Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Edukacja: Z rodzicami nikt się nie liczy

Redakcja MM
Redakcja MM
Sebastian Wołosz
Rozmowa z Sebastianem Sęczkowskim, szczecińskim koordynatorem kampanii "Ratujmy Maluchy"

- Co spowodowało, że Szczecin się włączył do ogólnopolskiej kampanii "Ratujmy Maluchy"?
- Przestraszyłem się, że naszego miasta nikt nie będzie reprezentował i zgłosiłem się na ochotnika. Potem okazało się, że po mnie zgłosili się inni chętni, którzy również koordynują akcję. Wspierają nas różne środowiska, również naukowe np. profesor US Piotr Briks. Jeżeli chodzi o moje osobiste motywy, to sam mam dziecko przedszkolne i ta problematyka jest mi bliska.

- Co jest waszym głównym celem? - Akcja ratowania dzieci przed obowiązkiem szkolnym w wieku sześciu lat rozszerzyła się o dodatkowe tematy, jak powrót do systemu 8-4, czyli likwidacja gimnazjów. Kontynuacją tematu rezygnacji z obowiązku szkolnego sześciolatków jest również rezygnacją z obowiązkowej zerówki pięciolatków. W tej chwili jest obowiązkowa zerówka dla dzieci pięcioletnich. Dzieci pięcioletnie nie są przyjmowane do przedszkolnych zerówek, pozostają im jedynie szkoły. Dużo moich znajomych zostawia dzieci w zerówce celowo, żeby poszły do szkoły w normalnym trybie jako siedmiolatki.

- Ale to jest okres przejściowy, a od roku 2014 wszystko już powinno się ułożyć prawidłowo. - Jak pokazuje praktyka, plany MEN nie do końca znajdują pokrycie w rzeczywistości. O ile dobrze pamiętam w zeszłym roku rodzice, którzy posyłali dobrowolnie dzieci w wieku 6 lat do pierwszej klasy, stanowili 17,5 % ogółu. Jeżeli ta reforma wejdzie w życie, to nałożą się dwa roczniki. Gminy nie są wstanie podzielić pierwszych klas według roczników. W praktyce to oznacza, że dziecko z grudnia 2008 spotka się z dzieckiem ze stycznia 2007, czyli faktycznie dwa lata starszym. Przy tak małych dzieciach to kosmiczna różnica w rozwoju. Jeżeli rodzice zostaną zmuszeni do obowiązku szkolnego dzieci sześcioletnich, w szkołach zapanuje chaos, to będzie koszmar. Tego się bardzo obawiamy i chcemy temu jakoś przeciwdziałać.

- Dlaczego chcecie likwidacji gimnazjów i powrotu do systemu 8 klas szkoły podstawowej i 4 ponadgimnazjalnej? - Gimnazja się nie sprawdziły. Dochodzi w nich do największych patologii zachowań młodzieży. To plaga na skalę krajową. To się przekłada na radykalny spadek możliwości edukacyjnych młodzieży. Mnóstwo jest takich przypadków, że dzieci uczące się dobrze w szkole podstawowej, w gimnazjum, w uwagi na zmianę środowiska i okres dojrzewania, mają problemy z nauką. Gimnazjaliści odkrywają nowe priorytety. Dziewczyny chcą się podobać, chłopaki chcą zaistnieć w nowym środowisku i zaczynają się problemy. Te wszystkie rzeczy, o których słyszymy w telewizji, bardzo często mają miejsce w gimnazjum. Nauczyciele nie znają tych dzieci, ich rodziców, nie wiedzą z jakich środowisk pochodzą, mają bardzo mało czasu na realizację programu i dużo problemów wychowawczych.

- Jakie jeszcze ważne postulaty poruszacie w kampanii? - Przeciwdziałanie stopniowej likwidacji placówek oświatowych. Samorządy dostały od poprzedniej minister edukacji narzędzie w postaci możliwości likwidacji szkół bez zasięgnięcia opinii kogokolwiek. Tylko kuratorium oświaty wydaje opinię, ale nie może zatrzymać samej likwidacji. Samorząd może więc dowolnie likwidować szkoły i tłumaczy to tym, że jest niż demograficzny. Ale prawda jest taka, że w miejsce likwidowanej szkoły powstaje nowa szkoła, która wchłania tę zlikwidowaną i dzieci nie jest mniej w klasie, ale więcej. Dzieci uczą się na dwie zmiany, również te z pierwszej klasy. Świetlice są przeładowane, dzieci nie są otoczone należytą opieką z braku środków i oszczędności.

- Ta akcja wzięła się z tego, że wy, jako rodzice, chcecie być wysłuchani. Czy do tej pory było tak, że nikt z waszą opinią się nie liczył? - Z naszą opinią do pewnego stopnia muszą się liczyć politycy, ponieważ rodzice to też wyborcy. Zwrócili już na nas uwagę przy poprzedniej próbie wprowadzenia reformy. Odroczyli ją. Poprzednia minister edukacji Katarzyna Hall z tego tytułu straciła stanowisko. Próbujemy dzięki tej akcji doprowadzić do całkowitego zablokowania tej reformy albo dać jej wymiar dobrowolnego wyboru. My nie mówimy rodzicom, którzy uważają, że ich dzieci są lepiej przygotowane, lepiej rozwinięte, żeby nie posyłali dzieci sześcioletnich do pierwszej klasy, ponieważ zawsze taka możliwość istniała. My tylko chcemy, żeby państwo nie zmuszało rodziców dzieci sześcioletnich do posyłania ich obowiązkowo do pierwszej klasy. To jest bardzo ważne dla nas rozróżnienie.

- Rodzice chcą, żeby na ten temat było referendum. - Temat reformy edukacji jest traktowany przez polityków jako mało istotny. Chcemy zwrócić uwagę społeczeństwa poprzez zebranie tak dużej ilości podpisów, aby było możliwe ogłoszenie ogólnopolskiego referendum.

- Ile potrzebujecie podpisów, a ile jest w tej chwili zebranych? - W tej chwili jest około 3500 podpisów w całej Polsce. Akcja trwa od niecałych dwóch tygodni w Szczecinie. Ja zebrałem około 80 podpisów. Mamy takie założenie, żeby uzbierać 100 tysięcy do 21 marca. Czy to się uda czy nie, nie wiem, ale akcja się bardzo rozszerza.

Rozmawiała Małgorzata Klimczak


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto