MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kochał kobiety, wino i śpiew

Marcin Niedziółka
Marcin Niedziółka
Wychowali się w jednym domu. Kilkanaście lat później los zetknął ich w Szczecinie. Romuald pokochał jego muzykę. Mówił mu: „Czesiek, będą ci stawiali pomniki”. Ten śmiał się: „Żeby gołębie na mnie robiły?"

Gdyby Czesław Niemen żył, w lutym obchodziłby 68 urodziny (ur. się 16 lutego 1939 – zm. 17 stycznia 2004) . Romuald Wydrzycki to jego stryjeczny brat, rówieśnik. Mieszka w Szczecinie od lat. Uwielbia muzykę kuzyna. Ma jego wszystkie płyty. Ma też książki i grafiki Czesława. W prywatnych albumach - masę zdjęć, listy. W wolnych chwilach jeździ na zloty fanów piosenkarza. Bo wie o nim wszystko.

- Jestem jego bratem stryjecznym, ale także wielkim fanem. Uważam go za wybitnego muzyka. Szkoda, że w radiu zazwyczaj leci tylko kilka numerów. Przecież nagrał prawie 400 utworów! – opowiada Wydrzycki. - Ja najbardziej lubię „Marionetki”...

Czesiek mnie podszczypywał

Wszystko zaczęło się w Starych Waliszkach. Urodzili się prawie w tym samym czasie - w 1939 roku, na kilka miesięcy przed wybuchem wojny. Czesław Juliusz w Starych Waliszkach, a Romuald Juliusz w Szczytnikach, 20 km od Starych Waliszek. Kiedy wybuchła wojna rodzice Romualda wrócili do rodzinnej wsi.

- Te lata są dla mnie niczym stopklatki, które migają mi przed oczami. Pamiętam, że wtedy cała rodzina zgromadziła się w dużym drewnianym domu, bo chciała być razem. Chodziło o poczucie wspólnoty - wspomina. - Dom został podzielony na dwie części - Czesław z rodzicami mieszkali od strony kościoła, a my od strony miasteczka.
Relacje kuzynostwa początkowo nie układały się najlepiej.

- Chyba go trochę denerwowałem. Byłem dla niego intruzem. Podszczypywał mnie, a moja mama była na mnie zła, że się dawałem - opowiada. - Teraz tłumaczę sobie, że chodziło mu o obronę własnego gniazda.

Romuald mieszkał z Czesławem do 6 roku życia. Wojna mocno daje się obu chłopakom we znaki. Z całą rodziną siedzą w okopach, gdy nad ich głowami przelatują wrogie samoloty.

Po wyzwoleniu Romuald przyjeżdża do Świebodzina. Czesława ojciec z rodziną zostaje, bo święcie wierzy, ze Polska wróci. W końcu w 1959 r. decydują się na wyjazd do Białogardu. Zaraz potem Czesław jedzie na studia muzyczne do Gdańska, Romuald zaś wybiera Szczecin.

Szczecin: spotkanie drugie

Festiwal Młodych Talentów w 1962 roku. Do Szczecina przybywają późniejsze gwiazdy estrady, także Niemen. Dzięki wykonaniu dwóch, wówczas bardzo popularnych utworów, „Malagueny” i „Adieu Tristesse” zostaje laureatem konkursu. To właśnie tu, na kortach tenisowych, bracia spotykają się po latach. Romuald przychodzi na koncert.

- Dużo ludzi było. Po ławkach stąpałem, żeby się do niego dostać. Uściskaliśmy się…I od tej pory widywaliśmy się dosyć często - opowiada Wydrzycki. - Zwykle w Warszawie, albo Gdańsku, gdzie często jeździłem na wyjazdy służbowe.

Do Szczecina Czesław przyjeżdżał tylko na koncerty. Wtedy - nie rozstawali się. Czesław każdy koncert nagrywał. Potem obowiązkowo trzeba było w ciszy wysłuchać z nim nagrania. Nie szczędził sobie krytyki.

- Był perfekcjonistą. Bez przerwy poszukiwał doskonałej jakości - opowiada Wydrzycki. Z muzyką był na bieżąco. Jednak do płyt się nie przywiązywał, kupował, a potem oddawał innym. Rzadko która się mu podobała.

- Kiedy ja się zachwycałem Maanamem mówił - „czyś ty zwariował? Co to jest?”, „ Freddie Mercury? Beczy!”. Jego uznaniem cieszyła się jedynie ABBA i muzyka poważna.

Do swojej sławy miał dystans.

- Zdawał sobie sprawę ze swojej wyjątkowości, ale w ogóle tego nie okazywał. - opowiada Romuald.

Balowaliśmy całe noce

Lubił kobiety, wino, śpiew. Po koncertach bawili się w hotelach - Redzie, Arkonie, Gryfie. Był alkohol, długie rozmowy i słuchanie płyt.

- Masa legend krąży o nadzwyczajnym spokoju i porządności Cześka. A przecież każdy ma swoje etapy - był okres, że i papieroski palił, i sobie popijał… - wspomina Romuald. – Śmiał się, że tylko w Polsce pije się z kieliszków, bo na zachodzie i wschodzie ze szklanek - na zachodzie drinki, a na wschodzie czystą… Potem szliśmy na dziewczyny. Raz spotkaliśmy jedną na ulicy. Stała z różą. Domyśliliśmy się, że pewnie jej chłopak nie przyszedł. Zapytałem Cześka, czy ją poderwiemy, ale on się wstydził. Podszedłem do niej i się udało. Poszła z nami...

Znaki na niebie

Niemen zmarł po długiej chorobie, o której prawie nikt nie wiedział. Chciał utrzymać ją w tajemnicy. Miał raka.

- Choroba krępowała go, nie chciał o niej mówić, nie skarżył się. W tamtym okresie rozmawialiśmy prawie codziennie przez telefon – wspomina. - Chciałem odwiedzić go na Boże Narodzenie. Wtedy jego żona Małgorzata prosiła, żeby może na Wielkanoc. Myślała, że do tej pory Czesław wyzdrowieje. Zadzwoniłem w Nowy Rok. W słuchawce usłyszałem bardzo słaby głos… Mówił, że przygotowuje się do wyjścia do szpitala. Po dwóch tygodniach zmarł. Kiedy w 2004 roku odsłaniałem wmurowaną w bruk gwiazdę Czesława na rynku w Alei Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu, przypomniała mi się historia, gdy pytałem go kiedy nagra nową płytę...

Żył 65 lat. Romuald pojechał na pogrzeb brata.

- Była zima, dookoła dużo śniegu. A tu nagle z nieba trzasnęły pioruny. Niecodzienny widok... Taki znak na niebie... Bo zmarł wielki muzyk - wspomina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rusza 61. Festiwal w Opolu. Znamy szczegóły

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto