Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kamkotki” i „Agatki”, czyli zaczarowany świat Wiesławy Burnat

Redakcja MM
Redakcja MM
- Chciałabym, żeby moje obrazy były wspomnieniem dzieciństwa, drogowskazem do tego co minęło – mówi Wiesława Burnat, malarka.

– Któż z nas nie chciałby choć na chwilę wrócić do tamtych cudownych lat - dodaje.

Kto widział choć raz prace pani Wiesławy, wie że nie można przejść obok nich obojętnie. Na płótnie zatrzymane w ramkach, jak w kadrze – baśniowe sceny. Żywe kolory, które łączy kilka szczegółów. Dzięki temu jej prac nie można pomylić z innymi. 

- Wiele z nich ma dwa powtarzające się motywy – koty i dziewczynki – mówi malarka. – Inspiracją jest moja 12-letnia córka Agata, dlatego dziewczynki na obrazach zawsze nazywam „Agatkami”.

Tematyka również odbiega od tego, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić.

- Nawet w życiu codziennym są rzeczy drobne, nie zawsze zauważane, a piękne i niepowtarzalne jak makówki, muszelki, truskawki – mówi. – Staram się je uwypuklić i zatrzymać ich piękno na obrazach. - Chodzą za mną od zawsze. Czuję że obraz jest niepełny, jeśli nie namaluję na nim kota – mówi pani Wiesława. – Koty to synonim smaku, tajemnicy i łobuzerstwa jednocześnie.

W domu państwa Burnat panuje niezwykła atmosfera. Kuchnia jest królestwem pani Wiesławy. Tu na stole stoją palety z farbami, pędzle, słoiki. W salonie panują obrazy i „kamkotki” – czyli koty malowane na kamieniach.

- Tutaj zaszywam się kiedy chcę popracować – mówi artystka. – Pomysły przychodzą same. Ale kiedy mam wenę, potrafię zapomnieć o przygotowaniu obiadu – śmieje się.

Charakterystyczny styl prac towarzyszy pani Wiesławie od początku jej przygody z malarstwem, od dzieciństwa.

- Chyba każdy ma swój styl, któremu stara się być wierny – mówi. – Ja maluję to, co mam w duszy.

Zaczynała od prac piórkiem, potem były pastele, od dawna używa tylko farb akrylowych zarówno na płótnie, jak i na papierze, a nawet – na kamieniu.

- Po prostu, maluję gdzie się da przyznaje.

Choć z wykształcenia jest polonistką od lat nie jest związana z zawodem. Poświęca się rodzinie i swojej pasji. Ma męża i dwójkę dzieci. Odwagi, by ze swoimi pracami wyjść do szerszego środowiska dodał jej udział w konkursie w Kołobrzegu dziewięć lat temu. Później nawiązała współpracę ze Stowarzyszeniem Artystycznym Integracji Europejskiej, w którym działają amatorzy oraz profesjonaliści.

- To dało mi możliwość podglądania innych twórców oraz oceny przez nich moich prac – mówi. – Nabrałam nie tylko doświadczenia ale również zaczęłam pracować nad swoim warsztatem.

Znajomi uważali, że jej prace są wręcz bajkowe i powinna ilustrować książki. W 1996 roku pani Wiesława rozpoczęła wędrówkę z teczką pełną prac po szczecińskich wydawnictwach. Okazało się, że większość z nich albo właśnie jest zamykana, albo ich szefowie próbują szczęścia w innej branży. Mimo to malarka nawiązała współpracę z wydawnictwem Albatros, a rok później ukazała się książka Artura Liskowackiego „Śnieżynek” z jej rysunkami. Teraz czekamy na kolejną.

- Dziś pracuję nad  ilustracjami do wierszy Doroty Gellner – mówi. – W czerwcu muszę oddać wszystkie prace.

Dziś jej marzeniem jest indywidualna wystawa. Niebawem prace pani Wiesławy będzie można podziwiać w galerii „Na Mariackiej”.

- Wyjście do ludzi to jedyna szansa, by moje prace zobaczyli ci dla których je tworzę – mówi.

Prace Wiesławy Burnat znajdziecie na stronie www.burnat.pl

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto