Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia jak z Batmana. Główną rolę grają nietoperze

Redakcja
Fot. Marcin Bielecki
- Tylko w tym sezonie przez moje mieszkanie przewinęło się ponad 300 nietoperzy - mówi Barbara Górecka. – Każdego karmię i poję. Później wypuszczane są w bunkrze przy Jeziorze Szmaragdowym.

Nietoperze u jednych budzą strach, u innych obrzydzenie. Barbara Górecka do każdego podchodzi z wielkim uczuciem i troską.

- Nasza przygoda z nietoperzami rozpoczęła się w ubiegłym roku – wspomina. – Wtedy przez klatkę wentylacyjną masowo zaczęły wlatywać do naszego mieszkania. Często były wykończone, umierające. Nie miałam sumienia wyrzucać ich z domu, opiekowałam się nimi i przekazywałam pani z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody Salamandra.

W tym roku sytuacja się powtórzyła. Do pani Barbary ponownie zaczęli zlatywać nietypowi goście. Pierwsze nietoperze przyleciały w grudniu. Pojawiły się też u sąsiadów. Ci nauczeni sytuacją zaczęli znosić je do Góreckiej.

-

W porozumieniu ze spółdzielnią mieszkaniową przygotowaliśmy ulotkę, w której uspokajaliśmy ludzi, że nie należy bać się nietoperzy. Takie kartki trafiły niemal do każdego mieszkania. Podany był na nich mój numer telefonu. Gdy ludzie znajdują nietoperza, dzwonią do mnie i wtedy idę z pojemnikiem i każdego od nich zabieram – mówi pani Barbara.

Niespotykana sytuacja przytrafiła się w grudniu. Kobieta dostała sygnał od jednego z mieszkańców, że na jego balkonie przesiaduje kolejne latające stworzenie. Poszła z kartonem, w którym zawsze przynosi nietoperze do domu. Odsunęli szafkę kuchenną i nagle rozległ się potworny pisk. Okazało się, że jest tam całe kłębowisko. W sumie było ich ponad 200. Nikt nie miał odwagi tego dotknąć. Pożyczyła dwa duże wiadra i zaczęła zgarniać nietoperze do nich garściami. Później zaniosła do domu.

- Byłam przerażona – wspomina. – Gdy mam 10 sztuk ciężko jest je wykarmić, a co dopiero 200. Nietoperze są jak maleńkie dzieci. Trzeba poświęcić im mnóstwo czasu. Nakarmić, napoić, opatrzyć. Zajmuje to sporo czasu.

Opiekunka karmi stworzenia muchówkami – robakami, które kupuje w sklepie wędkarskim. W aptekach zaopatruje się w glukozę, którą je poi. Każdy nietoperz zjada blisko 30 robaków. Ich karmienie zazwyczaj trwa do bardzo późnych godzin nocnych.

- Są dni, że robię to od godziny 19 do 1 w nocy – mówi Górecka. – Strasznie ciężko mi to połączyć z pozostałymi obowiązkami. Pracuję na uczelni, dodatkowo prowadzę też gimnastykę. Chodzę często niewyspana, ale nie mam zamiaru przestawać pomagać nietoperzom. Będę robiła to tak długo, jak tylko będą do mnie przylatywały.

A dlaczego nietoperze z gatunku borowiec wielki upodobały sobie akurat okolice rodziny Góreckich? Opiekunka tego również usiłowała się dowiedzieć. Udało się. Wieżowce przypominają im naturalne skały. Garną do nich, wlatują w otwory wentylacyjne i nie potrafią się z nich wydostać. Często ludzie zamykają też przewody kominowe. Niestety zdarza się, że stworzenia zdychają.

- W tym roku na strychu znalazłam 21 martwych osobników oraz 17 jeszcze żywych. To był smutny widok. Boli, gdy nie udaje się odratować tych stworzonek. Na szczęście nie zdarza to się często. O tym, że nietoperze są już gotowe do odlotu i bezpieczne informuję panią Karolinę Ignaszak z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego oraz Marcina Dziubaka z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Szybko do mnie przyjeżdżają i wypuszczają nietoperze w bunkrze przy Jeziorze Szmaragdowym. Bardzo im za to dziękuję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto