Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kochają się od siedemdziesięciu lat

Anna Folkman
Anna Folkman
Nie mają ani jednego zdjęcia z wesela. Ona była w pożyczonej sukni, na nogach mieli śniegowce. Zima była bardzo sroga. Dla nich nie miało to jednak znaczenia, bo serca rozgrzewała miłość.

Państwo Szajnerowie mieszkają na Krzekowie przy ul. Szerokiej. Pani Olga ma 89 a pan Franciszek 92 lata. W niedzielę w osiedlowym kościele uroczyście odnowili przysięgę małżeńską.

- Cały czas się bałam, że nie dożyję tego dnia – mówi ze łzami w oczach pani Olga. – To wyjątkowa rocznica. Jesteśmy razem i oboje żyjemy. Wiem to na pewno, że żyję właśnie dzięki mojemu mężowi.

Sakramentalne „tak” powiedzieli sobie w południe 28 stycznia 1940 roku w Kumowie (woj. lubelskie). Zanim jednak do tego doszło los chciał ich rozdzielić.

- Chodziłam do szkoły dziewięć kilometrów – opowiada pani Olga. – Zatrzymywałam się u cioci, która bardzo mi pomagała. Obok, w majątku pracował wysoki, przystojny chłopak…

- Oj przystojny! To moja księżniczka urodą przewyższała swój umysł, a była bardzo zdolna – najlepsza uczennica – wtrąca z uśmiechem pan Franciszek. – Widziałem jak chodzi do szkoły, bardzo mi się spodobała. Potem w majątku, w którym pracowałem organizowałem dożynki. Kiedy ta piękna kobieta przypięła mi do piersi tradycyjny kotylion byłem szczęśliwy.

Wszystko rozwinęłoby się na pewno bardzo szybko, gdyby nie to, że przyszła wojna. Pan Franciszek z bratem zostali wydelegowani do wojska. Musieli wyjechać. Wtedy panią Olgą zainteresował się inny młodzieniec, Wacek.

- Taki nerwus był – wspomina pani Olga. – Bałam się go, ale upatrzył sobie mnie, spodobałam mu się i od razu powiedział, że w miejscowości oddalonej o trzy kilometry, gdzie mieszkała jego rodzina możemy wziąć ślub. Okropnie się wystraszyłam. Kiedy u nich już się znaleźliśmy w pewnym momencie wyszłam z jego kuzynką do obory. Cały czas myślałam o tym, że będę musiała wyjść za mąż za kogoś, kogo nie chciałam. Jak się nagle nie zerwałam, jak nie wyskoczyłam z tej obory, jak nie pobiegłam... Z całych sił przez trzy kilometry prosto do cioci, przez las. Uciekłam od niego. Jak doleciałam, zmęczyłam się i padłam chora.

O powrocie Olgi dowiedział się Franciszek.

- Nie zdążyli nas umundurować – opowiada. – Więc razem z bratem wróciliśmy.

Nawet nie zastanawiał się długo, tylko przyszedł w odwiedziny.

- Franciszek przykładał mi do krzyża rozgrzany piasek, dbał o mnie – dodaje pani Olga. – Rozmawialiśmy, chciałam się dowiedzieć czy robią jakąś zabawę w najbliższym czasie a on w pewnej chwili zapytał: „Zechcesz mnie?”. To chyba jasne, że się zgodziłam.

Na Boże Narodzenie pani Olga i pan Franciszek pojechali do rodziców narzeczonej.

- Mąż był wspaniały – mówi starsza pani. – Nie był nachalny, nie łapał, nie całował na siłę. Nawet nie pamiętam czy w ogóle pocałował mnie przed ślubem. Zapowiedzi daliśmy na Trzech Króli.

Niziutka i drobna pani Olga w pożyczonej od bratowej męża sukni, on wysoki postawny w śniegowcach. Pamiętają, że trochę tylko tańczyli w domu, ktoś grał na skrzypcach a obrączki załatwili od kataryniarza. Nie było zdjęć ani oczepin.

- Było wesoło i wódki nie brakowało – dopowiada pani Olga. – Ale ślub się skończył i zaczęło się życie.

Pani Olga jeździła z Chełma na handel do Szczecina. Miasto bardzo się jej spodobało. W październiku 1945 roku do Szczecina przyjechał pan Franciszek. Trafił na Krzekowo i tutaj burmistrz kazał wybrać dom. Nie było wody, wszystko nadawało się do remontu, ale do dziś mieszkają tu razem.

- Były lepsze i gorsze czasy – mówi pani Olga. – Tak jak w każdej rodzinie. Miałam silną depresję, ciężko chorował nasz syn. Ja nie wiem czy to miłość, trzeba po prostu cenić siebie i męża. Ja mam za męża wspaniałego człowieka, rozsądnego, kochanego, który nigdy nie powiedział złego słowa. Zawsze wołał na mnie „skarbie, „moja hrabina”, „księżniczka”. Trzeba wybaczać, machnąć czasem ręką…Miłość musi być wyrozumiała.

- Żona jest żywiołowa, wrażliwa i trochę nerwowa – ucina pan Franciszek. – Ale co ja bym bez niej zrobił…

Państwo Szajnerowie mają dwoje dzieci, czworo wnucząt i pięcioro prawnucząt.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto