- Od jak dawna pani maluje?
– Od dawna, ale okazjonalnie. Pracowałam w szkole, ale marzyłam o własnej pracowni. Od 14 lat w klubie garnizonowym przy ulicy Skalistej prowadzę zajęcia dla dzieci i dorosłych, organizuję wystawy.
– Co dzieci robią na zajęciach?
– Nic z przymusu. Zbierają szyszki, mech, gałązki, które wykorzystują w pracach. Malują zwierzęta i rośliny. Chętnych jest tak wielu, że w grupie mam nawet osiemnaście osób, choć stanowisk jest dziesięć. Przychodzą małe dzieci i starsze, gimnazjalne. A potem swoje prace prezentują na wystawach.
– A dorośli?
– Też. Przychodzą rodzice dzieci i wielu nauczycieli. Nastawiam ich na praktykę: coś się może przydać. Teraz dekorują farbami witrażowymi kieliszki, wkrótce będą robić choinki. Na zajęciach spotykają się po to, by nauczyć się czegoś przydatnego. Spotykamy się raz w tygodniu. Myślę, że rodziców mobilizuje to, że ich dzieci same tworzą.
– Co jest pani pasją?
– Wyszukiwanie artystów-amatorów, którzy sami tworzą. Namawiam ich do wystawiania własnych prac. Zorganizowałam wystawę Pawła Hałaczkiewicza, Jolanty Ćwirko, Joanny Ignor. Chcę pokazać, że wokół nas są ludzie, którzy tworzą.
– Co chciałaby pani jeszcze zrobić?
– Marzę o tym, by nauczyć dorosłych witraży techniką Tiffaniego. To najprostsza metoda, której nauczyłam się podczas warsztatów w Koszalinie. Brakuje mi tylko elektrycznej szlifierki, która kosztuje aż 700 złotych. Potrzebne są też kolorowe szkiełka, a w Polsce zaledwie trzy sklepy sprzedają takie materiały.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?