenie płuc. Brakowało jej sił, by się bronić, gdy brał ją na ręce. Szary samczyk nie opierał się, gdy pan Jerzy odganiał psy i ściągał go z drzewa. Do łaciatej kotki przybył za późno. Straciła łapkę. Dzięki jego pomocy skacze dziś na trzech pozostałych. Pan Jerzy nie nadaje kotom imion. W jego wieku pamięć płata figle, a po co wprowadzać zwierzęta w błąd. Wąsacz jest wyjątkiem.
Konał, gdy pan Jerzy znalazł go na chodniku. Psy niemal rozszarpały go na strzępy. Przeżył cudem i długo dochodził do siebie. Gdy już wyzdrowiał, pan Jerzy wypuścił go na wolność.
- Każdy kot po takich przejściach uciekałby przed psami - mówi Siemaszko. - Ale w Wąsaczu coś pękło.
Gdy kilka dni później zaatakował go wilczur, rzucił się na niego z pazurami. Oślepił
trzy psy z okolicy.
- Właściciele zaczęli na niego polować - mówi pan Jerzy. - Musiałem go znowu przygarnąć.
Taki był początek lecznicy. Wkrótce do Wąsacza dołączyły inne koty.
- Gdy zaczynałem w lecznicy, wyposażeniem było tylko kilka kocich posłań - wspomina.
Dziś lecznica wygląda imponująco. Jest przedsionek, pokój i obszerna izolatka. Koty jedzą najlepsze jedzenie, załatwiają się do specjalnych kuwet.- Miesięcznie na jedzenie, drewno do kuwet, środki czystości, leki i operacje wydaję grubo ponad 1000 złotych - mówi pan Jerzy. - Sam nie dałbym rady. Pomaga mi syn.
Czemu akurat koty? Żona pana Jerzego uchyla rąbka tajemnicy.
- Te koty to dla niego powrót do niespełnionych marzeń - mówi. - Studiował weterynarię w Wilnie. Tam na drugim roku zastała go wojna.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?