Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kamienica zwana Domem Kapitanów

Robert Duchowski
Robert Duchowski
W okazałej, narożnej kamienicy przy ulicy Parkowej zaraz po wojnie mieszkali pierwsi piloci szczecińskiego portu i kapitanowie.

Pani Stanisława Cegielska mówi, że było ich ponad 20 i pamięta wielu z nich. Wśród obecnych lokatorów jest jedyną osobą, która mieszka tu nieprzerwanie od 1947 roku. Przyjechała do Szczecina z mężem Piotrem.

Węgiel ładowali ręcznie

Piotr Cegielski służył w Marynarce Wojennej. W 1939 roku jako oficer na ORP Jaskółka walczył w obronie Helu. Potem był więźniem obozu w Dobiegniewie – Woldenbergu, a po wojnie przez 30 lat zajmował się pilotażem statków.

– Mąż zmarł dwa lata temu – mówi pani Stanisława. – Miał 90 lat i był ostatnim żyjącym obrońcą Helu z Marynarki Wojennej. Helu bronił też Andrzej Gebel. Był pierwszym kapitanem szczecińskiego portu. Też siedział w Woldenbergu i ściągnął do Szczecina wielu obozowych kolegów, przedwojennych marynarzy, kadetów Marynarki Wojennej, szyprów.

Pierwszymi polskimi pilotami w Szczecinie byli Antoni Gmitrowicz i Konstanty Gowor. Obaj mieszkali przy Parkowej. Już w 1946 roku wprowadzali statki do szczecińskiego portu. Zapewne któryś z nich wprowadził do Szczecina pierwszy po wojnie handlowy statek. Był to szwedzki motorowiec Ruth, który 17 czerwca 1946 roku przypłynął z 490 tonami celulozy. Oni też zapewne w dwa miesiące później wyprowadzali z portu pierwszy statek z polskim węglem. Szwedzki frachtowiec Irma Skillinge zabrał go 330 ton. Węgiel został załadowany ręcznie koszami, bo w polskiej części portu nie było ani jednego dźwigu. Znajdowały się tylko w części radzieckiej.

Chłopcy patrzyli z zachwytem

– Pamiętam Antoniego Gmitrowicza, gdy był już kapitanem, dowodził statkami i wypływał w długie rejsy. Zawsze wracał opalony, w pięknym mundurze. Wielki, barczysty, prawdziwy wilk morski. My, chłopcy patrzyliśmy na niego z zachwytem, ale on nas nie zauważał – wspomina Jacek Trojanowski, syn pilota Edwarda Trojanowskiego. – Po latach dowiedziałem się, jak niezwykłą postacią w polskiej żegludze był kapitan Gmitrowicz. W ostatni rejs wypłynął, gdy miał 79 lat. To był swoisty rekord. Dowodził wtedy masowcem Generał Bem. Pływał bezkolizyjnie i miał przydomek lucky captain – szczęśliwy kapitan.

Konstanty Gowor miał 67 lat, gdy ostatni raz dowodził statkiem. Przed wojną pływał na polskich transatlantykach: Batory, Kościuszko, Piłsudski. Po wojnie był w Szczecinie pilotem, w próbny rejs wyprowadził Czułyma, pierwszy statek zbudowany w Stoczni Szczecińskiej. Długi czas pływał na Sołdku.

– O wilkach morskich z tamtych lat mówiło się, że oni byli z żelaza a statki z drewna – śmieje się syn Aleksander Gowor. – Tata bardzo chciał abym też był marynarzem, ale mnie nie interesowało pływanie. Był bardzo szczęśliwy, gdy dwaj siostrzeńcy, bliźniacy Antoni i Gustaw ukończyli morską uczelnię i zostali kapitanami. Ja skończyłem transport morski i od ćwierć wieku kieruję Morskim Biurem Podróży PŻB.

Obcych nie chcieli

W 1946 roku do Szczecina zawinęło ponad 200 statków. W następnym roku było ich pięć razy więcej. Rozpaczliwie brakowało pilotów, którzy bezpiecznie wprowadziliby je ze Świnoujścia do szczecińskiego portu. W Ministerstwie Żeglugi w Warszawie wpadli na pomysł, aby ściągnąć do Szczecina pilotów z Finlandii i Norwegii. Miało przyjechać 10 osób i mieszkania dla nich przygotowano właśnie w kamienicy przy Parkowej 2.

Ta kamienica i przyległa do niej „jedynka” były w dobrym stanie, a w dodatku znajdowały się blisko stacji pilotów, która była nad Odrą, tam, gdzie dziś jest kapitanat.

W Szczecinie zaprotestowano przeciwko obcym pilotom. I wtedy szef portu Gebel ściągnął do miasta polskich marynarzy i oficerów. Przeszli szkolenia i zostali pilotami. Jedni wybrali potem morską karierę na statkach, inni na lądzie. Tadeusz Wysoki kierował Urzędem Morskim, Mikołaj Domaradzki i Alfred Chudecki byli kapitanami portu, Juliusz Bilewicz – dyrektorem PŻM a Zbigniew Szymański – dyrektorem Państwowej Szkoły Morskiej.

– Miałem sześć lat gdy z mamą w czterdziestym siódmym przyjechaliśmy do Szczecina. Zamieszkaliśmy najpierw na wycieczkowym stateczku Telimena, gdzie ojciec, przedwojenny komandor, był szyprem, potem wprowadziliśmy się na Parkową – wspomina Marek Prowans. – Jak powstała Polska Żegluga Morska tata zaczął pływać, najpierw jako III oficer a potem kapitan. Pamiętam pierwsze lata mieszkania na Parkowej. Nas chłopaków zawsze ciągnęło nad Odrę, bo cumowały tam zagraniczne statki a ich marynarze rzucali nam gumę do żucia. To był wtedy rarytas. Statki były pilnowane przez żołnierzy a ci nas przeganiali.

Marek Prowans poszedł w ślady ojca. Co prawda pływał bardzo krótko, ale w PŻM przepracował 42 lata.

Morze było wszechobecne

Edward Trojanowski z żoną Janiną przyjechał do Szczecina w 1947 roku. Był przedwojennym oficerem Marynarki Wojennej, uczestnikiem bitwy pod Kockiem a w czasie wojny więźniem oflagu w Woldenbergu. W Szczecinie pilotował statki i przez ponad 20 lat był szefem pilotów oraz ekspertem ds. kompasów magnetycznych.

– To nie przypadek, że dzieci wybierały morskie profesje ojców – uważa Jacek Trojanowski, pracownik naukowy Akademii Morskiej. – Na Parkowej morze było wszechobecne w opowieściach ojców, sąsiadów, w podwórkowych zabawach. Do naszego domu przychodzili piloci, kapitanowie, marynarze, potem znajomi mamy ze stoczni, bo tam była tłumaczem w biurze projektów. Mama słynęła z gościnności i wspaniałych pierogów.

Jacek ukończył Wyższą Szkołę Morską a w czasie studiów praktykę odbył u ojca. Uczył się pilotażu wprowadzając statki do Szczecina. Po ukończeniu studiów krótko pływał. Wybrał pracę na uczelni. Morską uczelnię ukończyli też jego dwaj synowie. A 7-letni wnuk Alan zapowiada, że będzie marynarzem.

– Parkowa nie tylko mnie kojarzy się z bezpiecznym, szczęśliwym dzieciństwem – przyznaje Jacek Trojanowski. – Niedawno, mieszkający w Los Angeles Zbyszek Szymański, syn pana Szymańskiego poprosił mnie o zdjęcia miejsc naszych zabaw, podwórka, tras wiodących do szkoły. Dzięki nim zrobiliśmy sobie wędrówkę w czasy młodości i przypomnieliśmy ludzi mieszkających przy Parkowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto