Byle krawężnik to dla niego poważna przeszkoda.
– Boję się oddalać od domu – mówi pan Wojciech, 62-letni mieszkaniec ulicy Dubois. – Zbyt wiele razy się wywróciłem. A gdy rozbijam sobie głowę, ludzie śmieją się, zamiast pomóc mi wstać.
W okolicy przeszkód nie brakuje. Pełno też rozbitych butelek, których nikt nie sprząta. Łatwo przedziurawić dętkę wózka.
– Nie mogę przejechać chodnikiem, bo stoją tam zaparkowane samochody –mówi. – Gdy zwracam uwagę kierowcom, zwykle spotykają mnie nieprzyjemności.
Pan Wojciech nie wjedzie do większości sklepów w sąsiedztwie, na pocztę, nawet do fryzjera. Trochę lepiej jest w centrum miasta.
– Ale o pojechaniu dalej nie ma mowy – dodaje. –Na autobus z wejściem dla inwalidów czekam ponad godzinę. Prawie zawsze kierowca mówi, że jest spóźniony i nie ma czasu wysuwać z auta podnośnika. Wszyscy pasażerowie wsiadają, a inwalida zostaje na przystanku sam.
Jeszcze kilka lat temu nie uznawał dnia bez spaceru. Na każdy urlop wyjeżdżał na wieś albo w góry. Żona mówiła, że nie można zatrzymać go w domu. Pięć lat temu zmieniło się wszystko. Gdy wracał ze stoczni, potrącił go samochód.
Pomyłka lekarza kosztowała utratę nogi.
– Wtedy nie wiedziałem, że wraz z nogą stracę wolność.
Gdyby nie żona, nie wyjechałby nawet z domu. W bloku jest winda, ale żeby zejść, trzeba pokonać schody na podwórze. Samemu nie da się zjechać. Pan Wojciech marzy o tym, by samodzielnie podjechać pod szczecińską stocznię, gdzie pracował przez czterdzieści lat. Dzisiaj jest to niemożliwe.
– A to zaledwie kilkaset metrów… – dodaje.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?