- Niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego nie mogę korzystać z telefonu komórkowego – pyta moja fryzjerka Kasia w drugim dniu po odmrożeniu zakładów fryzjerskich.
W zakładzie jestem tylko ja i ona. Reszta foteli jest pusta. Na każdym stoliku, stoliczku i ladzie – płyny do dezynfekcji. Kasia w maseczce, ale klienci chyba nie muszą. Tym bardziej, że nakładanie farby, mycie głowy, nakładanie różnych odżywek, czy ścinanie włosów klientowi gdy ten jest w maseczce, nie zdaje egzaminu.
- Na razie przyjmuję klientki, które zadzwoniły i się ze mną umówiły, gdy jeszcze zakład nie był czynny – tłumaczy Kasia. – Ale jak mam zapisać klientki na kolejne dni. Przecież nie można przychodzić do fryzjera. Zgodnie z wytycznymi zamawianie usługi możliwe jest tylko przez telefon – pyta zdziwiona. - W tych obostrzeniach nie ma logiki – żali się i wyjaśnia, że przecież i tak w czasie kiedy klientka akurat siedzi u niej na fotelu, a ona układa jej fryzurę, nie ma możliwości rozmawiania przez telefon.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Od dwóch dni Kasia, aby zadowolić swoje stałe klientki, przyjmuje je od godziny 7 rano do 21. Po każdej myje fotele, odkaża klamki, czyści cały sprzęt.
- Ale to normalne – mówi. – Bez rygorów związanych z koronawirusem zawsze to robiłam. Może klamek tak dokładnie nie myłam, ale przecież szczotki, grzebienie, suszarki zawsze odkażałam. To wymóg wcale nie związany z obostrzeniami koronawirusowymi.
Jest trochę zdenerwowana, bo w domu zostawiła dwoje dzieci i nie ma z nimi żadnego kontaktu.
ZOBACZ TEŻ:
- Mąż pracuje do godziny 17, ja wracam do domu o godzinie 22 i dopiero wtedy widzę się z dziećmi – mówi. – Z pracy nie mogę do nich zadzwonić i spytać, czy wszystko w porządku – opowiada. – Dziwi się pani, że jestem zaniepokojona co się dzieje w domu? – pyta retorycznie. – Nie wiem co im może strzelić moim dzieciom do głowy przez cały dzień, a tak przynajmniej miałam na bieżąco kontakt. Mogłam zadzwonić do sąsiadki, gdy córka zatrzasnęła się kiedyś w łazience, albo syn się skaleczył – wspomina i opowiada, że większy stres ma jej koleżanka po fachu, która w domu zostawiła swoją niepełnosprawną 82-letnią babcię. – Ten zakaz używania telefonów komórkowych jest nieżyciowy – podkreśla i dodaje, że nie rozumie co miał na myśli twórca tego przepisu.
Radzi też, żebym na kolejną wizytę u niej wzięła ze sobą termos z herbatą, bo ona nie może mnie nią poczęstować. Ma zakaz.
- W ogóle nie mogę podać płynów – mówi. – To kolejny absurd – twierdzi i pyta, jak wobec tego zachowują się restauratorzy i właściciele barów. – Też nie mogą podać herbaty albo wody? Nawet w kubku jednorazowym? – dziwi się.
Po czym wystawia mi rachunek i przyjmuje zapłatę. Musi wydać resztę. Oczywiście wszystko robi w rękawiczkach jednorazowych.
WIĘCEJ O ODMRAŻANIU GOSPODARKI W REGIONIE:
ZOBACZ TAKŻE:
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?